Spis moich objawów zaburzenia lękowego.








Zaczęło się z grubej rury, podobnie jak prawie 10 lat temu, czyli od serca, dokładniej to od żołądka (myślałam, że się czymś truje), ale dojdźmy już do serca. Pamiętam, był piękny maj, jak nigdy w Irlandii, wróciliśmy z kawiarni i zrobiłam się mega senna. Postanowiłam się położyć, co raczej mi się nie zdarza w ciągu dnia i się zaczęło, pocenie, walenia serca, jakieś dziwne sny, Bóg wie co, potem doszedł żołądek, dreszcze. Przez kolejne dni, jak tylko chciałam położyć się spać, to się zaczynało. Serce to nie wiem co się z nim działo, ale chyba wszystko. "Stawało", "ruszało", kołatało, przeskakiwało, zwalniało, oczywiście jak każdy nerwicowiec zakupiłam ciśnieniomierz, który mi pokazywał cuda wianki, skończyło się tym, że tak się nakręciłam, że dwa dni byłam w stanie niemal nieustannej paniki i braku snu. Bardzo szybko pojawiło się też, znane mi już poczucie "innego świata", wrażenie, że jestem w innej rzeczywistości, że nic już nie jest jak kiedyś, do tego dołączyła oczywiście analiza. No nie będę się rozpisywać szczegółowo, bo to by książka z tego wyszła, więc polecę w punktach:

- serce to jak już wspomniałam działo mi się z nim wszystko, jeszcze wpadłam na genialny pomysł i kupiłam sobie zegarek z pomiarem pulsu, na który oczywiście obsesyjnie zerkałam i który pokazywała mi takie kwiatki jak 170 uderzeń przy lekkim spacerku  👀

- ból brzucha, jelit, biegunki takie, że nie wychodziłam z domu, tygodniami nie mogłam prawie nic zjeść i żywiłam się bułkami i bananami, co zjadłam to mnie truło, do tego odczuwałam paniczny wręcz lęk przed zarazkami, wszystko wydawało mi się potencjalnie niebezpieczne, źle umyte, daty ważności sprawdzałam po 1000 razy, schudłam tak, że jak mnie matka zobaczyła po powrocie do Polski to się przeraziła moim wyglądem, chuda ( a z natury jestem bardzo szczupła ), blada, przeraźliwie smutna, na oko było widać, że niezbyt dobrze ze mną

- potworna senność w ciągu dnia i nienaturalne pobudzenie w nocy powodowało, że ciągle byłam zmęczona, co noc potrafiłam mieć koszmary, paraliże przysenne, serce waliło mi jak oszalałe jak tylko chciałam położyć się spać, a moje ciało podskakiwało, zasypiałam z ogromny trudem, albo wcale, noce potrafiłam spędzać na krążeniu pomiędzy łóżkiem a WC 

- bóle mięśni takie, że bolało mnie dosłownie całe ciało, buty zimowe były dla mnie za ciężkie, do tego stopnia, że powłóczyłam w nich nogami, a wejście po schodach kończyło się niemal paraliżem nóg (raz chciałam się dosłownie położyć na ziemi, bo nie byłam w stanie iść)

- wejście do pubu czy jakiegoś głośniejszego miejsca kończyło się stanem odrealnienia i wrażeniem, że zaraz zacznę płakać, krzyczeć, biec, ale też przesiadywanie samej w domu, również kończyło się wrażeniem nierealności otoczenia 

-obsesyjne analizy, które leciały sobie w mojej głowie 24/7, przymus powtarzania co mam robić  i to powtarzania po milion razy, bo wystarczy, że mi się słowo nie zgodziło, albo za mało płynnie coś przemyślałam i leciałam od początku, do tego mnóstwo kompulsji, cały czas musiałam coś przemyśleć, a że te przemyślenia nie miały końca i wręcz zalewały moją głowę, to kończyły się często paniką i/lub stanem odrealnienia, w czasie tych rozmyślań miała mnóstwo "atrakcji" typu uderzenia gorąca, zimna, wrażenie, że za chwilę oszaleje, albo że mnie rozerwie od środka, intensywność tych analiz przerażała mnie do tego stopnia, że z lęku dostawałam odrealnień, pamiętam jak kiedyś stałam w Tesco, a myśli wręcz zalewały moją głowę, czego w żaden sposób nie mogłam zatrzymać i miałam wrażenie, że za chwilę napięcie rozerwie mi twarz 

- bóle w klatce piersiowej, gniecenia, wrażenie rozrywania, bóle szczęki i lewej ręki, nerwobóle takie, że ledwo mogłam oddychać  

- potworny wręcz lęk przed zarazkami, bakteriami, do takiego stopnia, że bałam się wejść do autobusu czy kina, lęk przed tym, że zachoruje i nie będę w stanie się wyleczyć 

- duszności, wrażenie czegoś w gardle, ciągłe przełykanie, bo wydawało mi się, że coś tam mi utknęło 

- paniczny wręcz lęk, że tak już mi zostanie, że nigdy mi to nie minie 

- makabryczne wyobrażenia w głowie, które w najlepszych momentach miałam wręcz ciągle, wieczorami chodziłam zazwyczaj na spacer z moim facetem i to było piekło, całą drogę jak tylko leżało gdzieś jakieś szkło lub widziałam coś ostrego to się zaczynało, aż mnie skręcało od tych wyobrażeń 

- natrętne wrażenie czegoś w różnych częściach ciała i paniczny lęk przed tym  :D do tego stopnia, że tygodniami chodziłam zgięta w pół bo miałam wrażenie czucia pępka i doprowadzało mnie to do obłędu i poczucia, że już zawsze będę się tak czuć 

- rozchwianie emocjonalne level master, ogromna wręcz nerwowość, płaczliwość, ciągłe natręctwa w głowie związane z poczuciem winy, uporczywe wyjaśnianie sobie czegoś z innymi 

- uderzanie gorąca, albo masakrycznego wręcz zimna, do takiego stopnia, że aż mi zęby latały 

- upewnianie się po milion razy w głowie, że coś sprawdziłam, przemyślałam aż do poczucia, że mi odwali od tego 

- ogromne wręcz osłabienie, wchodziłam do sklepów i robiło mi się momentalnie słabo, niedobrze ( ale nawet to mnie od nich nie odgoniło, bo kocham zakupy  💕)

- lęk przed nożami i ostrymi przedmiotami, pamiętam jak zmywałam i nagle dostałam ataku paniki na widok noża do takiego stopnia, że uciekłam z kuchni do sypialni i leżałam tam pół dnia rycząc jak opętana, że chyba zwariowałam 

- lęk przed tym, że zrobie sobie coś przez sen, albo w jakimś stanie nieświadomości, bałam się wysokich pięter, ostrych przedmiotów blisko mnie, paniczny wręcz lęk przed samobójstwem  

- na spotkaniach towarzyskich miałam jakieś dziwaczne i makabryczne wyobrażenia np. że koleżanka wbija we mnie swoje paznokcie 

- lęk wywoływało we mnie wszystko, każda myśl, cokolwiek robiłam to po chwili zaczynałam się tego bać, jaki kichnęłam to zaczynałam się bać, że tak mi zostanie, to samo było z czkawką, albo z czymkolwiek innym, bezsenna noc a ja zaczynałam się już bać, że nigdy nie zasnę i umrę z braku snu 

- przerażały mnie też rozmowy na forum, podobnie jak niektórzy uczestnicy  😱

- bałam się luster i że moje odbicie zacznie się do mnie uśmiechać, albo robić coś innego niż ja ( był taki horror ) 

- męczyło mnie obsesyjne wręcz poczucie, że coś powiedziałam lub zrobiłam źle, ciągle analizowałam to co robię i ciągle coś robiłam wg. siebie nie tak, czym się zadręczyłam, przykład: zadzwonił do mnie ojciec, a ja się zadręczałam, że za mało entuzjastycznie z nim rozmawiałam

- wzruszałam się wszystkim, każdego mi było żal, świat jawił mi się jako miejsce pełne bólu i cierpienia 😭

- męczyło mnie uporczywe poczucie winy za jakieś mniej lub bardziej prawdziwe błędy z przeszłości i poczucie, że jestem złym człowiekiem i zaraz się o tym wszyscy dowiedzą i spotka mnie za to zasłużona kara

- moja przeszłość, dzieciństwo jawiło mi się jako jeden wielki dramat, uporczywie wspominałam jakieś sprawy z przeszłości i godzinami je ruminowałam, czułam wręcz obsesyjną niechęć do matki 

- każda nawet najdrobniejsza wymiana zdań, jakieś drobne nieporozumienie doprowadzało mnie na skraj rozpaczy, nie potrafiłam zostawić żadnego tematu, wszystko godzinami mieliłam w głowie

- uporczywe poczucie krzywdy i żalu  

- natrętne myśli związane z oburzaniem i miliony ruminacji w tym temacie, uporczywe planowanie mojego wychodzenia z zaburzenia, ciągłe analizowanie czy dobrze to robię, czy na pewno robię wszystko jak trzeba 

-natręctwa związane z relacjami z innymi ludźmi 

- totalna panika i histeria w momencie gdy zaczęłam mieć problemy zdrowotne, nie jestem w stanie opisać tutaj słowami jak się czułam, ale w tym momencie przerażenie u mnie osiągnęło punkt, w który dosłownie bałam się już nawet oddychać,  jednocześnie nie chciałam podejmować żadnych działań, wszystko wydawało mi się bez sensu, a moje życie skończone, zalewały mnie natręctwa, że nigdy z tego nie wyjdę, że to już koniec mojego życia, doszło do tego, że pojawiły się myśli samobójcze, całymi dniami wyłam ( nie płakałam, ale dosłownie zwijałam w pościeli z rozpaczy )

-stany depresyjne, wszystko nie miało sensu, mój stan mnie przerażał, a jednocześnie nie widziałam z niego wyjścia, każdą sugestię odrzucałam jako niewykonalną 

- bałam się, że przestane umieć ...chodzić, wydawało mi się ciągle, że dziwnie chodzę, bujam się, miałam wizje, że upadnę i nie będę potrafiła wstać

- ciągle miałam wrażenie, że na coś choruje, albo zaraz zachoruje, oczywiście czytałam objawy i każdy praktycznie miałam 

-potrafiłam cały niemal dzień się trząść 

- z czasem osłabienie, do tego stopnia, że męczyła mnie rozmowa, albo wejście po schodach, rozmawiając przez telefon musiała leżeć, bo po 15 minutach nie miałam już siły stać, męczyłam się niemiłosiernie szybko, pociłam, cokolwiek robiłam to musiałam się po tym położyć odpocząć, do tego zaczęły się niekończące się infekcje 

Komentarze

  1. No to ja mam luzik �� pamiętam jedną dziewczynę co truła Wiktorowi o tym pępku może to Ty�� i to jest przykład ze jak się chce to się da�� jak długo miałaś te objawy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam o tym raz na forum, więc może to ja :D Chociaż, żeby truć Wiktorowi o czymkolwiek, to już raczej nie ja. Ja dość rzadko się zwierzałam na forum ze swoich objawów, przez co pewnie sporo osób myślało, że jest u mnie lepiej niż było. Jak długo? Różnie, bo jedne mijały, inne się pojawiały, ale tak z przynajmniej 1,5 roku jak nie lepiej, większość tych objawów była.

      Usuń
    2. Wow że dałaś radę.. Ja mam kompusje ale ucinam ale ile mnie to pracy kosztuje 🥵🥵🤨 mam też uczucia wyczulenia na nogach.. Jak mija to lęk ogólny, jak nie w dupę to w twarz ale wiem wiem akceptacja 😁

      Usuń
    3. Jak sobie radziłaś z tymi kompulsjami albo z tymi odczuciami w ciele np w pępku, nogach itp😁

      Usuń
    4. Kompulsji nie wykonywałam, wystawiając się przy tym na odczuwanie narastającego lęku i wrażenia, że zaraz wywali mnie w komos. A z odczuciami nie próbowałam sobie radzić. I to jest zdanie klucz.

      Usuń
    5. Właśnie ten kosmos 😄 dobrze ujęłaś 😁

      Usuń
  2. Kurcze Katja wielkie dzięki za ten wpis.❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. No widzisz, zawsze można się pocieszyć, że ktoś miał gorzej i żyję ;) Ze mną to jedynie Wiktor mógłby konkurować jeśli chodzi o wachlarz objawów :D

      Usuń
    2. Jak Wiktor wyszedł z tego to ja też musze starać się Katja.

      Usuń
    3. Każdy może wyjść z tego.

      Usuń
  4. Jakkolwiek to zabrzmi, jak się CIESZĘ, że nie jestem z tym sama! Super, że z tego już wyszłaś! :)
    Ja mam aktualnie wyobrażenia i natrectwa dotyczące wszytskiego. Ze mam depresję, że sobie coś zrobię, przed chwilą czytalam artykuł o pilkarzu, ktory popełnił samobójstwo więc balam, że ja też tak zrobie. Naczytałam się o objawach schizofrenii, m. In że ktoś ma poczucie, że jakaś siła nim stresuje, więc tadam zastanawiam się czy ktoś mną nie steruję, wmawiam. Sobie ze tak jest, jednocześnie wiedząc że to nieracjonalne. Derealizacja i depersonalizacja są ze mną na codzien, chociaż aktualnie depersonalizacja góruje. Kim jestem, po co jestem, jestem zlepem komórek, jak to możliwe że chodze, mowie, jem, myślę. Dobrze, że jest to forum, ta strona i ktoś kto mnie zrozumie bo już czasami nie wiem czy mam się śmiać czy płakać :D
    PS smiac się też za dużo nie mogę, bo jak się cieszę, to też zle bo wkreca sobie chorobę dwubiegunową. Po czym, wmawiam sobie, że jej nie mam i specjalnie tak sobie wmawiam, aby zatuszować psychozę. Powiem Wam tak : nic mnie juz nie zdziwi :p
    Albo może lepiej nie będę tak pisac, bo doświadczę jeszcze czegoś co mnie zaskoczy... 🙄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam jeszcze napisać, że jakakolwiek wzmianka o samobójstwie wywoływała u mnie atak paniki i w ogóle straszyło mnie niemal wszystko, więc ciagle chodziłam z miną zapłakanego kota z memów, a słowo przewrażliwiona słyszałam częściej niż swoje imię. Można powiedzieć, że nic co straszne, nie było mi obce. :D Trzymam kciuki

      Usuń
    2. Tak czy siak, mega szacun że się z tym uporałaś i jeszcze większy szacun, że dzielisz sie swoimi doświadczeniami :) mi to bardzo pomaga i mysle, że wielu innym osobom, którym już brak sił oraz w wiary w lepsze jutro również.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Sił może czasem braknąć, ale trzeba trzymać się wiary, to bardzo ważne. Dzięki wielkie za miłe słowa i pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Katja mam pytanie jak być zdrowym egoistą, żeby później nie denerwować się że ktoś mnie oszukał, itp?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie jestem lojalny względem siebie, dlaczego poświęcam siebie, w imię czego to robię, co próbuje w ten sposób sobie dać i co tak naprawdę dostaje.

      Usuń
  6. Katja a miałaś dni podczas odburzania dłuższego że nie miałaś sił i pół dnia płaczesz.. Jestem zła na siebie że jestem słaba..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różne momenty miałam. Płaczu u mnie w ogóle było dużo, najpierw, bo co się ze mną dzieje i dlaczego, potem, bo ja nie wytrzymam, a to nie przechodzi, a z czasem z totalnej bezradności i innych problemów. Popłakać czasem trzeba, byleby nie wkręcać się to zbyt długo i nie zawierzać myślą, które przekonują cię, że to nigdy nie minie itp.

      Usuń
  7. Dziekuje katja, widzę swoje błędy w odburzaniu. Za bardzo analizuje swoje błędy z przeszłości. Człowiek jest taka osoba żeby uczyć sie na bledach i tego nie robic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędy są konieczne do rozwoju. Jeżeli chcesz unikać błędów, to unikasz teraz rozwoju.

      Usuń
  8. Katja mam prośbę o fobii społecznej możesz napisać, nie wiem czy miałaś to. W skrócie rodzice za mnie wszystko robili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego akurat nie miałam. Aczkolwiek jakieś tam lęki na tym tle się pojawiały, ale bardzo szybko je przełamywałam, więc akurat tutaj wyjątkowo był spokój. Napiszę o rodzicach.

      Usuń
  9. Czytając Twoje objawy przypomniało mi się pierwsze natręctwo, które mnie przerażało, a które minęło (nie było aż tak ważne dla mnie) ale pamiętam to uczucie, gdy pierwszy raz przyszło i nie wiedziałam czy ja zwariowałam do reszty czy co się ze mną dzieje...
    Bałam się, że stracę kontrolę i znajdę klientów firmy w której pracuję i im coś zrobię. Do tego stopnia, że jak miałam wpisać w dokumentach jakieś dane, to dostawałam ataku paniki. No teraz to mi się wydaje "jak mogłam się tego bać?". Czyli tak musi być ze wszystkim, że jest to wyolbrzymione i karmione uwagą, która temu nadajemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest właśnie ta percepcja zmienionego stanu, gdzie rzeczy wręcz absurdalne, wydają nam się potencjalnie niebezpieczne, bo przecież nie masz 100% gwarancji, że tak się nie stanie (a w lęku chcesz mieć 1000% gwarancji), tak jak nie masz 100% gwarancji, że nie spadnie ci na głowę jakaś część Boeinga, więc też w sumie można się tego obawiać :D i na tej zasadzie można się absolutnie wszystkiego obawiać, chociaż pewne myśli "przyklejają się" nam bardziej, a inne mniej w zależności od tego, co nam w duszy gra.

      Usuń
  10. Kurcze, czasem dobrze poczytać, jak to wygląda z perspektywy innych ludzi. Ja zacząłem swoją "przygodę" jakieś 7 lat temu. Znalazłem pasje, której się oddałem w całości, zacząłem brać leki, poszedłem na terapię poz-beh, która trwała jakieś 2 lata ��. Dopiero po jej zakończeniu i upłynięciu kilku miesięcy, zacząłem odczuwać względny spokój. Można powiedzieć że mogłem w miarę normalnie funkcjonować. Stworzyłem fajny związek z cudowną osobą, zamieszkaliśmy razem. A jednak coś zaczęło się psuć. Straciłem zapał do pasji, miałem problem z chodzeniem systematycznym do pracy, coraz mniej motywacji do działania. Podjęliśmy z psychiatrą decyzję o próbie redukcji leków i się zaczęło. Najpierw jeden atak paniki, drugi, trzeci itd. Aż w końcu nadszedł moment w którym wszystko runęło jak domek z kart. Miałem jechać na plan zdjęciowy, a nie miałem na to ochoty. Dostałem tak silnego ataku paniki, że tylko Xanax pozwolił się opanować. O tego momentu w czerwcu tego roku, nie mogę się pozbierać. Jest gorzej niż na początku nerwicy. Pół roku zwolnienia w pracy, próby powrotu, kończące się atakami paniki, kilka dni lepszych i potem znów nawrót. Co najgorsze odczuwam teraz silne pogorszeniu nastroju, cały czas myślę że mam depresję, że psychiatra nie umie mi pomóc, że nie widzi tego że mam depresję. Podjąłem teraz terapię w nurcie psychodynamicznym, ale ciągle widzę świat w szarych barwach. Ciężko, kiedy trzeba płacić za terapię i zobowiązania, a powrót do pracy jest w zasadzie w tej chwili niemożliwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam Ci wysłuchać mojego pierwszego nagrania. Myślę, że to co zrobiłeś to: zająłeś umysł czymś innym (pasja) i odciążyłeś lekami, nigdy jednak nie zrozumiałeś z czym właściwie się mierzysz, dlatego w momencie gdy znowu coś zaczęło się psuć, dałeś się ponieść iluzji. To jest niestety ogromny błąd, który ja również kiedyś popełniłam, tj. uspokajanie zaburzenia, bez zrozumienia go, co skutkuje tym, że gdy znowu przeciążymy układ nerwowy (a zrobimy to, bo nie zrozumialiśmy za pierwszym razem co się z nami stało i dlaczego) to wkręcamy się na na nowo, często jeszcze mocniej.

      Usuń
  11. Katja mam pytanie jakie książki czytałaś i były tobie pomocne?

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję za ten wpis, ocd to taka mała schizofrenia...mam silne, aczkolwiek przez leki wyciszone... A to poczucie winy, krzywdy, żalu to ocd? Czy już depresja?🤔 Bo ciągle mam takie odczucia....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Typowe zaburzenie lękowe i z depresją nic nie ma.

      Usuń
    2. Wnioskowanie osób z zaburzeniem jest zawsze takie: czuje smutek, żal, krzywdę znaczy depresja, a depresja znaczy samobójstwo. Oczywiście jest to nerwicowy straszak. Poczucie silnych emocji w zaburzeniu, jest jak najbardziej zrozumiałe, w końcu mamy przeciążony układ nerwowy.

      Usuń
  13. Katja na poczucie krzywdy, np. dużo osób mnie oszukało na pieniądze jest nauka asertywności?

    OdpowiedzUsuń
  14. Niekończące się infekcje? Poważnie to też zaburzenie? Ja od 2 lat jestem non stop chora, przeziębiona. I to osłabienie ze po 5 minutach sprzątania muszę odpocząć 🤦 Dzięki za wpis bardzo pomocny dla mnie. Te dwie kwestie nie dawały mi spokoju właśnie i szukałam bialaczki a ona w wynikach nie chciała wyjść 😂 Lekarz i psycholog zasugerowali że to nerwicowe to nie chciałm wierzyć, bo nie można mieć w miesiącu dwóch infekcji, nierealne 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciągle aktywowana reakcja walcz lub uciekaj powoduje zablokowanie układu odpornościowego, i wyrzut hormonów stresu, co może powodować właśnie wspomniane niekończące się infekcje.

      Usuń
    2. Dziękuję pięknie za odp 🙂

      Usuń
  15. Cześć , co możesz powiedzieć o lęku wolnopłynącym? . Zmagam sie juz z tym rok , somaty co chwile sie wymieniają lub mysli . Staram sie jak najcześciej zmieniać otoczenie myślowe , żeby sie tym nie zajmować plus pozwalam sobie odczuwać to wszystko . Zaczynam sie zastanawiać czy kiedykolwiek puści ten lęk .

    OdpowiedzUsuń
  16. Można do Ciebie się jakoś odezwać? Potrzebuję rozmowy z kimś kto z tego wyszedł..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jakim celu potrzebujesz tej rozmowy? Warto sobie zadać to pytanie, by nie tracić swojego i kogoś czasu. W niedługim czasie będę prowadziła konsultację.

      Usuń
  17. A jeśli chodzi o serce to jakie miałaś objawy. Dłuższe przerwy, uczucie zatrzymania na dłuższą chwilę czy co? O czy robiłaś badania w związku z sercem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaburzenie zawsze najmocniej dowalało mi na wieczór, gdy człowiek chcę sobie odpocząć, zrelaksować się, to u mnie się zaczynało. Kładę się spać a moje serce wali jak szalone, łomocze, przeskakuje, gorąco-zimno, wrażenie słabości, omdlewania, dreszcze, wrażenie, że serce staje i gwałtownie rusza, ból żołądka, mdłości, parcie na pęcherz. No cuda wianki. Jeśli chodzi o serce to oczywiście uderzyłam z paniką na SOR, tyle że w Irlandii i tam zrobili mi wszystkie możliwe badania jeśli chodzi o tę część ciała (łącznie z holterem na 3 dni) i wyszło, że jest ok. Chociaż pierwsze tygodnie zaburzenia to był non-stop jeden wielki "atak serca" dla mnie. A o spaniu to mogłam sobie pomarzyć.

      Usuń
  18. „…uspokajanie zaburzenia, bez zrozumienia go, co skutkuje tym, że gdy znowu przeciążymy układ nerwowy (a zrobimy to, bo nie zrozumialiśmy za pierwszym razem co się z nami stało i dlaczego) to wkręcamy się na na nowo, często jeszcze mocniej.”

    Czym jest dla Ciebie Kasiu zrozumienie zaburzenia? Czy chodzi o zrozumienie mechanizmu akceptacji czy mechanizmu nadawania wartosci myślom? Czy o co chodzi? Z gory dzieki za wszelkie wskazówki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrozumienia tego, w jaki sposób działa zaburzenie lękowe, oraz tego w jakim sposób doszło u mnie do pojawienia się zaburzenia lękowego.

      Usuń
  19. Hej, świetny blog, niestety u mnie się zaczęło od tego ze boje się ze zachoruje.
    Mdlałam, serce mi waliło, nerwobóle brak oddechu i wiele innych do tego stopnia ze w ciągu roku potrafiłam z 5 razy być na sor.
    Najgorszy moment dopadł mnie około 2 miesiąc temu kiedy moje myśli zaczęły być już straszne takie jak ze komuś coś zrobię ze sobie coś zrobię z tej desperacji albo myśli pedofiliczne.
    Jest to taki lek nie do opisania, za 3 miesiące biore slub a nie jestem w stanie myśliwce o niczym innym jak o tych myślach.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa. Też przerabiałam etap SOR-u, a następnie lęku, że mi odwali i coś sobie zrobię, w takiej samej kolejności jak Ty. To czas słusznie u mnie miniony i u Ciebie on też przeminie.

      Usuń

Prześlij komentarz