Obsesje i kompulsje w zaburzeniu lękowym i OCD.


 


Zapraszam do odsłuchania.




Komentarze

  1. Kasiu a jak to rozróżnić w pełni? Ja dostałam natretnych mysli jakieś 2.5 roku temu. Związane są właśnie głównie z tym czy coś dobrze powiedziałam czy ejstem dobrym rodzicem czy dobrze się zachowuje itp takie tzw moral ocd w mojej ocenie. Na tym się ten stan zagrożenia u mnie zatrzymał ( rodzina to dla mnie największą wartość i wszystko co wokół niej oscyluje mnie straszy). Ale napewno wcześniej w życiu pojawilo mi się już ocd jakieś 10 lat wcześniej i ogólnie myślę że taka nadodpowiedzialnosc i różne rozterki tex w międzyczasie się pojawiały. Boje sie ze to jednak nie nerwica a ocd. Jak to było u Ciebie? Mialam podobne natrety do Ciebie? Czy w Twoim odczuciu masz pewne cechy ocd czy tej osobowości anankastycznej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni rozróżnić może jedynie psychiatra.
      Moja nagrania mogą być jakąś wskazówką, ale nie podstawą diagnozy.
      W mojej ocenie przy OCD jest bardziej sprecyzowane źródło (mówiłam o nim w nagraniu), jednak przy zaburzeniu lękowym również mogą się pojawić objawy podobne jak w OCD, ponieważ zaburzenie lękowe może mieć bardzo złożone przyczyny i może manifestować się w różnych sposób, w zależności od tego na czym bazuje. To co opisujesz pomimo, że zawiera cechy, które mogłby wskazywać na OCD (poprawność, moralność), może równie dobrze być wynikiem utrzymującego się stanu zagrożenia i pewnych cech Twojej osobowości lub pewnych doświadczeń.
      Jeśli chodzi o mnie, to w moim przekonaniu przejawiam cechy osobowość anankastycznej, ale nikt tego nie diagnozował. Nie miałam też stwierdzonego OCD. Samej ciężko mi to jednoznacznie ocenić.

      Usuń
    2. Dzięki za odpowiedź. A jak z tego sie wychodzi? W ten sam sposób? Kurcze te natrety jak się wydaje że są trochę ogarnięty to zaraz taka myśl przyjdzie ze jednak nakręci. Teraz właśnie znowu dziś się wystraszylam leku przed skrzywdzeniem w tskim sensie ze patrzenie na cudze cierpienie będzie mi sprawiać radość albo ze juz sprawia bo sobie wyobraziłam co czuje akurat ktoś na kogo krzyczy Rodzic i mu coś zabiera ( słyszałam jak sąsiad krzyczy na 4 letnia córkę i zabrał jej balonik i ona tak strasznie plakala) boje sie ze takie właśnie rozkminy to ma ktoś kto jest jakimś psychopata przykładowo. Ehh zawsze cos sie znajdzie w tych natretnych myślach nie wiem jak iuz do tego podchodzić. Pozdrawiam

      Usuń
    3. Podchodzic nalezy z systemem: zrozumiec mechanizm --> znalezc rozwiazanie --> zastosowac je.
      Lek, podobnie jak kazda inna negatywna emocja, sygnalizuje swiadomosci pojawienie sie problemu i koniecznosc jego rozwiazania.
      Sygnalzacja ta dziala autonomicznie i nie podlega kontroli naszej woli. Sygnal taki nakazuje umyslowi zajecie sie problemem, tj. rozpoznaniem i rozwiazaniem (o ile jest on realny), i "gasnie" samoistnie po prawidlowym rozwiazaniu, wzglednie odrzuceniu (jesli problem jest blahy, nierealny, absurdalny lub tp.). Kazdy incydent wystapienia problemu zalega w pamieci przez okreslony czas, przy czym problem rozwiazany traci sile wywolywania emocji w momencie pozniejszego przywolania go (jest neutralny), w odroznieniu do nierozwiazanego, ktory przy kazdym przywolaniu wzbudza emocje, identyczna w rodzaju i nasileniu do tej pierwotnej. Kazde przywolanie wczesniejszego incydentu "utrwala" zapis (wydluza czas zycia w pamieci), nieutrwalane zapisy "ulatniaja sie" z uplywem czasu (mozg robi porzadki kiedy spimy). Trwalosc zapisu incydentu jest proporcjonalna do nasilenia sygnalu oraz czasu poswieconemu mu przez umysl.
      Generalnie, umysl systematycznie kapitalizuje rozne klasy poprawnych rozwiazan wszelkich napotkanych problemow transformujac je w rutynowe rozwiazania (szablony rozwiazan) dla roznych klas problemow i odklada je w sieci neuronalnej, jako gotowe do uzycia, funkcjonujace szybko i bez znaczacego nadzoru umyslu, autonomiczne procedury.
      Tak tez dzieje sie z obslugiwaniem negatywnych sygnalow, lecz umysly zaburzone maja tu fundamentalny deficyt (wyniesiony z dziecinstwa):
      Zamiast gotowych procedur maja pamiec "zapchana" nierozwiazanymi problemami. Sa one pozywka do samonakrecania sie.
      Umysl funkcjonuje na bazie skojarzen. W sytuacji pojawienia sie leku szuka on w pamieci gotowej rutyny obslugi, lecz takiej nie znajdzie. Wygrzebie natomiast rozmaite wczesniejsze incydenty kojarzace sie z tym sygnalem (mysli z kontekstem leku), starajac sie sklecic z tego jakies rymy. Poniewaz w zaburzonym umysle wiekszosc z nich jest nierozwiazanymi problemami, a przy tym brak mu naleznej dyscypliny, to kazdy jeden, na ktorym skoncentruje sie uwaga swiadomosci na dluzej niz chwileczka, dolozy odpowiednio swoj wklad, podnoszac poziom leku (adrenaliny), czyli mamy kolejny proces nakrecania sie i na dokladke ostatecznie ten aktualny problem leku najpewniej pozostanie nierozwiazany. Tak funkcjonuje "bledne kolo" w zaburzeniu.
      Finalnie, im dluzej trwamy w zaburzeniu, tym wiecej nierozwiazanych problemow z kontekstem emocji zalega w pamieci ("zasmieca"), tym wiecej cierpimy (nekani negatywnymi emocjami) i zarazem tym mniej czasu umysl ma do dyspozycji na inne zajecia (niska wydolnosc). Lek ma potencjal blokowania umyslu w dowolnym stopniu, lacznie ze stanem "pustki w glowie" (tj. kompletnego paralizu).
      Jak rozerwac te kolo?
      W przypadku sygnalu leku, wymogiem witalnym jest sprawne/szybkie i poprawne rozwiazywanie kazdego jednego sygnalizowanego problemu.
      Kazda negatywna emocja automatycznie przyciaga uwage swiadomosci, tj. odwraca
      chwilowo jej koncentracje w kierunku sygnalizowanego problemu, celem rozpoznania jego istoty i rozwiazania go. Sygnal leku, ze wzgledu na swoja funkcje (zachowanie zycia, zdrowia, dobr osobistych) ma najwyzsza wage, najwyzszy priorytet. Wymusza on zawsze pierwszenstwo obslugi, przerywajac dowolny proces myslowy (tj. problem o nizszej wadze) "na pozniej", poniewaz umysl to sekwencyjny procesor mysli (nie jest w stanie zajmowac sie rownolegle kilkoma problemami/tematami).
      cdn. ...

      Usuń
    4. Uwaga swiadomosci, jako ze podlega ona naszej woli, ma kluczowa role w rozwiazywaniu problemow. Tak wiec jest nasza odpowiedzialnoscia, aktami woli, narzucenie umyslowi dyscypliny (umysl sam w sobie nie posiada zadnej), tj.
      * nakaz bezwzglednego trzymania sie jednego tematu/nurtu (tej pierwotnej mysli, jaka wywolalo to konkretne uczucie leku, gdyz ona wlasnie jest sformulowaniem problemu) oraz
      * absolutny zakaz "dryfowania" w inne tematy i spekulacje (tu mamy: "cudze cierpienie będzie mi sprawiać radość", "albo ze juz sprawia bo sobie wyobraziłam ...", "takie rozkminy to ma ktoś kto jest jakimś psychopata"), a w szczegolnosci
      * momentalne odrzucenie dowolnej mysli podszytej lekiem, ktora sie pojawi i jest nie w temacie (nieodrzucenie spowoduje skok poziomu leku oraz podniesie jej wage, czyli czas zycia w pamieci)
      az do momentu rozwiazania tego konkretnego problemu.
      Ponadto higiena psychiczna wymaga by nie zapychac pamieci "smieciami" (wszelkiej proweniencji), co w tym kontekscie oznacza, ze nalezy zalegle nierozwiazane problemy z kontekstem leku przerabiac na rozwiazane ("neutralizowac" ich potencjal wzbudzania leku).

      (Dywagacje i spekulacje zasadniczo nie maja czego szukac przy rozwiazywaniu konkretnych problemow, a sluzyc moga wylacznie procesom tworczym. Wlaczajac je w repertuar szukania rozwiazan problemu tworzymy sobie zatem nieuchronnie dodatkowe problemy. To zly nawyk, a w zaburzeniu wrecz fatalny.
      Zasadniczo czlowiek tkwiacy w zaburzeniu powinien w obliczu pojawienia sie leku zawsze bezwzglednie stronic od spekulacji w ogole i odrzucac wszelkie wytwory wyobrazni (hipotezy, wizje, scenariusze itp.), gdyz w tej kondycji umysl generuje definitywnie wiecej szkody niz pozytku, a w najlepszym przypadku rezultaty sa niedorzeczne i/lub bezprzedmiotowe (z perspektywy niezaburzonego umyslu).
      Wyobraznia zaburzonego jest w stanie sama w sobie wykreowac "nowy" wirtualny/abstrakcyjny problem obarczony lekiem i niewykluczone, ze ten o ktorym piszesz tak wlasnie powstal. Niezaburzonym nie zdaza sie zajmowanie takimi ... proznosciami; preferuja zajmowanie sie problemami realnymi, ktorych zawsze jest wbrod.)

      System limbiczny, oprocz monitorowania naszej kondycji psychofizycznej i sygnalizowania, spelnia tez role arbitra dzialan umyslu:
      * trzymanie sie poprawnego toku mysli utrzymuje niezmienny poziom leku az do rozwiazania; pogwalcenie zasad jest karane jego wzrostem,
      * poprawne rozwiazanie dowolnego problemu zawsze jest nagradzane uwolnieniem od leku i wyraznie wyczuwalnym uczuciem ulgi (zastrzykiem dopaminy).

      Oprocz opanowania tej dyscypliny do stopnia odruchu (nawyku) i wyeliminowania niezdrowych nawykow w kierowaniu praca umyslu (a najczesciej braku nadzoru, jak to demonstrujesz), wyjscie z zaburzenia wymaga pozamiatania, tj. usuniecie wspomnianych "smieci", gdyz tak dlugo jak beda egzystowac w pamieci w postaci "nierozwiazanych", beda przy roznych okazjach nekac nas zbednymi lekami. Pozytywne jest to, ze ow "smietnik" jest pierwszorzednym materialem do treningu, zaserwowanym na talerzu. Wystarczy wiec, w chwilach wolnych, wygrzebywac je kolejno z pamieci i przerabiac, jedna po drugiej na "rozwiazane".
      Tyle "teorii" w temacie powinno wystarczyc.
      Zasady sa proste, trudniej z realizacja.
      Wymaga ona bezwarunkowej determinacji (przekonanie o koniecznosci), konsekwencji, nabrania wprawy i znacznego nakladu wlasnej pracy, wytrwalosci i czasu.

      Pozdro
      AK

      Usuń
  2. Dzięki, przydatne nagranie. O tę delikatność trudno, ale warto próbować. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć Kasiu.
    Moim problemem jest to że nie wiem co mi jest czy to OCD czy zaburzenia lękowe czy może depresja. Może Ty będziesz potrafiła mi pomóc to rozróżnić. Zawsze byłam jakaś tam poprawna, zawsze potrzebowałam określonych zasad działania wtedy czułam się najpewniej , byłam mało spontaniczna. Rodzice może nie byli jakoś mocno surowi czy wymagający jednak czułam że zawodzę ich w jakiś sposób najbardziej ojca. Często czułam że ja jestem jakaś inna od rówieśników że nie umiem żyć . Popadałam w jakieś negatywne myśli o sobie co prowadziło mnie na skraj wytrzymałości i prawie do samobójstwa. Teraz mimo że mam ponad 40 lat znowu to wszystko do mnie wróciło. Ciągłe porównywanie się do innych, ciągłe uczucie że jestem nie taka jakbym chciała ,że nie potrafię żyć, że zawodzę męża i syna i że już nigdy nie będę szczęśliwa. To nie są jednak jakieś abstrakcyjne, niechciane myśli proste do zidentyfikowania jako natrętne typu jestem jestem lesbijką czy chcę zabić męża I strach przed tym. U mnie są to realne lęki o przyszłość I strach przed nią bo tymi negatywnymi myślami doprowadzam się do bezsenności i takiego poziomu lęku że nie czuję się już sobą i czuję że zaraz zwariuję. Czy to może być OCD? Jak sobie z tym poradzić.Biorę antydepresanty przeciwlękowe i to dwa bo jeden na noc na sen i one nie działają na mnie. Czytam forum zaburzeni.pl ale nie widzę tam podobnych przypadków do mojego i to budzi mój jeszcze większy strach. Nie wiem co że sobą począć.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam.
      Nie masz zaburzenia lękowego ani depresji. Nie masz tez przeslanek do myśli samobójczych. Co masz, to wyniesiony z dziecinstwa (mozliwe, ze doswiadczalas zbyt malo potwierdzenia od rodzicow, czy rowiesnikow) i wypasiony kompleks nizszosci.
      Lęki o przyszłość itp. moga byc tego konsekwencja, a to sprawa drugoplanowa.
      Skad sie bierze i czym jest uczucie niezdolnosci, nizszej wartosci?
      To sygnal. Pojawia sie on zawsze, kiedy nie potrafimy czegos, do czego w zasadzie powinnismy byc zdolni.
      Problem w tym, ze czesto przykladamy sobie (lub sa nam przykladane) kompletnie nieadekwatne miarki, aby moc uczciwie ocenic, czy okreslone zadanie jest na miare naszych aktualnych mozliwosci.
      Pierwasza rzecz, to zrozumiec tresc jaka niesie ten sygnal, a mianowicie:
      W tej chwili nie posiadasz umiejetnosci/zdolnosci niezbednych do spelnienia postawionego zadania. Potrzebujesz wiecej informacji i/lub wiedzy, strategii, srodkow pomocniczych i pewnosci siebie.
      Musisz wtedy odpowiedziec sobie na pytanie: Czy w tej sytuacji to uczucie jest zasadne? Mam tu rzeczywiscie jakies niedobory, czy moze musze zmienic perspektywe? Moze wmawiasz sobie, ze musisz byc mistrzem wszech dyscyplin, aby moc mierzyc sie z innymi?
      Kiedy uczucie to jest zasadne, sygnylizuje ono, ze musisz lepiej opanowac postawione zadanie.
      Generalnie:
      Kiedykolwiek pojawi sie to uczucie, traktuj je jako nakaz ciaglej pracy nad umiejetnosciami w danym obszarze, gdyz naklad sie zwroci (a zaniedbanie odplaci inaczej). Poszukaj rad od ludzi, ktorzy maja sukcesy na tym polu.
      Jest w tym punkcie jeden bardzo wazny, wrecz kluczowy psychologiczny myk:
      Juz sama wola i decyzja dzialania zgodnie z nakazem sygnalu niweluje go i psychika wraca do balansu. A osoba z kompleksem nizszosci zmienia sie w osobe uczaca sie na wlasnych doswiadczeniach, co buduje poczucie pewnosci siebie i swoich dzialan.
      W przeciwnym razie grozi jej pulapka "nabytej bezradnosci". Finalnie przypisuje ona problem jakims deficytom swojej osobowosci i w konsekwencji traktuje problem jako permanentny. Jest to octywista bzdura, ale to jest punkt, do ktorego dotarlas, droga Anonimko.
      Co gorzej, sama sobie wmawiasz to klamstwo. Na to powiem tylko: Stop i w tyl zwrot!
      Mozesz miec wiele niedoborow w roznych obszarach, ale to nie czyni Cie gorsza od innych. To prosty skutek wieloletnich zaniedban. Tak wiec, zamiast sie oklamywac i tkwic w bezradnosci, pora wziac sie energicznie do konstruktywnych dzialan, jak wyzej.
      W przeciwnym razie grozi Ci zejscie kilka schodkow nizej, w kolejna pulapke: chronicznego poczucia ogolnej niemocy.
      A tego zapewne nie chcesz.
      Pozdrawiam.
      Adam

      Usuń

Prześlij komentarz