Natrętne myśli. Cześć 2.




Rzecz z natrętnymi myślami polega więc na tym, by zaprzestać działań nakierowanych na radzenie siebie z nimi. I to jest coś niezwykle trudnego i wymagającego wiele samozaparcia i odwagi, by po prostu odpuścić, zostawić rzeczy swojemu biegowi i nie reagować na ciągłe alarmy umysłu. Zostawić to z przekonaniem, że to jedyne słuszne podejście, nawet jeśli i tu nie masz 100% gwarancji. Pamiętam jak mi ciężko było to zrobić, wbrew naturalnym odruchom, by rozwiązywać problem, by coś z tym zrobić, bo przecież tak nie może być. Otóż może. Tak też może być i jedyną słuszną reakcją, wobec natrętnych myśli, jest brak reakcji, bowiem każda nasza reakcja czyni je silniejszymi. To, że je zostawiamy, nie wyjaśniamy, nie polemizujemy z nimi, nie próbujemy się usilnie uspokajać, nie znaczy, że się zgadzamy z treścią tych myśli. Oznacza to, że nie widzimy sensu zajmowania się nimi. Oczywiście na początku może być nam niezwykle trudno odpuścić te myśli, z uwagi na  to, że aktywują one reakcję alarmową, przez co wydają nam się prawdziwe. Dlatego na początku pomocne mogą być techniki tj. ośmieszanie czy racjonalizowanie, ale tylko pod warunkiem, że stosujesz je w formie krótkich zdań, a nie prowadzisz dyskusje z myślami i że rozumiesz, że Twoim celem jest przepuszczanie tych myśli bez reakcji. Uwikłanie w treść myśli skutkujące dyskusjami z nimi powoduje wzmacnianie ich wartości, co w konsekwencji powoduje to, że tak ciężko Ci je odpuścić. 

Dlaczego uspokajanie się nie działa? Dlatego, że po chwilowej uldze, umysł będzie domagała się kolejnych zapewnień, mnożąc "a co jeśli" i czyniąc Twoje zapewnienia bezcelowymi. Ponieważ zawsze znajdzie się jakieś "ale". Druga sprawa, że szukając tych zapewnień tylko umacniasz wartość tych myśli traktując je super poważnie. Twoim celem jest odebranie tym myślą wartości, a raczej zauważenie ich bezwartościowości i zrozumienie, że to Ty sam/a swoją reakcją powodujesz ich nawracanie. Nikt z nas nie ma wpływu na treść większości swoich myśli, ale każdy z nas ma wpływ na swoje reakcję na nie. I na tym musisz się skupić, a nie na treści myśli. 

Musisz też zrozumieć, że poczucie niepokoju, czy wręcz lęku nie oznacza, że coś faktycznie coś Ci grozi, albo że te myśli są bardziej prawdziwe, bo wywołują takie emocje. Myśli nie są faktami, natomiast faktem jest Twoja reakcja na nie i to ona, a nie faktyczne niebezpieczeństwo jest źródłem problemu. Co za tym powtórzę jeszcze raz, tym co powinno Cię zajmować jest Twoja reakcja, a nie treść natrętów. Twoim celem jest więc praca nad zmianą reakcji, tak aby nie włączać ciągle systemu alarmowego. Czego skutkiem będzie to, że nie będzie miało dla Ciebie znaczenia, to czy jakaś myśli się pojawi czy nie, co doprowadzi do zmniejszenia lęku i w konsekwencji zmniejszenia ilości i siły natrętów. Chodzi o to, by odzyskać tą właściwą, neutralną reakcję na myśli, które żadnym zagrożeniem dla Ciebie nie są. 

Kolejną rzeczą wartą wspomnienia jest to, że przez to, że myśli te mogą wydawać Ci się tak dziwne, obce, nie Twoje, możesz odnosić wrażenie, że albo Cię pojebał*, albo opętało. Nic z tych rzeczy. To uczucie obcości, to dość normalna sprawa, jeśli towarzyszą nam myśli sprzeczne z naszym system wartości, przekonaniami itd. 

Dlaczego racjonalizowanie nie zawsze działa? Dlatego, że dla Twojego zlęknionego umysłu, nie ważne jest jak niskie jest prawdopodobieństwo wystąpienie danej sytuacji, a ważne jest jak tragiczne będą jej konsekwencje. Nawet jeśli prawdopodobieństwo czegoś to ułamek procenta, każde Twoje wyjaśnianie, będzie i tak prowadziło do "a jeśli jednak". Jedyne racjonalizowanie, które w mojej ocenie ma sens w dłuższej perspektywie, to racjonalizowanie, które odwołuje się do zaburzenia, czyli przypominanie sobie, jak działa ten stan, ale tutaj też dążymy do tego, żeby nie dyskutować z myślami. 

Dlaczego odwracanie uwagi nie zawsze działa? Dlatego, że im usilniej starasz się o czymś nie myśleć, tym bardziej o tym myślisz. Przekierowywanie uwagi jest ok, gdy faktycznie i słusznie chcesz zająć się czymś innym, a nie gdy rozpaczliwie strasz się to zrobić. 

Wszystkie praktyki relaksacyjne są ok jeśli stosujesz je, nie jako coś, co ma Ci pomóc w pozbyciu się natrętnych myśli, tylko jak coś, co ma Ci pomóc w nie reagowaniu na nie. 

Ok, więcej jeśli to takie proste, to dlaczego to takie trudne? Ponieważ jest to tylko pozornie proste, a w rzeczywistości wymaga wiele wprawy, samozaparcia, zrozumienia dlaczego się to robi i też odwagi. Większość osób niestety, nawet mając już pewną wiedzę, wciąż uporczywie wikła się w dyskusje z natrętnymi myślami, zajmuje się nimi, ba nawet dokonuje pewnym wyborów czy zmian życiowych pod ich wpływem. I dziwi się, że te myśli wciąż się do nich przyklejają. Jakkolwiek ciężko byłoby Ci to zrozumieć, to Twój wysiłek przynosi odwrotny skutek od zamierzonego. Starając się usilnie zrobić coś z tymi myślami, robisz dokładnie to, co je wzmacnia. Każda próba zmuszania się na siłę do niemyślenia o czymś, lub też nieczucia czegoś jest skazana na porażkę, a Ty stajesz się postacią tragiczną, z uporem próbując to robić. To jakbyś kopał/a sam/a pod sobą dołek, nie widząc tego. 








Komentarze

  1. Katja, czy w ten sam sposób należy działać (wlasciwie nie działać) z lękiem wolnoplynacym,czy tym napięciem które tak męczy i jakby przysłania rzeczywistość? Nie wiem,czy miałaś ten objaw,niekoniecznie konkretne myśli natrętne,ale taki stan chęci ucieczki,poczucia,że coś jest nie tak i odbierania rzeczywistości przez pryzmat tego? To,co skutecznie nie pozwala być tu i teraz,cieszyć się chwilą i skupić się do końca na niczym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam ten objaw bardzo często. Każdej emocji, niezależnie od tego jak wiele przysparza nam dyskomfortu, czy wręcz cierpienia, trzeba pozwolić być, mieć w sobie zgodę na nią, bo wypychana tylko wzbiera. Im więcej naszej zgody na doświadczanie emocji ( wszystkich emocji, a nie tylko tych, które uważamy za dopuszczalne ), tym swobodniej one płyną. Stan który opisujesz wynika, ze stanu pobudzenia i superczujności naszego umysłu, gdy czujesz się jakby "coś wisiało w powietrzu", jakby coś miało się zaraz stać. Nie jest to przyjemne, ale w gruncie rzeczy to "tylko" emocje, doświadczanie lęku, nie oznacza tego, że faktycznie jesteś w niebezpieczeństwie, bo emocje to nie fakty. Dobrze jest nauczyć się obserwować ten stan, bo dzięki temu nabierasz do niego dystansu. Nie jest to łatwe, bo w końcu są to nasz emocje, a więc coś co przeżywamy, ale jest to konieczne w stanie zaburzenia lękowego, po to, żeby nie wkręcać się iluzję.

      Usuń
    2. Dziękuję za wyjaśnienie,w ogóle Twoje posty i przemyślenia są bardzo pomocne . Akceptacja to chyba ostateczna już umiejetność,poki co robię to na siłę na większość objawów psychicznych,na somatyczne chyba działać łatwiej. Na natrętne myśli podkręcane objawami takie konkretne jest mi łatwiej,ale z tym ogólnym lękiem nie bardzo wiem jak to zostawić. Może tez kwestia czasu. Czy tez najpierw akceptowałam na sile tak jakby nie wchodzac w to ? Lub próbując odczuć mocniej tłumacząc sobie ze jest nieprzyjemne ale w gruncie rzeczy nic nie zmienia wiec niech sobie jest?

      Usuń
    3. Dokładne. Akceptacja to jest coś, do czego my zmierzamy, w czym się szkolimy, budujemy w sobie tę akceptacje, to jest uwieńczenie procesu odburzania. To nie jest tak, że po przeczytaniu wpisu, że trzeba akceptować, my już tę akceptacje w sobie mamy, tak na dzień dobry. Na początku bardzo trudno jest o nią, więc warto się skupić przynajmniej na tym, na co mamy wpływ, a więc żeby nie sprawdzać co chwile w necie kolejnych objawów, nie opowiadać całymi dniami jak nam źle itp. sprawy. Można powiedzieć, że na początek jest to taka akceptacja trochę "udawana" (nie wiem czy to dobre słowo, ale lepszego nie znalazłam), no bo nie może być inna.

      Usuń
    4. Dzięki za wyjaśnienie,tak to właśnie rozumiem. Chwilami widzę efekty-potrafię być obok leku i objawów,chwilami pogrążam się znow w czarnej chmurze,ale wiem że to że nie widzę chwilowo wyjścia z tych myśli i objawów to tez straszak i iluzja,niech na ten moment będzie. Wspomniałaś tez w którymś wpisie o działaniu w prawdziwych chorobach/ dolegliwościach,czy miałaś tak ze coś prawdziwego co Ci dolegało było podkręcane przez nerwę i żyło własnym życiem ? Bolało bardziej niż powinno plus skupiało nadmierna uwagę? Lub ze ciężko było odróżnić co jest prawdą i trzeba iść di lekarza a co kolejną iluzją? Jak sobie z tym radziłaś?

      Usuń
    5. To poczucie, że nigdy nam nie minie, że ile to już trwa itd, to też natrętne lękowe myślenie, które trzeba traktować jak resztę.
      Mam od ponad roku zapalenie pęcherza, które nijak nie mogę wyleczyć pomimo, że zjadłam już chyba z 8 antybiotyków i Bóg wie czego jeszcze. Zaczęło się od bardzo silnego uczucia parcia na pęcherz, ale ponieważ ja przy okazji silnych stresów miewałam takie akcje z pęcherzem, to pomyślałam, że to ze stresu i przejdzie, no ale tak się nie stało. Zrobiłam więc badania i wyszło, że ma stan zapalny i bakterie. Co się przy tym dalej działo to już zasługuje na osobny wpis. W każdym razie choroba nie przeszkodziła mi w wyjściu z zaburzenia (chociaż na początku był dramat), zaryzykuje nawet twierdzenie, że mi pomogła. Jak sobię z tym radziłam? Akceptacją, niezależnie od natury objawów. Polecam zapoznać się https://www.joanpodgorska.com/post/dlaczego-pokochałam-psychoneuroimmunologię-i-co-mają-emocje-do-odporności

      Usuń
  2. Katja mam prośbę możesz napisać jak stawiać granice ludziom, nie być łatwowiernym? Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co kiedy nie przywiązuje tak wielkiej wagi do myśli, ale symbole/miejsca wywołują u mnie lęk? Tzn. jak z tym samobójcą, dajmy na to nie przerażają go już natrętne myśli samobójcze, ale jak widzi okno, to mu się przypomina? Czy to też w końcu zniknie? :( Co zrobić, przekonywać się do tego "okna"? Niestety mam utrudnione zadanie ze względu na bezsenność :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wynika to z Twojego wyczulenia na te myśli (tematykę), a więc jeśli masz np. natręty samobójcze, to widok okna czy torów, może z automatu, wyzwalać tego typu skojarzenia. Trzeba z tym postępować dokładnie tak samo jak z myślami, czyli nie robić sobie z tego sensacji, nie szarpać się z tym i szkolić się w akceptacji. Nie unikać okien, ale też nie przekonywać się do okien, bo i po co? Okno to okno, ono Ci nie zagraża. Stając przy oknie i sprawdzają, czy mógłbyś czy nie mógłbyś tego zrobić, nadajesz temu niepotrzebną uwagę i znaczenie.

      Usuń
    2. Katja mam pytanie tak samo mam działać z krytyka w moja stronę, wychodzić do ludzi niech krytykują? Mieć w tyłku opinie i nie przejmować sie opiniami?

      Usuń
    3. Opinia mówi więcej o osobie, która ją wygłasza, niż o osobie, której się tyczy. Ludzie mówią i robią rzeczy z powodu siebie, a nie Ciebie. Cudze opinie, to nie Twój problem. Możesz je uwzględniać, ale nie musisz.

      Usuń
  4. Pomocny post,super blog

    OdpowiedzUsuń
  5. Kasiu jestem na początku swojej drogi a propos wychodzenia z zaburzenia lękowego, w którym tkwię ponad 4 lata i wkręcam się jak leci we wszystko. Moim konikiem a propos myśli (które jak wiemy są absurdalne) jest myśl, że gdy dojdzie już do zbliżenia z kobietą, nie poradzę sobie po prostu. Czytając to brzmi absurdalnie, ale w głowie to tak nie wygląda. Wiadome na początku szarpanie się z myślami, wkręta na maksa i potęgowanie lęku. Rada jaką otrzymałem od jednego z psychologów jest to, żebym właśnie tym bardziej zaczął się spotykać z kobietami, gdzie lęk i objawy somatyczne idące razem z nim sięgały zenitu podczas spotkań itp.

    Czy z tego co rozumiem, dobrym pomysłem będzie po prostu odpuszczenie? Powiedzenie sobie, że obecnie mój stan emocjonlany i układ nerwowy tego nie udźwignie i nie biegać i rozwiązywać tego problemu spotykając się co weekend z inną dziewczyną. Tylko pozwolić tym myślom być i zająć swoje życie zupełnie czymś innym? Czy podchodzi to właśnie pod zachowanie unikowe, które tylko później potęguje ten lęk i powoduje bezradność.
    Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ani odpuszczenie, ani ganianie co chwila na randki. Jeżeli odpuścić to całkowicie, to jeszcze mocniej zakotwiczysz sobie lęk w tym temacie, ale jeśli zaczniesz biegać na spotkania na siłę, nie uwzględniając, czy w ogóle masz na to ochotę, to też nic dobrego z tego nie wyniknie. Bieguny są zwyczaj tym, czego powinniśmy z zaburzeniu unikać (i w ogóle). Obie postawy będą powodować nadmierne skupienie na temacie, nienaturalny stosunek do niego i będą tylko wzmacniać problem. Trzeba podejść do sprawy z rozsądkiem (chociaż wiem, że to ostatnie o co można nas posądzać w zaburzeniu), uwzględnić swój stan, nie robić nic przesadnie na siłę, ale też nie wycofywać się całkowicie i czekać na lepszy czas, bo się nie doczekasz, a tylko pogrążysz w problemie.

      Usuń
    2. Kasiu też mam z tym problem co wyżej kolega. Plus problemy z otworzeniem się do dziewczyny.

      Usuń
  6. Dlaczego to jest takie trudne? Dziś trafiłam przez przypadek na tą stronkę. Przemawia to do mnie, ale nie potrafię tego praktycznie wykorzystać. Boję się tych cholernych nozy, wyobrażeń boję się że zrobię komuś krzywdę chociaż wiem że to faktycznie iluzja, nierealne. Dziadostwo się przyczepiło. Kocham swoją rodzinę dzieci, które są całym moim życiem.Wolalabym coś sobie zrobić niż kogoś skrzywdzić. Są dni, kiedy jest fajnie. Ostatnio mam więcej tych strasznych, wtedy szybko przytulam dzieciaczki i mowie sobie w myślach, wierzę i wyjdę z tego wtedy będzie jeszcze piękniej. Za mało? Nie staram się? Jestem z tym sama. Nikomu nie mówię, bo pomyślą że jestem wariatką. Ale ja jestem normalna kobietą, matka, żoną. Mój mąż tego nie rozumie, jakieś 6 mcy temu próbowałam mu o tym powiedzieć to powiedział mi, że tak mają psychicznie chorzy. Zaczęłam szperać po necie i znalazlam oburzeni. A dziś trafiłam na Ciebie Kasiu, jesteś moją nadzieją i następną wskazówką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noże to ja płakałam na ich widok i chowałam sama przed sobą.Tyle, że u mnie był ogromny lęk, że sobie coś zrobię i oczywiście wszędzie (przez wyczulenie w tym temacie) widziałam te cholerne noże, albo jakieś inne ostre narzędzia.
      Twój mąż jak większość osób, bo niestety wiedza o zaburzeniach lękowych w społeczeństwie jest żadna, nie ma pojęcia o czym mówi i trudno go za to winić. Osobny tematem jest to, że mógłby jednak darować sobie tego typu komentarze. Ja również wiele podobnych usłyszałam plus to, że wydziwiam, z lenistwa to mam, to wymysły nudzących się ludzi itp. U mnie dodatkowo problemem było też to, że całe życie zajęta sprawami innych, nie byłam już w stanie tego robić, a to się nie podobało mojemu otoczeniu. Oj bardzo się nie podobało.

      Usuń
  7. Muszę to napisać🙈 otóż - gdy przychodzą mi natrętne myśli, a z nimi super emocje, te takie najgorsze, i wiem że je też muszę przyjąć, odkręcam swoje zaworki na piętach, żeby spłynęły przeze mnie, jak w kibelku. I wiesz co? To działa, serio! Moja wyobraźnia ma moc! Nie wiem skąd to się wzięło, pewnie efekt słuchania nagrań Kasi, za które serdecznie dziękuję🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaworki w piętach :D, no ale jest to jakiś pomysł. :) Dzięki za komentarz.

      Usuń

Prześlij komentarz