Pod kloszem, czyli o nadopiekuńczych matkach.


 

"Nie okaleczaj swoich dzieci, czyniąc ich życie łatwym". – Robert A. Heinlein

Kontynuując temat dzieciństwa czas na kolejny typ wychowania, które może poskutkować zaburzeniami lękowymi, czyli wychowanie pod kloszem, a więc dziecko, któremu mama strzepuję pyłki z drogi, dziecko, któremu nie pozwala się doświadczać trudności i co za tym, nie pozwala mu się uczyć radzić sobie w życiu. Czym to może poskutkować? Fritz Riemann w swojej książce "Oblicza lęku" wskazuję, że tego typu wychowanie może prowadzić do lęku przed samodzielnością, niezależnością i samorealizacją. A ja wskazuję po kilku latach rozmów, że tego typu wychowanie często przyczynia się do zaburzeń lękowych (lub depresyjnych) i co więcej, osobom takim ciężej niż np. tym które doświadczyły parentyfikacji, wziąć odpowiedzialność za swojej życie, a co za tym za wyjście z zaburzenia. Osoby takie bywa, że popadają w bezradność co wynika z faktu, że często są wychowywane przez matki które wolałyby, żeby ich dziecko na zawsze pozostało zależne od nich. Dość często bywa to udziałem matek, które samotnie wychowują dzieci (czy to dlatego, że partnera nie ma, czy to dlatego, że jest, ale nie spełnia swojej roli) przez co dziecko staje się treścią ich życia, więc robią one wszystko, żeby związać je ze sobą niewidzialną nicią wdzięczności. 

Matki takie tłumią siły witalne swoich dzieci i nie pozwalają im wyrażać emocji. Każde niezadowolenie, grymas momentalnie stawia ich w stan gotowości, przez co dziecko z czasem staje się przytłoczone "staraniami" matki. Potrafią wręcz rzucać się na swoje dzieci z dowodami miłości i oddania torpedując tym zachowaniem każdy przejaw aktywności dziecka. Byłam kiedyś świadkiem, jak kobieta wręcz zaduszała swoje dziecko czułościami, gdy te tylko gwałtowniej na coś zareagowało. 




Matki takie próbują usuwać z drogi dziecka wszelkie przeszkody, można powiedzieć, że umieszczają się niczym zderzak pomiędzy dzieckiem a światem, nie pozwalają tym samym, żeby dziecko mogło kształtować swój charakter w konfrontacji z życiem. W ten sposób w dzieciach takich rodzi się postawa pasywna, bierna czy wręcz roszczeniowa i wygodnicka. Osoby takie wchodzą w życie z przekonaniem, że trudy to nie dla nich. Bardzo często są też przekonane, że pewnymi sprawami podobnie jak w dzieciństwie, zajmą się inni ludzie, a wobec braku takiej postawy innych, odczuwają rozczarowanie. Przy czym nie zawsze zdają sobie sprawę ze swojej roszczeniowości, co jest nie dziwne , skoro nauczone są, że ktoś inny powinien je wyręczać. Często też takie osoby uciekają przez życiem w totalną bierność czy wręcz lenistwo, ponieważ nie nawykły do stawiania czoła sprawą i co za tym wysiłek, który miałby w to włożyć i lęk przed konfrontacją są tak wielkie, że rozwiązaniem bywa spędzania życia na kanapie. 

Utwierdzone w przekonaniu, że świat powinien spełniać ich potrzeby, przeżywają niemały szok w konfrontacji z rzeczywistością, w której nikt nie krąży wokół nich niczym helikopter i nie kosi wszystkich przeszkód z drogi. Osoba taka utwierdza się wtedy w swej słabości i wycofuje się ze starań, uciekając w bezpieczne miejsce. 

Matki tego typu często nie potrafią zaakceptować normalnych reakcji emocjonalnych swojego dziecka, robią przysłowiowe z igły widły, gdy tylko dziecko zareaguje na coś w bardziej emocjonalnym sposób, lub też wybije się na pewną samodzielność. Bywa, że wręcz histerycznie reagują na jakiekolwiek przejawy samodzielnej inicjatywy dziecka, a oznaki nieposłuszeństwa traktują niemal jak zamach na ich życie, wbijając dziecko w ogromne poczucie winy. Aczkolwiek nie zawsze jest to ewidentnie widoczne, czasem to uwikłanie jest bardziej subtelne i przez to bardziej niebezpieczne.

Jak słusznie zauważa Fritz Riemann w "Obliczach lęku": "postępujące osłabienie pragnień, woli i impulsów prowadzi do braku umiejętności funkcjonowania w świecie, przez co popada się wtórnie w jeszcze większą zależność od innych." Dzieci takie często są wręcz straszone światem zewnętrznym i licznymi niebezpieczeństwami, które mają na nie czyhać na każdym kroku. Nie dziwi zatem, że w obliczu takiej perspektywy oraz braku umiejętności radzenia sobie z przeciwnościami, tworzy się osobowość lękliwa. B

Dzieci takie bywają zazdrośnie strzeżone i izolowane nie tylko od ludzi, którzy mogliby je porwać w wir życia, ale też i od trudnych sytuacji, w których mogłaby się wyćwiczyć samodzielność ich charakteru. 



Nadopiekuńcze matki przenoszą swoje lęki na dzieci i powodują, że dziecko przestaje wierzyć, że może sobie poradzić z życiem, co jest nie dziwne, jeśli od zawsze dostawało komunikat, że ktoś inny musi mu pomóc. Wytwarzania się więc w nim przekonanie, że nie podoła, to przekonanie często utrzymuje takie osoby w zaburzeniu i z moich doświadczeń wynika, że bardzo ważną kwestią w procesie wychodzenia z zaburzenia u tego typu osób, jest wytworzenie wiary we własne możliwości 

Dziecko wychowywane przez nadopiekuńczą matkę nie ma zbyt wielu możliwości, żeby popełniać błędy i co za tym w przyszłości często panicznie się ich obawia, do tego stopnia, że byle niedogodność czy krzywe spojrzenie, może powodować, że wycofuje się ze swoich zamiarów. Osoba tak może też w dorosłym życiu być przesadnie uzależniona od aprobaty innych i przesadnie czuła na jakiekolwiek oznaki niezadowolenia. Pozbawiona możliwości ćwiczenia dokonywania wyborów, bardzo często odznacza się wysokim niezdecydowaniem. 



Komentarze