Kasiu a jak to rozróżnić w pełni? Ja dostałam natretnych mysli jakieś 2.5 roku temu. Związane są właśnie głównie z tym czy coś dobrze powiedziałam czy ejstem dobrym rodzicem czy dobrze się zachowuje itp takie tzw moral ocd w mojej ocenie. Na tym się ten stan zagrożenia u mnie zatrzymał ( rodzina to dla mnie największą wartość i wszystko co wokół niej oscyluje mnie straszy). Ale napewno wcześniej w życiu pojawilo mi się już ocd jakieś 10 lat wcześniej i ogólnie myślę że taka nadodpowiedzialnosc i różne rozterki tex w międzyczasie się pojawiały. Boje sie ze to jednak nie nerwica a ocd. Jak to było u Ciebie? Mialam podobne natrety do Ciebie? Czy w Twoim odczuciu masz pewne cechy ocd czy tej osobowości anankastycznej?
W pełni rozróżnić może jedynie psychiatra. Moja nagrania mogą być jakąś wskazówką, ale nie podstawą diagnozy. W mojej ocenie przy OCD jest bardziej sprecyzowane źródło (mówiłam o nim w nagraniu), jednak przy zaburzeniu lękowym również mogą się pojawić objawy podobne jak w OCD, ponieważ zaburzenie lękowe może mieć bardzo złożone przyczyny i może manifestować się w różnych sposób, w zależności od tego na czym bazuje. To co opisujesz pomimo, że zawiera cechy, które mogłby wskazywać na OCD (poprawność, moralność), może równie dobrze być wynikiem utrzymującego się stanu zagrożenia i pewnych cech Twojej osobowości lub pewnych doświadczeń. Jeśli chodzi o mnie, to w moim przekonaniu przejawiam cechy osobowość anankastycznej, ale nikt tego nie diagnozował. Nie miałam też stwierdzonego OCD. Samej ciężko mi to jednoznacznie ocenić.
Dzięki za odpowiedź. A jak z tego sie wychodzi? W ten sam sposób? Kurcze te natrety jak się wydaje że są trochę ogarnięty to zaraz taka myśl przyjdzie ze jednak nakręci. Teraz właśnie znowu dziś się wystraszylam leku przed skrzywdzeniem w tskim sensie ze patrzenie na cudze cierpienie będzie mi sprawiać radość albo ze juz sprawia bo sobie wyobraziłam co czuje akurat ktoś na kogo krzyczy Rodzic i mu coś zabiera ( słyszałam jak sąsiad krzyczy na 4 letnia córkę i zabrał jej balonik i ona tak strasznie plakala) boje sie ze takie właśnie rozkminy to ma ktoś kto jest jakimś psychopata przykładowo. Ehh zawsze cos sie znajdzie w tych natretnych myślach nie wiem jak iuz do tego podchodzić. Pozdrawiam
Podchodzic nalezy z systemem: zrozumiec mechanizm --> znalezc rozwiazanie --> zastosowac je. Lek, podobnie jak kazda inna negatywna emocja, sygnalizuje swiadomosci pojawienie sie problemu i koniecznosc jego rozwiazania. Sygnalzacja ta dziala autonomicznie i nie podlega kontroli naszej woli. Sygnal taki nakazuje umyslowi zajecie sie problemem, tj. rozpoznaniem i rozwiazaniem (o ile jest on realny), i "gasnie" samoistnie po prawidlowym rozwiazaniu, wzglednie odrzuceniu (jesli problem jest blahy, nierealny, absurdalny lub tp.). Kazdy incydent wystapienia problemu zalega w pamieci przez okreslony czas, przy czym problem rozwiazany traci sile wywolywania emocji w momencie pozniejszego przywolania go (jest neutralny), w odroznieniu do nierozwiazanego, ktory przy kazdym przywolaniu wzbudza emocje, identyczna w rodzaju i nasileniu do tej pierwotnej. Kazde przywolanie wczesniejszego incydentu "utrwala" zapis (wydluza czas zycia w pamieci), nieutrwalane zapisy "ulatniaja sie" z uplywem czasu (mozg robi porzadki kiedy spimy). Trwalosc zapisu incydentu jest proporcjonalna do nasilenia sygnalu oraz czasu poswieconemu mu przez umysl. Generalnie, umysl systematycznie kapitalizuje rozne klasy poprawnych rozwiazan wszelkich napotkanych problemow transformujac je w rutynowe rozwiazania (szablony rozwiazan) dla roznych klas problemow i odklada je w sieci neuronalnej, jako gotowe do uzycia, funkcjonujace szybko i bez znaczacego nadzoru umyslu, autonomiczne procedury. Tak tez dzieje sie z obslugiwaniem negatywnych sygnalow, lecz umysly zaburzone maja tu fundamentalny deficyt (wyniesiony z dziecinstwa): Zamiast gotowych procedur maja pamiec "zapchana" nierozwiazanymi problemami. Sa one pozywka do samonakrecania sie. Umysl funkcjonuje na bazie skojarzen. W sytuacji pojawienia sie leku szuka on w pamieci gotowej rutyny obslugi, lecz takiej nie znajdzie. Wygrzebie natomiast rozmaite wczesniejsze incydenty kojarzace sie z tym sygnalem (mysli z kontekstem leku), starajac sie sklecic z tego jakies rymy. Poniewaz w zaburzonym umysle wiekszosc z nich jest nierozwiazanymi problemami, a przy tym brak mu naleznej dyscypliny, to kazdy jeden, na ktorym skoncentruje sie uwaga swiadomosci na dluzej niz chwileczka, dolozy odpowiednio swoj wklad, podnoszac poziom leku (adrenaliny), czyli mamy kolejny proces nakrecania sie i na dokladke ostatecznie ten aktualny problem leku najpewniej pozostanie nierozwiazany. Tak funkcjonuje "bledne kolo" w zaburzeniu. Finalnie, im dluzej trwamy w zaburzeniu, tym wiecej nierozwiazanych problemow z kontekstem emocji zalega w pamieci ("zasmieca"), tym wiecej cierpimy (nekani negatywnymi emocjami) i zarazem tym mniej czasu umysl ma do dyspozycji na inne zajecia (niska wydolnosc). Lek ma potencjal blokowania umyslu w dowolnym stopniu, lacznie ze stanem "pustki w glowie" (tj. kompletnego paralizu). Jak rozerwac te kolo? W przypadku sygnalu leku, wymogiem witalnym jest sprawne/szybkie i poprawne rozwiazywanie kazdego jednego sygnalizowanego problemu. Kazda negatywna emocja automatycznie przyciaga uwage swiadomosci, tj. odwraca chwilowo jej koncentracje w kierunku sygnalizowanego problemu, celem rozpoznania jego istoty i rozwiazania go. Sygnal leku, ze wzgledu na swoja funkcje (zachowanie zycia, zdrowia, dobr osobistych) ma najwyzsza wage, najwyzszy priorytet. Wymusza on zawsze pierwszenstwo obslugi, przerywajac dowolny proces myslowy (tj. problem o nizszej wadze) "na pozniej", poniewaz umysl to sekwencyjny procesor mysli (nie jest w stanie zajmowac sie rownolegle kilkoma problemami/tematami). cdn. ...
Uwaga swiadomosci, jako ze podlega ona naszej woli, ma kluczowa role w rozwiazywaniu problemow. Tak wiec jest nasza odpowiedzialnoscia, aktami woli, narzucenie umyslowi dyscypliny (umysl sam w sobie nie posiada zadnej), tj. * nakaz bezwzglednego trzymania sie jednego tematu/nurtu (tej pierwotnej mysli, jaka wywolalo to konkretne uczucie leku, gdyz ona wlasnie jest sformulowaniem problemu) oraz * absolutny zakaz "dryfowania" w inne tematy i spekulacje (tu mamy: "cudze cierpienie będzie mi sprawiać radość", "albo ze juz sprawia bo sobie wyobraziłam ...", "takie rozkminy to ma ktoś kto jest jakimś psychopata"), a w szczegolnosci * momentalne odrzucenie dowolnej mysli podszytej lekiem, ktora sie pojawi i jest nie w temacie (nieodrzucenie spowoduje skok poziomu leku oraz podniesie jej wage, czyli czas zycia w pamieci) az do momentu rozwiazania tego konkretnego problemu. Ponadto higiena psychiczna wymaga by nie zapychac pamieci "smieciami" (wszelkiej proweniencji), co w tym kontekscie oznacza, ze nalezy zalegle nierozwiazane problemy z kontekstem leku przerabiac na rozwiazane ("neutralizowac" ich potencjal wzbudzania leku).
(Dywagacje i spekulacje zasadniczo nie maja czego szukac przy rozwiazywaniu konkretnych problemow, a sluzyc moga wylacznie procesom tworczym. Wlaczajac je w repertuar szukania rozwiazan problemu tworzymy sobie zatem nieuchronnie dodatkowe problemy. To zly nawyk, a w zaburzeniu wrecz fatalny. Zasadniczo czlowiek tkwiacy w zaburzeniu powinien w obliczu pojawienia sie leku zawsze bezwzglednie stronic od spekulacji w ogole i odrzucac wszelkie wytwory wyobrazni (hipotezy, wizje, scenariusze itp.), gdyz w tej kondycji umysl generuje definitywnie wiecej szkody niz pozytku, a w najlepszym przypadku rezultaty sa niedorzeczne i/lub bezprzedmiotowe (z perspektywy niezaburzonego umyslu). Wyobraznia zaburzonego jest w stanie sama w sobie wykreowac "nowy" wirtualny/abstrakcyjny problem obarczony lekiem i niewykluczone, ze ten o ktorym piszesz tak wlasnie powstal. Niezaburzonym nie zdaza sie zajmowanie takimi ... proznosciami; preferuja zajmowanie sie problemami realnymi, ktorych zawsze jest wbrod.)
System limbiczny, oprocz monitorowania naszej kondycji psychofizycznej i sygnalizowania, spelnia tez role arbitra dzialan umyslu: * trzymanie sie poprawnego toku mysli utrzymuje niezmienny poziom leku az do rozwiazania; pogwalcenie zasad jest karane jego wzrostem, * poprawne rozwiazanie dowolnego problemu zawsze jest nagradzane uwolnieniem od leku i wyraznie wyczuwalnym uczuciem ulgi (zastrzykiem dopaminy).
Oprocz opanowania tej dyscypliny do stopnia odruchu (nawyku) i wyeliminowania niezdrowych nawykow w kierowaniu praca umyslu (a najczesciej braku nadzoru, jak to demonstrujesz), wyjscie z zaburzenia wymaga pozamiatania, tj. usuniecie wspomnianych "smieci", gdyz tak dlugo jak beda egzystowac w pamieci w postaci "nierozwiazanych", beda przy roznych okazjach nekac nas zbednymi lekami. Pozytywne jest to, ze ow "smietnik" jest pierwszorzednym materialem do treningu, zaserwowanym na talerzu. Wystarczy wiec, w chwilach wolnych, wygrzebywac je kolejno z pamieci i przerabiac, jedna po drugiej na "rozwiazane". Tyle "teorii" w temacie powinno wystarczyc. Zasady sa proste, trudniej z realizacja. Wymaga ona bezwarunkowej determinacji (przekonanie o koniecznosci), konsekwencji, nabrania wprawy i znacznego nakladu wlasnej pracy, wytrwalosci i czasu.
Cześć Kasiu. Moim problemem jest to że nie wiem co mi jest czy to OCD czy zaburzenia lękowe czy może depresja. Może Ty będziesz potrafiła mi pomóc to rozróżnić. Zawsze byłam jakaś tam poprawna, zawsze potrzebowałam określonych zasad działania wtedy czułam się najpewniej , byłam mało spontaniczna. Rodzice może nie byli jakoś mocno surowi czy wymagający jednak czułam że zawodzę ich w jakiś sposób najbardziej ojca. Często czułam że ja jestem jakaś inna od rówieśników że nie umiem żyć . Popadałam w jakieś negatywne myśli o sobie co prowadziło mnie na skraj wytrzymałości i prawie do samobójstwa. Teraz mimo że mam ponad 40 lat znowu to wszystko do mnie wróciło. Ciągłe porównywanie się do innych, ciągłe uczucie że jestem nie taka jakbym chciała ,że nie potrafię żyć, że zawodzę męża i syna i że już nigdy nie będę szczęśliwa. To nie są jednak jakieś abstrakcyjne, niechciane myśli proste do zidentyfikowania jako natrętne typu jestem jestem lesbijką czy chcę zabić męża I strach przed tym. U mnie są to realne lęki o przyszłość I strach przed nią bo tymi negatywnymi myślami doprowadzam się do bezsenności i takiego poziomu lęku że nie czuję się już sobą i czuję że zaraz zwariuję. Czy to może być OCD? Jak sobie z tym poradzić.Biorę antydepresanty przeciwlękowe i to dwa bo jeden na noc na sen i one nie działają na mnie. Czytam forum zaburzeni.pl ale nie widzę tam podobnych przypadków do mojego i to budzi mój jeszcze większy strach. Nie wiem co że sobą począć. Pozdrawiam.
Witam. Nie masz zaburzenia lękowego ani depresji. Nie masz tez przeslanek do myśli samobójczych. Co masz, to wyniesiony z dziecinstwa (mozliwe, ze doswiadczalas zbyt malo potwierdzenia od rodzicow, czy rowiesnikow) i wypasiony kompleks nizszosci. Lęki o przyszłość itp. moga byc tego konsekwencja, a to sprawa drugoplanowa. Skad sie bierze i czym jest uczucie niezdolnosci, nizszej wartosci? To sygnal. Pojawia sie on zawsze, kiedy nie potrafimy czegos, do czego w zasadzie powinnismy byc zdolni. Problem w tym, ze czesto przykladamy sobie (lub sa nam przykladane) kompletnie nieadekwatne miarki, aby moc uczciwie ocenic, czy okreslone zadanie jest na miare naszych aktualnych mozliwosci. Pierwasza rzecz, to zrozumiec tresc jaka niesie ten sygnal, a mianowicie: W tej chwili nie posiadasz umiejetnosci/zdolnosci niezbednych do spelnienia postawionego zadania. Potrzebujesz wiecej informacji i/lub wiedzy, strategii, srodkow pomocniczych i pewnosci siebie. Musisz wtedy odpowiedziec sobie na pytanie: Czy w tej sytuacji to uczucie jest zasadne? Mam tu rzeczywiscie jakies niedobory, czy moze musze zmienic perspektywe? Moze wmawiasz sobie, ze musisz byc mistrzem wszech dyscyplin, aby moc mierzyc sie z innymi? Kiedy uczucie to jest zasadne, sygnylizuje ono, ze musisz lepiej opanowac postawione zadanie. Generalnie: Kiedykolwiek pojawi sie to uczucie, traktuj je jako nakaz ciaglej pracy nad umiejetnosciami w danym obszarze, gdyz naklad sie zwroci (a zaniedbanie odplaci inaczej). Poszukaj rad od ludzi, ktorzy maja sukcesy na tym polu. Jest w tym punkcie jeden bardzo wazny, wrecz kluczowy psychologiczny myk: Juz sama wola i decyzja dzialania zgodnie z nakazem sygnalu niweluje go i psychika wraca do balansu. A osoba z kompleksem nizszosci zmienia sie w osobe uczaca sie na wlasnych doswiadczeniach, co buduje poczucie pewnosci siebie i swoich dzialan. W przeciwnym razie grozi jej pulapka "nabytej bezradnosci". Finalnie przypisuje ona problem jakims deficytom swojej osobowosci i w konsekwencji traktuje problem jako permanentny. Jest to octywista bzdura, ale to jest punkt, do ktorego dotarlas, droga Anonimko. Co gorzej, sama sobie wmawiasz to klamstwo. Na to powiem tylko: Stop i w tyl zwrot! Mozesz miec wiele niedoborow w roznych obszarach, ale to nie czyni Cie gorsza od innych. To prosty skutek wieloletnich zaniedban. Tak wiec, zamiast sie oklamywac i tkwic w bezradnosci, pora wziac sie energicznie do konstruktywnych dzialan, jak wyzej. W przeciwnym razie grozi Ci zejscie kilka schodkow nizej, w kolejna pulapke: chronicznego poczucia ogolnej niemocy. A tego zapewne nie chcesz. Pozdrawiam. Adam
Hej Kasiu mam pytanie, ocd mam od dziecka, gdy doszła nerwica nabrało na siłę do tego stopnia że trwało i w dzień i w nocy, standardowe wszystkie tematy, dosłownie wszystkie, zmieniały się non stop bo brałam większość na logikę, znałam motywy. Oczywiście jestem w terapii, dużo ogarnęłam, ale utknęłam w miejscu... Bo nadal czego bym się nie podjęła zaczyna być wszystko kompulsywne, znów wpadają nieświadome wręcz obsesję. To jest tak chytre i przebiegłe że sama jestem w szoku. Biorę leki też bo w pewnym momencie nie dało się funkcjonować w żaden sposób. Leki zniosły część objawów. Mam wrażenie że mój terapeuta tego nie rozumiem, a ja popadam w myśli że to jest po prostu w jakiś sposób kliniczne i nieuleczalne, skoro po tylu latach, próbach itp, wszystko dzieje się podobnym mechanizmem. Szczerze mnie to już wszystko podłamało.
Każda praca która nad sobą wykonuje jest kompulsywna, wszystko męczy tak samo tylko czymś innym niż powszechne standardy/ motywy. Czy ty rozumiesz może co mam na myśli?
Czesc. To nie jest kliniczne. Niemoznosc wyjscia wynika z braku wiedzy (rowniez u terapeutow) o funkcjonowaniu umyslu oraz niezrozumienia, ze wspolczesna psychologia akademicka zajmuje sie zyciem emocjonalnym tzw. prymatow, nie czlowieka. Aby uproscic sprawe posluze sie okazjonalnie metafora. Wszystkie formy zaburzenia lekowego to nabyty we wczesnym dziecinstwie WADLIWY NAWYK. To nawyk REZYGNACJI z kontrolowania toku mysli, kiedykolwiek pojawi sie mysl o ZABARWIENIU tej jednej emocji: LEKU, w dowolnym odcieniu i natezeniu (np. niepokoj, obawa itd.). Obrazowo, kiedykolwiek pojawi sie lek, pacjent MIMOWOLNIE puszcza lejce z rak ... po czym woz nieuchronnie wjezdza w glebokie i wyjezdzone juz KOLEINY, grzeznie w blocie lub sie wywraca i bez pomocy ani rusz. Umysl w zaburzeniu pracuje normalnie, tj. prawidlowo, konsekwentnie i ekonomicznie: zawsze preferuje utrwalony schemat (nawyk) ponad koniecznosc rozkminiania problemu. Odmiany zaburzenia, jak OCD, DD itd. to alternatywne rzeczywistosci (z rodzaju zamienil stryjek siekierke na kijek) kreowane przez umysl celem usmierzania cierpienia poprzez ODWROCENIE UWAGI (grzechotka dla dziecka) od problemu zrodlowego - leku. I tak np. przy OCD wystarczy sobie zadac pytanie: po co ja to robie, aby powrocic mentalnie do zrodla. I tym sie nalezy zajac. Te dewastujace doswiadczenia somatyczne w zaburzeniu sa, bo musza byc tak dotkliwe (to logiczna konsekwencja struktury psychicznej czlowieka) - tyle wiedzy w tej kwestii wystarczy. Owe koleiny, to ten UTRWALONY przez lata wadliwy nawyk porzucania kontroli nad myslami podszytymi lekiem, ktory wymaga korekty. Jak to zrobic? Kiedykolwiek pojawi sie lek, nalezy trzymac lejce w rekach i starac sie za wszelka cene prowadzic woz tak, by nie wjechac w te koleiny. To trzymanie lejc, to sledzenie mysli, ich tresci, zabarwienia, ich wybor (porzucanie jednej, podejmowanie innej), to jak uczenie sie jazdy na nowo. I tylko na tym nalezy sie skupic. Pamiec w zaburzeniu juz tak ma, ze bedzie serwowac rozmaite czarne mysli i scenariusze, ktorymi jest zapchana po brzegi. I to jest tez perfekt logiczne. Trzeba skupiac uwage na myslach, nauczyc sie sprawnie wybierac mysli konstruktywne oraz porzucac destruktywne (w szczegolnosci te juz znane z wczesniejszych doswiadczen, ktore prowadzily do katastrof). Zasadniczo kazda jedna mysl, ktora poteguje lek jest destruktywna i nalezy ja momentalnie odrzucac. Beda wywrotki i wpadki. Nie nalezy sie zniechecac. Wychodzenie z wadliwego nawyku wymaga koncentracji, dyscypliny i czasu. Przesledz dla porownania, jak sterujesz tokiem mysli w przypadku innej negatywnej emocji, z ktora sobie dobrze radzisz, a zobaczysz te decydujaca roznice. Umysl jest zbyt chytry i przebiegły, aby puszczac go samopas, gdy w gre wchodza negatywne emocje. Musi on wtedy bezwarunkowo wykonywac polecenia instancji kierowniczej (sam sobie kierownikiem byc nie jest w stanie). Jesli te wskazowki wywolaly u Ciebie klick, to wiesz, co robic. Musisz i mozesz liczyc sama na siebie. Pozdro frog
Kasiu a jak to rozróżnić w pełni? Ja dostałam natretnych mysli jakieś 2.5 roku temu. Związane są właśnie głównie z tym czy coś dobrze powiedziałam czy ejstem dobrym rodzicem czy dobrze się zachowuje itp takie tzw moral ocd w mojej ocenie. Na tym się ten stan zagrożenia u mnie zatrzymał ( rodzina to dla mnie największą wartość i wszystko co wokół niej oscyluje mnie straszy). Ale napewno wcześniej w życiu pojawilo mi się już ocd jakieś 10 lat wcześniej i ogólnie myślę że taka nadodpowiedzialnosc i różne rozterki tex w międzyczasie się pojawiały. Boje sie ze to jednak nie nerwica a ocd. Jak to było u Ciebie? Mialam podobne natrety do Ciebie? Czy w Twoim odczuciu masz pewne cechy ocd czy tej osobowości anankastycznej?
OdpowiedzUsuńW pełni rozróżnić może jedynie psychiatra.
UsuńMoja nagrania mogą być jakąś wskazówką, ale nie podstawą diagnozy.
W mojej ocenie przy OCD jest bardziej sprecyzowane źródło (mówiłam o nim w nagraniu), jednak przy zaburzeniu lękowym również mogą się pojawić objawy podobne jak w OCD, ponieważ zaburzenie lękowe może mieć bardzo złożone przyczyny i może manifestować się w różnych sposób, w zależności od tego na czym bazuje. To co opisujesz pomimo, że zawiera cechy, które mogłby wskazywać na OCD (poprawność, moralność), może równie dobrze być wynikiem utrzymującego się stanu zagrożenia i pewnych cech Twojej osobowości lub pewnych doświadczeń.
Jeśli chodzi o mnie, to w moim przekonaniu przejawiam cechy osobowość anankastycznej, ale nikt tego nie diagnozował. Nie miałam też stwierdzonego OCD. Samej ciężko mi to jednoznacznie ocenić.
Dzięki za odpowiedź. A jak z tego sie wychodzi? W ten sam sposób? Kurcze te natrety jak się wydaje że są trochę ogarnięty to zaraz taka myśl przyjdzie ze jednak nakręci. Teraz właśnie znowu dziś się wystraszylam leku przed skrzywdzeniem w tskim sensie ze patrzenie na cudze cierpienie będzie mi sprawiać radość albo ze juz sprawia bo sobie wyobraziłam co czuje akurat ktoś na kogo krzyczy Rodzic i mu coś zabiera ( słyszałam jak sąsiad krzyczy na 4 letnia córkę i zabrał jej balonik i ona tak strasznie plakala) boje sie ze takie właśnie rozkminy to ma ktoś kto jest jakimś psychopata przykładowo. Ehh zawsze cos sie znajdzie w tych natretnych myślach nie wiem jak iuz do tego podchodzić. Pozdrawiam
UsuńPodchodzic nalezy z systemem: zrozumiec mechanizm --> znalezc rozwiazanie --> zastosowac je.
UsuńLek, podobnie jak kazda inna negatywna emocja, sygnalizuje swiadomosci pojawienie sie problemu i koniecznosc jego rozwiazania.
Sygnalzacja ta dziala autonomicznie i nie podlega kontroli naszej woli. Sygnal taki nakazuje umyslowi zajecie sie problemem, tj. rozpoznaniem i rozwiazaniem (o ile jest on realny), i "gasnie" samoistnie po prawidlowym rozwiazaniu, wzglednie odrzuceniu (jesli problem jest blahy, nierealny, absurdalny lub tp.). Kazdy incydent wystapienia problemu zalega w pamieci przez okreslony czas, przy czym problem rozwiazany traci sile wywolywania emocji w momencie pozniejszego przywolania go (jest neutralny), w odroznieniu do nierozwiazanego, ktory przy kazdym przywolaniu wzbudza emocje, identyczna w rodzaju i nasileniu do tej pierwotnej. Kazde przywolanie wczesniejszego incydentu "utrwala" zapis (wydluza czas zycia w pamieci), nieutrwalane zapisy "ulatniaja sie" z uplywem czasu (mozg robi porzadki kiedy spimy). Trwalosc zapisu incydentu jest proporcjonalna do nasilenia sygnalu oraz czasu poswieconemu mu przez umysl.
Generalnie, umysl systematycznie kapitalizuje rozne klasy poprawnych rozwiazan wszelkich napotkanych problemow transformujac je w rutynowe rozwiazania (szablony rozwiazan) dla roznych klas problemow i odklada je w sieci neuronalnej, jako gotowe do uzycia, funkcjonujace szybko i bez znaczacego nadzoru umyslu, autonomiczne procedury.
Tak tez dzieje sie z obslugiwaniem negatywnych sygnalow, lecz umysly zaburzone maja tu fundamentalny deficyt (wyniesiony z dziecinstwa):
Zamiast gotowych procedur maja pamiec "zapchana" nierozwiazanymi problemami. Sa one pozywka do samonakrecania sie.
Umysl funkcjonuje na bazie skojarzen. W sytuacji pojawienia sie leku szuka on w pamieci gotowej rutyny obslugi, lecz takiej nie znajdzie. Wygrzebie natomiast rozmaite wczesniejsze incydenty kojarzace sie z tym sygnalem (mysli z kontekstem leku), starajac sie sklecic z tego jakies rymy. Poniewaz w zaburzonym umysle wiekszosc z nich jest nierozwiazanymi problemami, a przy tym brak mu naleznej dyscypliny, to kazdy jeden, na ktorym skoncentruje sie uwaga swiadomosci na dluzej niz chwileczka, dolozy odpowiednio swoj wklad, podnoszac poziom leku (adrenaliny), czyli mamy kolejny proces nakrecania sie i na dokladke ostatecznie ten aktualny problem leku najpewniej pozostanie nierozwiazany. Tak funkcjonuje "bledne kolo" w zaburzeniu.
Finalnie, im dluzej trwamy w zaburzeniu, tym wiecej nierozwiazanych problemow z kontekstem emocji zalega w pamieci ("zasmieca"), tym wiecej cierpimy (nekani negatywnymi emocjami) i zarazem tym mniej czasu umysl ma do dyspozycji na inne zajecia (niska wydolnosc). Lek ma potencjal blokowania umyslu w dowolnym stopniu, lacznie ze stanem "pustki w glowie" (tj. kompletnego paralizu).
Jak rozerwac te kolo?
W przypadku sygnalu leku, wymogiem witalnym jest sprawne/szybkie i poprawne rozwiazywanie kazdego jednego sygnalizowanego problemu.
Kazda negatywna emocja automatycznie przyciaga uwage swiadomosci, tj. odwraca
chwilowo jej koncentracje w kierunku sygnalizowanego problemu, celem rozpoznania jego istoty i rozwiazania go. Sygnal leku, ze wzgledu na swoja funkcje (zachowanie zycia, zdrowia, dobr osobistych) ma najwyzsza wage, najwyzszy priorytet. Wymusza on zawsze pierwszenstwo obslugi, przerywajac dowolny proces myslowy (tj. problem o nizszej wadze) "na pozniej", poniewaz umysl to sekwencyjny procesor mysli (nie jest w stanie zajmowac sie rownolegle kilkoma problemami/tematami).
cdn. ...
Uwaga swiadomosci, jako ze podlega ona naszej woli, ma kluczowa role w rozwiazywaniu problemow. Tak wiec jest nasza odpowiedzialnoscia, aktami woli, narzucenie umyslowi dyscypliny (umysl sam w sobie nie posiada zadnej), tj.
Usuń* nakaz bezwzglednego trzymania sie jednego tematu/nurtu (tej pierwotnej mysli, jaka wywolalo to konkretne uczucie leku, gdyz ona wlasnie jest sformulowaniem problemu) oraz
* absolutny zakaz "dryfowania" w inne tematy i spekulacje (tu mamy: "cudze cierpienie będzie mi sprawiać radość", "albo ze juz sprawia bo sobie wyobraziłam ...", "takie rozkminy to ma ktoś kto jest jakimś psychopata"), a w szczegolnosci
* momentalne odrzucenie dowolnej mysli podszytej lekiem, ktora sie pojawi i jest nie w temacie (nieodrzucenie spowoduje skok poziomu leku oraz podniesie jej wage, czyli czas zycia w pamieci)
az do momentu rozwiazania tego konkretnego problemu.
Ponadto higiena psychiczna wymaga by nie zapychac pamieci "smieciami" (wszelkiej proweniencji), co w tym kontekscie oznacza, ze nalezy zalegle nierozwiazane problemy z kontekstem leku przerabiac na rozwiazane ("neutralizowac" ich potencjal wzbudzania leku).
(Dywagacje i spekulacje zasadniczo nie maja czego szukac przy rozwiazywaniu konkretnych problemow, a sluzyc moga wylacznie procesom tworczym. Wlaczajac je w repertuar szukania rozwiazan problemu tworzymy sobie zatem nieuchronnie dodatkowe problemy. To zly nawyk, a w zaburzeniu wrecz fatalny.
Zasadniczo czlowiek tkwiacy w zaburzeniu powinien w obliczu pojawienia sie leku zawsze bezwzglednie stronic od spekulacji w ogole i odrzucac wszelkie wytwory wyobrazni (hipotezy, wizje, scenariusze itp.), gdyz w tej kondycji umysl generuje definitywnie wiecej szkody niz pozytku, a w najlepszym przypadku rezultaty sa niedorzeczne i/lub bezprzedmiotowe (z perspektywy niezaburzonego umyslu).
Wyobraznia zaburzonego jest w stanie sama w sobie wykreowac "nowy" wirtualny/abstrakcyjny problem obarczony lekiem i niewykluczone, ze ten o ktorym piszesz tak wlasnie powstal. Niezaburzonym nie zdaza sie zajmowanie takimi ... proznosciami; preferuja zajmowanie sie problemami realnymi, ktorych zawsze jest wbrod.)
System limbiczny, oprocz monitorowania naszej kondycji psychofizycznej i sygnalizowania, spelnia tez role arbitra dzialan umyslu:
* trzymanie sie poprawnego toku mysli utrzymuje niezmienny poziom leku az do rozwiazania; pogwalcenie zasad jest karane jego wzrostem,
* poprawne rozwiazanie dowolnego problemu zawsze jest nagradzane uwolnieniem od leku i wyraznie wyczuwalnym uczuciem ulgi (zastrzykiem dopaminy).
Oprocz opanowania tej dyscypliny do stopnia odruchu (nawyku) i wyeliminowania niezdrowych nawykow w kierowaniu praca umyslu (a najczesciej braku nadzoru, jak to demonstrujesz), wyjscie z zaburzenia wymaga pozamiatania, tj. usuniecie wspomnianych "smieci", gdyz tak dlugo jak beda egzystowac w pamieci w postaci "nierozwiazanych", beda przy roznych okazjach nekac nas zbednymi lekami. Pozytywne jest to, ze ow "smietnik" jest pierwszorzednym materialem do treningu, zaserwowanym na talerzu. Wystarczy wiec, w chwilach wolnych, wygrzebywac je kolejno z pamieci i przerabiac, jedna po drugiej na "rozwiazane".
Tyle "teorii" w temacie powinno wystarczyc.
Zasady sa proste, trudniej z realizacja.
Wymaga ona bezwarunkowej determinacji (przekonanie o koniecznosci), konsekwencji, nabrania wprawy i znacznego nakladu wlasnej pracy, wytrwalosci i czasu.
Pozdro
AK
Dzięki, przydatne nagranie. O tę delikatność trudno, ale warto próbować. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCześć Kasiu.
OdpowiedzUsuńMoim problemem jest to że nie wiem co mi jest czy to OCD czy zaburzenia lękowe czy może depresja. Może Ty będziesz potrafiła mi pomóc to rozróżnić. Zawsze byłam jakaś tam poprawna, zawsze potrzebowałam określonych zasad działania wtedy czułam się najpewniej , byłam mało spontaniczna. Rodzice może nie byli jakoś mocno surowi czy wymagający jednak czułam że zawodzę ich w jakiś sposób najbardziej ojca. Często czułam że ja jestem jakaś inna od rówieśników że nie umiem żyć . Popadałam w jakieś negatywne myśli o sobie co prowadziło mnie na skraj wytrzymałości i prawie do samobójstwa. Teraz mimo że mam ponad 40 lat znowu to wszystko do mnie wróciło. Ciągłe porównywanie się do innych, ciągłe uczucie że jestem nie taka jakbym chciała ,że nie potrafię żyć, że zawodzę męża i syna i że już nigdy nie będę szczęśliwa. To nie są jednak jakieś abstrakcyjne, niechciane myśli proste do zidentyfikowania jako natrętne typu jestem jestem lesbijką czy chcę zabić męża I strach przed tym. U mnie są to realne lęki o przyszłość I strach przed nią bo tymi negatywnymi myślami doprowadzam się do bezsenności i takiego poziomu lęku że nie czuję się już sobą i czuję że zaraz zwariuję. Czy to może być OCD? Jak sobie z tym poradzić.Biorę antydepresanty przeciwlękowe i to dwa bo jeden na noc na sen i one nie działają na mnie. Czytam forum zaburzeni.pl ale nie widzę tam podobnych przypadków do mojego i to budzi mój jeszcze większy strach. Nie wiem co że sobą począć.
Pozdrawiam.
Witam.
UsuńNie masz zaburzenia lękowego ani depresji. Nie masz tez przeslanek do myśli samobójczych. Co masz, to wyniesiony z dziecinstwa (mozliwe, ze doswiadczalas zbyt malo potwierdzenia od rodzicow, czy rowiesnikow) i wypasiony kompleks nizszosci.
Lęki o przyszłość itp. moga byc tego konsekwencja, a to sprawa drugoplanowa.
Skad sie bierze i czym jest uczucie niezdolnosci, nizszej wartosci?
To sygnal. Pojawia sie on zawsze, kiedy nie potrafimy czegos, do czego w zasadzie powinnismy byc zdolni.
Problem w tym, ze czesto przykladamy sobie (lub sa nam przykladane) kompletnie nieadekwatne miarki, aby moc uczciwie ocenic, czy okreslone zadanie jest na miare naszych aktualnych mozliwosci.
Pierwasza rzecz, to zrozumiec tresc jaka niesie ten sygnal, a mianowicie:
W tej chwili nie posiadasz umiejetnosci/zdolnosci niezbednych do spelnienia postawionego zadania. Potrzebujesz wiecej informacji i/lub wiedzy, strategii, srodkow pomocniczych i pewnosci siebie.
Musisz wtedy odpowiedziec sobie na pytanie: Czy w tej sytuacji to uczucie jest zasadne? Mam tu rzeczywiscie jakies niedobory, czy moze musze zmienic perspektywe? Moze wmawiasz sobie, ze musisz byc mistrzem wszech dyscyplin, aby moc mierzyc sie z innymi?
Kiedy uczucie to jest zasadne, sygnylizuje ono, ze musisz lepiej opanowac postawione zadanie.
Generalnie:
Kiedykolwiek pojawi sie to uczucie, traktuj je jako nakaz ciaglej pracy nad umiejetnosciami w danym obszarze, gdyz naklad sie zwroci (a zaniedbanie odplaci inaczej). Poszukaj rad od ludzi, ktorzy maja sukcesy na tym polu.
Jest w tym punkcie jeden bardzo wazny, wrecz kluczowy psychologiczny myk:
Juz sama wola i decyzja dzialania zgodnie z nakazem sygnalu niweluje go i psychika wraca do balansu. A osoba z kompleksem nizszosci zmienia sie w osobe uczaca sie na wlasnych doswiadczeniach, co buduje poczucie pewnosci siebie i swoich dzialan.
W przeciwnym razie grozi jej pulapka "nabytej bezradnosci". Finalnie przypisuje ona problem jakims deficytom swojej osobowosci i w konsekwencji traktuje problem jako permanentny. Jest to octywista bzdura, ale to jest punkt, do ktorego dotarlas, droga Anonimko.
Co gorzej, sama sobie wmawiasz to klamstwo. Na to powiem tylko: Stop i w tyl zwrot!
Mozesz miec wiele niedoborow w roznych obszarach, ale to nie czyni Cie gorsza od innych. To prosty skutek wieloletnich zaniedban. Tak wiec, zamiast sie oklamywac i tkwic w bezradnosci, pora wziac sie energicznie do konstruktywnych dzialan, jak wyzej.
W przeciwnym razie grozi Ci zejscie kilka schodkow nizej, w kolejna pulapke: chronicznego poczucia ogolnej niemocy.
A tego zapewne nie chcesz.
Pozdrawiam.
Adam
Cześć czy można z Tobą porozmawiać?
OdpowiedzUsuńpodpinam sie do pytania ;))
OdpowiedzUsuńHej Kasiu mam pytanie, ocd mam od dziecka, gdy doszła nerwica nabrało na siłę do tego stopnia że trwało i w dzień i w nocy, standardowe wszystkie tematy, dosłownie wszystkie, zmieniały się non stop bo brałam większość na logikę, znałam motywy.
OdpowiedzUsuńOczywiście jestem w terapii, dużo ogarnęłam, ale utknęłam w miejscu...
Bo nadal czego bym się nie podjęła zaczyna być wszystko kompulsywne, znów wpadają nieświadome wręcz obsesję. To jest tak chytre i przebiegłe że sama jestem w szoku. Biorę leki też bo w pewnym momencie nie dało się funkcjonować w żaden sposób. Leki zniosły część objawów.
Mam wrażenie że mój terapeuta tego nie rozumiem, a ja popadam w myśli że to jest po prostu w jakiś sposób kliniczne i nieuleczalne, skoro po tylu latach, próbach itp, wszystko dzieje się podobnym mechanizmem.
Szczerze mnie to już wszystko podłamało.
Każda praca która nad sobą wykonuje jest kompulsywna, wszystko męczy tak samo tylko czymś innym niż powszechne standardy/ motywy. Czy ty rozumiesz może co mam na myśli?
UsuńCzesc.
UsuńTo nie jest kliniczne. Niemoznosc wyjscia wynika z braku wiedzy (rowniez u terapeutow) o funkcjonowaniu umyslu oraz niezrozumienia, ze wspolczesna psychologia akademicka zajmuje sie zyciem emocjonalnym tzw. prymatow, nie czlowieka.
Aby uproscic sprawe posluze sie okazjonalnie metafora.
Wszystkie formy zaburzenia lekowego to nabyty we wczesnym dziecinstwie WADLIWY NAWYK. To nawyk REZYGNACJI z kontrolowania toku mysli, kiedykolwiek pojawi sie mysl o ZABARWIENIU tej jednej emocji: LEKU, w dowolnym odcieniu i natezeniu (np. niepokoj, obawa itd.).
Obrazowo, kiedykolwiek pojawi sie lek, pacjent MIMOWOLNIE puszcza lejce z rak ... po czym woz nieuchronnie wjezdza w glebokie i wyjezdzone juz KOLEINY, grzeznie w blocie lub sie wywraca i bez pomocy ani rusz.
Umysl w zaburzeniu pracuje normalnie, tj. prawidlowo, konsekwentnie i ekonomicznie: zawsze preferuje utrwalony schemat (nawyk) ponad koniecznosc rozkminiania problemu.
Odmiany zaburzenia, jak OCD, DD itd. to alternatywne rzeczywistosci (z rodzaju zamienil stryjek siekierke na kijek) kreowane przez umysl celem usmierzania cierpienia poprzez ODWROCENIE UWAGI (grzechotka dla dziecka) od problemu zrodlowego - leku. I tak np. przy OCD wystarczy sobie zadac pytanie: po co ja to robie, aby powrocic mentalnie do zrodla. I tym sie nalezy zajac.
Te dewastujace doswiadczenia somatyczne w zaburzeniu sa, bo musza byc tak dotkliwe (to logiczna konsekwencja struktury psychicznej czlowieka) - tyle wiedzy w tej kwestii wystarczy.
Owe koleiny, to ten UTRWALONY przez lata wadliwy nawyk porzucania kontroli nad myslami podszytymi lekiem, ktory wymaga korekty.
Jak to zrobic?
Kiedykolwiek pojawi sie lek, nalezy trzymac lejce w rekach i starac sie za wszelka cene prowadzic woz tak, by nie wjechac w te koleiny. To trzymanie lejc, to sledzenie mysli, ich tresci, zabarwienia, ich wybor (porzucanie jednej, podejmowanie innej), to jak uczenie sie jazdy na nowo. I tylko na tym nalezy sie skupic.
Pamiec w zaburzeniu juz tak ma, ze bedzie serwowac rozmaite czarne mysli i scenariusze, ktorymi jest zapchana po brzegi. I to jest tez perfekt logiczne.
Trzeba skupiac uwage na myslach, nauczyc sie sprawnie wybierac mysli konstruktywne oraz porzucac destruktywne (w szczegolnosci te juz znane z wczesniejszych doswiadczen, ktore prowadzily do katastrof). Zasadniczo kazda jedna mysl, ktora poteguje lek jest destruktywna i nalezy ja momentalnie odrzucac.
Beda wywrotki i wpadki. Nie nalezy sie zniechecac. Wychodzenie z wadliwego nawyku wymaga koncentracji, dyscypliny i czasu.
Przesledz dla porownania, jak sterujesz tokiem mysli w przypadku innej negatywnej emocji, z ktora sobie dobrze radzisz, a zobaczysz te decydujaca roznice.
Umysl jest zbyt chytry i przebiegły, aby puszczac go samopas, gdy w gre wchodza negatywne emocje. Musi on wtedy bezwarunkowo wykonywac polecenia instancji kierowniczej (sam sobie kierownikiem byc nie jest w stanie).
Jesli te wskazowki wywolaly u Ciebie klick, to wiesz, co robic.
Musisz i mozesz liczyc sama na siebie.
Pozdro
frog