Czy nerwica to "przyjaciółka" na całe życie? Cześć 1 /szkic/.


 


Zapraszam do odsłuchania. 





Komentarze

  1. Super nagranie. Potwierdza trafność moich analiz i zaproponowanej metody wyjścia, i nakręciło mnie tak, że zjadłem pól kilo czekolady.
    Mam kilka uwag i wrzucę tu dwie, odnoszącą się do fenomenu "dziwnostanu" oraz istoty i funkcji sygnału lęku (czym wypada się blizej zająć).
    Ok. 07:40 mówisz:
    "Dlatego macie poczucie dziwności, nierealności, ..."
    To przekłamania percepcji. W tym momencie umysł przełączył się w "świat równoległy", a świadomość widzi, że myśli, którymi się on zajmuje kompletnie nie przylegają do rzeczywiści, jaką postrzegamy wzrokiem, słuchem itd. O "świecie równoległym":
    https://www.czlowiekczujacy.pl/2023/12/przyczyny-zaburzen-lekowych-szkic.html?showComment=1702224022964#c7803608421033017740
    Ok. 08:10 mówisz:
    "A dlaczego tak się dzieje? Otoż normalnie jest tak, że jest zagrożenie ..."
    (Uwaga na boku: tam, gdzie używasz "stan zagrożenia", dla jasności powinno byc uzyte "stan POCZUCIA zagrożenia")
    W świetle moich analiz:
    Normalnie świadomość jest w stanie rozróżniać sygnały REALNEGO zagrożenia od PROJEKCJI stanów zagrożenia (czy to komunikowane z zewnątrz, jak np. film-horror, czy wewnątrz, tj. serwowanych umysłowi przez pamięć na zamówienie, zwykle celem "przetwarzania" (tryb 2 lub 3 obsługi sygnalu lęku, o czym może innym razem) i w przypadku własnych projekcji świadomość automatycznie podejmuje, z "worka" wszystkich serwowanych (tj. wylonionych na zasadzie "asocjacji" - tak funkcjonuje pamięć) myśli, tylko tę jedną, którą wybrała do obróbki (tj. rozwiązania), odrzucając wszystkie inne (tj. praktycznie nie poświęca żadnej z nich ani chwili czasu - nie utrwala ich zapisu).
    Umysl zaburzony, nie wyćwiczony w dyscyplinie selekcji myśli, będzie mozolnie przebierał w tym "worku", dosłownie się w nim grzebał, gdyż nie majac pojęcia, ktorą spośród multum serwowanych myśli powinien się zająć, będzie jedynie w stanie roztrząsać po kolei każdą jedną z nich, w poszukiwaniu "rymu" do aktualnie rozważanego (tzn. postrzeganego przez świadomość) problemu. I w trakcie tego grzebania się, startuje proces "samonakrecania się" (co czasem "wywala korki"), ponieważ w sytuacji pojawienia się lęku, on własnie staje się aktualnie rozważanym problemem (tzn. bieżącym procesem) i, konsekwentnie, bez wyjątku wszystkie serwowane przez pamięć myśli będą "myślami z kontekstem lęku" (i z potencjałem wzbudzania lęku, tj. pompowania adrenaliny), jak to jest opisane tam:
    https://www.czlowiekczujacy.pl/2023/11/obsesje-i-kompulsje-w-zaburzeniu.html?showComment=1700081974690#c5220183317963551830
    cdn. ...
    I

    OdpowiedzUsuń
  2. Innymi słowy, umysł zaburzony skonfrontowany z lękiem doznaje "przyćmienia" (nie ogarnia sytuacji i zaczyna kombinować na jakichś tam, sobie arbitrarnie wybranych prawach "stanu wyjątkowego"), i w drodze "wyjątku" dosłownie olewa zasadę selekcji myśli (którą skądinąd dobrze "zna" i nawykowo używa we wszyszkich innych sytuacjach), przez co nieuchronnie traci orientację. Swiadomość (wszak zrezygnowała z roli nadzorcy dla poczynan umysłu) biernie przygląda się temu procesowi chaotycznego grzebania się umysłu pośród tych niezliczonych myśli (w poszukiwaniu tej jednej, ktora byłaby odpowiedzią, czyli "rozwiaząniem"), z których każda, gdy tylko znajdzie się w ognisku UWAGI, podnosi poziom lęku (i ponadto jej WAGE, a na dodatek jej zapis jest niepotrzebnie utrwalany). Opuszczenie tego stanu jest możliwe, gdy wlasciciel głowy uśnie, lecz jest wysokie prawdopodobienstwo, że następnego poranka umysł na nowo podejmie się próby rozwikłania sytuacji (na co nie ma żadnych szans). Ten stan "mentalnego oblężenia" może się zakonczyć dopiero, gdy świadomość, rozpoznając kompletną niezdolność umysłu i jego wręcz subwersyjne działania, uzna stan totalnej porażki, wróci do roli nadzorcy i postanowi zarzucić sprawę (tj. zakaże umysłowi lub go skutecznie "zniechęci" do dalszego zajmowania się nią). Ten stan porażki zagniezdzi się w świadomości jako przestroga na przyszłość i będzie towarzyszył jej permanentnie "w tyle glowy", okazjonalnie zlecjąc umysłowi szukania jakichś metod profilaktycznych. Będą to naiwne strategie uników i/lub pozornych zabezpieczen, które mogą mieć jakies cząstkowe sukcesy, lecz ponieważ problem w swoim zarodku pozostal nieruszony, nie ma żadnej gwarancji, że incydent się nie powtorzy. Leży w naturze tych procesów, że każdy kolejny taki incydent będzie bardziej dotkliwy od poprzedniego, mimo, że w samej istocie fenomenu czy konstytucji umyslu nic się nie zmieniło, a jedynie w pamięci przybylo "nierozwiązanych" problemów lęku, o czym warto pamiętać, aby nie panikować.
    Krótko: Takie bywają skutki harców "bezpańskiego umysłu".
    Kasiu, odezwij sie.
    AdamK

    OdpowiedzUsuń
  3. Fenomen na poziomie elementarnym, poczynając od ~04:20
    "Odpala się" tu iluzja stanu zagrożenia. Jak pozyskać dystans i zapobiegać?
    Dla ilustracji rozważmy możliwe punkty wyjściowe pojawienia się lęku:
    Najpierw pojawia się PIERWOTNY lęk (ważne: lęk ZAWSZE zleca umysłowi zadanie z najwyższym priorytetem, wymuszając porzucenie innych):
    1. Sytuacja REALNEGO (lub potencjalnie realnego) stanu zagrożenia
    a) zewnętrznego, sygnalizowana zmysłami wzroku, słuchu itd. (zródło oraz istota zwykle łatwo rozpoznawalne), albo
    b) wewnętrznego, sygnalizowana odczuciami dotyku, bólu itd. (np. ból sygnalizuje jakiś realny problem w organizmie, wiec zasadnie wzbudza obawę/lęk).
    2. Sytuacja PROJEKCJI (tj. niedotyczącego nas, "tu i teraz") stanu zagrożenia
    a) np. sytuacja zewnętrzna wzbudzająca lęk (oraz związana z nim myśl, tj. ta PIERWOTNA myśl z kontekstem lęku); może to być jakaś obserwacja, czy jakieś zasłyszane zdanie itp. (w świadomości powstaje projekcja zewnętrznie generowanego stanu zagrożenia), albo
    b) spontaniczne wspomnienie (przywołanie z pamięci) np. jakiejś informacji, sceny z filmu, sytuacji lękowej, choćby na zasadzie przypadkowego skojarzenia (wewnętrznie generowana projekcja).

    W przypadku 1a osoba zaburzona, na szczęście, nie ma zasadniczo poważnych problemów z właściwą obsługą (tj. zażegnaniem zagrożenia), aczkolwiek wobec niezdolności wypracowania należnych schematów reakcji i profilaktyki (wskutek "lunatycznych" reakcji na 2a oraz niekontrolowane 2b) jej możliwości będą zaniżone. Rzec można, osoby zaburzone żyją poniżej powszechnych standardów bezpieczenstwa.
    Ponadto, z każdym takim incydentem może się im coś "przykleić" wskutek "lepkości" (asocjacyjność, to cecha ludzkiej pamięci; jak ta używana w algorytmach tzw. "sztucznej inteligencji" np. do serwowania tematów na google/youtube itp. - odrębny temat).

    W przyp. 1b zaburzeni notorycznie polegają. Pozwalają umysłowi SWOBODNIE dryfować pośród serwowanych przez pamięć myśli "przyklejonych" (klejem łączącym je wszystkie jest "kontekst lęku"), NIE DBAJAC O TRZYMANIE SIE TEMATU. Każdy "skok w bok" jest karany wzrostem lęku. Swiadomość traci orientację już po kilku krokach "w bok" (pamiętajmy, że dorosła osoba jest w stanie śledzić typowo 5-7 wątków; powyżej "traci wątek" i to jest moment "wchodzenia do banki", tj. w "świat równoległy" i towarzyszący mu dysonans poznawczy - odczucie dziwności/nierealności).
    Ponieważ sygnał lęku zawsze wymusza zajęcie się rozwiązywaniem problemu (lęku), umysł, wobec braku dyscypliny (i nadzoru), PODEJMUJE bezkrytycznie kolejne serwowane przez pamięć myśli, zamiast koncentrować się na konstruktywnym rozwiązywaniu PIERWOTNEGO PROBLEMU. W momencie, kiedy "wątek się urywa", świadomość "traci z oczu" ten PIERWOTNY problem i zaczyna postrzegać stan lęku o trudnej do zidentyfikowania przyczynie. Logicznym jest, że w tej kondycji świadomości wszelkie próby rozwiązywania (tak abstrakcyjnego) problemu będą skazane na porażkę, a ponieważ świadomość zaburzonego nie widzi tej trywialnej możliwości, jaką jest momentalne porzucenie takiej "zadymy" dyrdymałów (z czym świadomość wolnego umysłu zwykle nie ma problemu), poddaje się ona (wewnętrznie zaprogramowanemu) przymusowi szukania rozwiązania problemu (lęku).
    Tym sposobem świadomość staje się niewolnikiem i tkwi uwięziona w "bance" kreowanej przez umysł. To odwrócenie ról PAN<->SLUGA jest niedopuszczalne, bo umysł jest sam sobie głupi ("inteligencja nie chroni przed głupotą").
    Analogicznie dzieje sie w przypadkach 2a i 2b.
    Myśli natrętne są bez wyjątku "dziećmi baniek".

    Umysł wolny przetwarza projekcje (2) celem rozwijania rutyn reakcji i profilaktyki, tj. bezpiecznego funkcjonowania, przy czym 2b nie są spontaniczne, a na "zamówienie"; wszelkie myśli "przyklejone" do zamówionej są zwykle ignorowane.
    Pytania mile widziane.
    AdamK

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć Kasiu. Czy miałaś takie natrety ze się kompletnie załamiesz i wpadniesz w gorszy stan niż jesteś? Mam natrerne mysli już różnego rodzaju ale nie robią na mnie wrażenia po pewnym.czasie ale obecnie straszą mnie takie ze sobie nie poradzę se to za silne I bojebsie bo mialam już takie ale teraz wywołują u mnie większy lek I boje sie ze zaczyna się coś gorszego jakieś ciężkie ocd albo jeszcze gorzej jakas depresja. Kiedyś na zaburzonych czytałam historie osoby która miała tak ciężka nerwice natrectw ze jie mogła przestać wykonywać kompulsje i była w szpitalu psychiatrycznym. Boje sie ze przydarzy się to i mnie bo skoro ktoś sie tak podkręcam to i ja mogę przecież. Z Drugiej strony mam wrażenie że już mniej się boję niektórych wkrętów które mialam ( lęki i skrzywdzeniu ludzi lub siebie) ale ciagle boje sie utraty kontroli. Mam takie poczucie frustracji I zlosci na siebie ze tyle to trwa ja już mam wiedzę a jednak teraz jakoś mocniejszą jest niepewnosc siebie i takie nawet mam wrażenie że na siłę szukam problemu mimo że te mysli wcześniej po mnie bardziej spływały. Miałaś coś takiego? Jak do tego podchodzić ośmieszanie ? Racjonalizacja u mnie często wywołuje kolejna myśl a może jednak coś tam i To na mnie nie dziala jakoś bardzo. Mam nadzieję że mój chaotyczny post będzie dla Ciebie zrozumiały. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, niestety i u mnie ocd nabrało takich rozmiarów... Ale nigdy nie miałam wiedzy, doszło do tego że wykonywałam kompulsje dzień i noc... Boże to było straszne, do szpitala poszłam sama...z bezsilności, ale biorę leki, jestem w terapii i jest zdecydowanie lepiej. Ocd miałam od dziecka, ale nigdy takich rozmiarów plus nerwa i hipochondria.

      Usuń
    2. Dodam że byłam w szpitalu psychosomatycznym, i serio dobrze wspominam pobyt !😄 Bardzo dobra opieka, pod każdym względem...i niestety zamknęli ten oddział... Ciągnie grupowke u naszego guru Wiktora plus terapia indywidualna.

      Usuń
    3. Bardzo Ci współczuję i cieszę się że jest już lepiej. Akurat w przypadku moich nstretnych mysli to utwierdza mnie w przekonaniu ze jest się czego bać 😪. Pozdrawiam

      Usuń
    4. Cyt. "... Akurat w przypadku moich nstretnych mysli to utwierdza mnie w przekonaniu ze jest się czego bać"
      Diewczyno, zlituj się.
      Dopóki tkwisz w tym fałszu, nie masz szans wyjścia z zaburzenia, a "utwierdzanie się" w nim, to wpędzanie się w dołek ogólnej niemocy i ostatecznie zrobienie z siebie ofiary losu (na własne życzenie).
      Podkopujesz swoje fundamenty (sfera przekonan to jeden z filarow osobowosci).
      Pojmujesz sprawy dosłownie na opak. Myśli nie są po to, by się ich bać, podobnie z lękiem. Lęk jest ogólnie sygnałem alertu, niezbędnym do życia/przeżycia. Jest postrzeganym przez świadomość, odmiennym stanem psychofizycznym, koniecznym aby momentalnie zwrócic jej uwagę na zawartą w nim treść:
      "Pojawił się problem z kategorii 'egzystencjalnych', najwyższej wagi. Rozwiązanie pilnie oczekiwane."
      Obowiązkiem swiadomości jest wtedy zlecenie umysłowi zadania (rozpoznania i rozwiaząnia) oraz dopilnowanie, by ten należycie i sprawnie wykonał zlecenie.
      Otrzymując gotowe rozwiązanie, świadomość musi ewentualnie podjąć decyzję dzialania (nie zawsze konieczne, np. problem jakiegoś natręta zamyka się już w momencie, kiedy świadomość zarejestruje fakt jego kompromitacji i od systemu limbicznego otrzyma sygnal potwierdzenia poprawności w postaci ulgi).

      Problem zaburzonych leży w tym, że wobec lęku, ich świadomość, akurat na tę okazję, olewa swoje obowiązki i protokoły, a pozbawiony nadzoru umysł bawi się myślami, wyskakującymi jak pop-corny, tworząc z nich różne "cuda". Przy czym ta swiadomosć nagle dziecinnieje: oczekuje, że umysł (przypadkiem?) "poczuje się w obowiazku" dostarczenia rozwiązania. I, przyćmiona uczuciem lęku, nie widzi nawet, że dobrowolnie postawiła się w roli ofiary, zdanej na kaprysy umysłu, ktory zna tylko "dyscyplinę logiki", a "obowiązek" to dla niego abstrakt.
      Innymi słowy, osoba zaburzona, w obliczu lęku zapomina nagle, co to samodyscyplina i odpowiedzialność, a pózniej się dziwi, że boli. I wbrew notorycznym upomnieniom w postaci kolejnych batów, uporczywie trzyma się tego błędnego schematu, i zapuszcza w spekulacje, czy następne baty bedą boleśniejsze, nie widząc, że tym sposobem tylko nakręca lęk (== przenosi się mentalnie do swojego bardzo wczesnego dziecinstwa, poniżej 2 lat, tzn. zanim powstały przeslanki do tego fatalnego nawyku "olewania", kiedy typowo normą jest: zero samodyscypliny, odpowiedzialności, inwencji, refleksji i samodzielności, czyli ogólna mentalna nieporadność.
      Kiedy swiadomosć wyzbywa sie roli nadzorczej, głowa staje się bezpanska i bezwolna - NIEDOPUSZCZALNE w wieku dorosłym (chyba, że "po paru glębszych").

      Tu jest na miejscu kilka wskazówek szczególnie ważnych dla zaburzonych:
      1. Na bazie swoich (własnych) doświadzczen, starajcie się kształtować jedynie przekonania (i w nich się utwierdzać), ktore potwierdzają Wasze możliwości (w dowolnej sferze) i zarazem pozbywać się przekonan o własnych niemożliwościach (gdzie tylko możliwe).
      2. Unikajcie formułowania przekonan w odniesieniu do swoich niemożliwości (czy też negatywnych w jakimkolwiek sensie). "Utwierdzanie się" w tej materii jest zbyteczne i potencjalnie krecią robotą.
      W dowolnej kwestii lepiej nie mieć żadnego przekonania, niz tkwić w fałszywym. Zaburzeni żywią wiele fałszywych przekonan. One stwarzają mentalną barierę, która blokuje wszelkie "chęci szczere", czyniąc je pustymi deklaracjami.
      3. Skupcie się na WLASNYCH problemach i nie szukajcie odpowiedzi, czy analogii u innych zaburzonych, to ścieżka do nikąd.
      4. Zamiast zapuszczać się w dywagacje, czy to OCD, kto co jak ma lub nie ma, spekulacje wybiegające w przyszłość itp. jałowe tematy, należy bezustannie starać się pozyskać kontrolę nad tym, jakimi myślami i w jaki sposób zajmuje się umysł w każdej jednej sytuacji pojawienia się lęku. To podstawa.
      --- cdn

      Usuń
    5. Żabciu, zaburzenie to materia bardzo indywidualna, wymagająca zogniskowanego podejścia, dlatego wszelkie "grupówki" sa jałowe.
      Terapie mają nikle szanse powodzenia (NB terapeuci używający pojęć jak "zaburzenie depresyjno-lękowe", czy "lękowo-depresyjne", "zaburzenie osobowości", czy wkręcający darwinizm lub freudyzm to niewłaściwy adres). Terapia może, w najlepszym przypadku, jedynie wesprzeć starania, bo wychodzenie z zaburzenia opiera się głównie na samodzielnej, konsekwentnej pracy własnej, 24/7.

      Tak wiec Drogie Panie(nki) ...
      Stoicie przed zadaniem, które wedle statystyk (z USA, polskich nie znam) około 2/3 dziewczynek w trakcie kilku pierwszych lat życia (powiedzmy 2-4 lat) opanowuje koncertowo, a pozostała 1/3 niestety polega.
      Hipoteza jest, że są to skutki rodzicielskich zaniedban. Takie dziecko, konfrontowane z lękiem nie jest w stanie od razu trafić na właściwy trop rozwiązan - będzie zaliczało na początku same porażki. Przy każdej jednej pozostanie z lękiem i będzie wołało o pomoc (rozbeczy się). Przy troskliwej opiece zostanie ono niezwłocznie ukołysane i lęk zniknie (próba nieudana, lecz nie ma sprawy). W przeciwnym wypadku stan lęku bedzie trwał, dopóki pompowanie adrenaliny nie osiągnie stanu wyczerpania, tj. ok. 25-30 min. i tyle samo potrwa ten płacz. Dziecko nieustannie eksponowane na takie doświadczenia uświadamia sobie własną bezradność wobec lęku i w koncu rezygnuje z dalszych prób, co ostatecznie staje się nawykiem (automatyzmem) kompletnej bierności umyslu w obliczu lęku (czyli wspomnianego "olewania").
      Stąd, każda zaburzona osoba reaguje tym błędnym refleksem. Dlatego, aby wyjść z zaburzenia, trzeba bezustannie go blokowac, czyli zaprzęgać umysł do procesu szukania rozwiazan i starannie kierowac jego pracą. O wyjściu z zaburzenia można mówic dopiero, gdy w każdej sytuacji lęku umysł "z automatu" będzie momentalnie podejmował próby rozwiązania problemu (tzn. kiedy te nowo wyuczone procesy staną się nawykiem). Na początku jednak (i to zajmie jakiś czas), świadomość musi go do tego "popychać" i ścisle kontrolowac, by nie popadał w stary nawyk "olewania".
      Napisałem tu "próby", gdyż na tym etapie narzucenie umysłowi dyscypliny jest dalece ważniejsze od konstruktywności jego dzialan. Ta dyscyplina pozwala operować poza "banką", gdzie procesy myślowe nie nakręcają lęku. Na tym należy się skoncentrować.

      W odróżnieniu od dwuletniej dziewczynki posiadacie m. in.
      * komplet negatywnych emocji (ona zna tylko lęk),
      * ustalone normy moralne i reguły postępowania,
      * wiele przekonan (w tym niekoniecznie prawdziwe),
      * wiele doświadczen i wiedzy (w tym niekoniecznie prawdziwej).
      Wszystkie te przymioty doroslych są bagażem nieprzydatnym z perspektywy tego problemu, i potencjalnie blokujacym.
      Macie świadomość, że sposób, w jaki do tej pory traktowałyście sygnał zagrożenia, nie funkcjonuje.
      Macie glówki - kombinujcie. Metodą prób i błędow, aż do skutku. Te dziewczynki tak właśnie się tego uczą.
      Jest jeden problem:
      * nie macie pod ręką mamusi 24/7, która utuli i wytłumaczy, że nie ma się czego bać i wszystko jest OK. A to byloby mocno wskazane.
      W zamian macie gotową receptę tam: https://www.czlowiekczujacy.pl/2023/11/czy-nerwica-moze-dawac-korzysci.html

      Pytania mile widziane.
      Pozdro
      AdamK

      Usuń
  5. masz racje, mam silna nerwice, dla corki jestem wsparciem, jest mocno lękowa... łapie duzo zlych informacji choc o zaburzeniu nie moze byc mowy jeszcze, ja ja przytulam gdy sie boi, tlumacze itp ona się z automatu uspokaja, bo skoro mama tak mowi-ufam jej, czyli jest wszystko ok... a ja sama jak to dziecko we mgle, rodzice umarli, dorosla kobieta, a czuje sie jak dzieciak, bojacy sie doroslego zycia, wiec temat zastepczy jest po prostu idealny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasy nerwowe i niepewne, ale ... zaryzykuje.
      Bardzo dobrze robisz i tak trzymaj. Jest jasne, ze dziecko widzace rodzica w leku rowniez odczuwa lek i sie stresuje. Niemniej, rozpoznaje ono rowniez bezblednie, ze to nie jest jego lek, tzn. nie ono jest przywolywane do tablicy celem rozwiazania problemu. Mimo, ze jest ono posrednio rowniez "dotkniete", sytuacja taka stawia je przed poczuciem bezradnosci, nie leku. Takie sa prawidla tego wczesnego okresu: dziecko jest generalnie bezradne (zaklopotane) w niemalze kazdej nowej sytuacji. Wczesnie sie oswaja z tym stanem rzeczy, ma swiadomosc, ze we wszystkich sprawach moze ostatecznie polegac tylko na rodzicach. Widzac rodzica, ktory nie potrafi sobie poradzic z lekiem, postrzega ten problem dokladnie takim, jakim on faktycznie jest (lecz nie jest w stanie skomunikowac tego rodzicowi). Rejestruje ono wiec takie incydenty z zaklopotaniem i tak dokladnie sie to zapisze w jego pamieci, jako wspomnienia OBSERWACJI SWIATA ZEWNETRZNEGO, bez emocjonalnego zabarwienia. Z tego wzgledu zyja one krotko. Tak wiec glowa nie boli.
      Nie wiem ile Twoja corka ma lat, ale jesli dziecko w wieku 6-7 lat nie ma mentalnych "zwisow" w kontekscie WLASNYCH lekow, to najprawdopodobniej ma juz ten problem za soba, na zawsze. Byloby proste zrobic niezawodny test, lecz na tym sie szacowni psychologowie nie znaja, bo oni zajmuja sie "powaznymi naukami".

      Polecam wpis z rykowiska "zaburzeni.pl", ktory sie przypadkiem (dluzsza historia) uchowal: https://www.zaburzeni.pl/post249839.html#p249839
      Jest tam 5 punktow, niestety wytrzepanych jak leci.
      Wlasciwa kolejnosc formowania stanu swiadomosci:
      (1) musi miec przekonanie, ze cos musi sie zmienic,
      (2) musi uwierzyc, ze on sam musi cos zmienic,
      (3) musi uwierzyc, ze on jest w stanie dokonac zmiany,
      (4) musi on uwierzyc, ze jest w stanie zrobic to tu i teraz, oraz
      (5) musi miec swiadomosc, ze jesli zmiana ma byc trwala, to on sam, a nikt inny, musi wziac na siebie odpowiedzialnosc za te zmiane,

      Punkty (2)-(4) to nic innego, jak uwierzyc w magiczna moc, ktora dana jest kazdemu, zaufac sobie. To jest caly myk.
      Punkty (1) i (5) nie wymagaja rozwijania.
      Jesli Twoja wola bedzie niezmiennie skierowana na wytyczony cel, cala reszta przyjdzie sama, wszystko we wlasciwym sobie czasie i porzadku rzeczy.

      Polecam goraco (spisz sobie calosc i starannie przetraw!): UCISZYĆ WEWNĘTRZNE MYŚLI, KTÓRE CIĄGLE KRZYCZĄ - STOICYZM | STAROŻYTNA MĄDROŚĆ
      https://www.youtube.com/watch?v=88UPsM3Bqsg
      Trzymam kciuki.
      Pozdro
      AdamK

      Usuń

Prześlij komentarz