Hej. Rozumiem, że każde wychodzenie z zaburzenia lękowego lub ocd jest długotrwałe i potrzeba czasu, aby objawy się stopniowo zmniejszały. Ale co jeśli, naprawdę się staramy, tzn wystawiamy wręcz na te wyzwalacze (nieprzyjemne myśli, odczucia, doznania z ciala) a one absolutnie nie maleją, wręcz przy obiekcie obsesji urastają znów do wielkich rozmiarów (mam na myśli odczucia z ciała- bóle brzucha, szybkie tętno). Godzę się z faktem, że tkwię w zaburzeniu (wcześniej był z tym problem, potrzebowałem potwierdzenia że to na pewno to).
W skrócie chodzi o to, że mam wrażenie iż sam w sobie obiekt obsesji i natrętnych myśli zmniejszylu na siłę, ale czuję ogólny niepokój, objawy psychosomatyczne i ciągle zmartwienie. Mam wrażenie, że to się stało już pewną ideą, bo nie jest ku temu potrzebna konkretną myśl, w sensie jakby mozg był już zaprogramowany w taki sposób że jest podejrzliwy i nastawiony na cierpienie (choć osobiście mam tego dosc). Ciężko mi, bo ciezko pracuję nad nieocenianiem myśli i swoich stanów emocjonalnych a mimo to bóle brzucha i niepokój są nieodłącznym elementem, zwłaszcza czy wyzwalaczu. Nie rozumiem. Trzeba więcej cierpliwości i czasu, czy jestem beznadziejnym przypadkiem...
Każde zaburzenie trwa tyle, ile trwać musi. Jeżeli jesteś w ciągłym napięciu, to zapewniam Cię, że raczej są ku temu powody. A powodów może być mnóstwo (również życiowe sprawy). Chociażby podejście do wystawiania się na wyzwalacze. Jeśli idziesz jak na walkę, to otrzymujesz walkę i jej skutki (napięcie), a tu nie o to chodzi. W sumie to zrobię może o tym nagranie, bo to często spotykany (w mojej ocenie) błąd.
Bardzo chętnie też posłucham, jakbym czytała o sobie. Mnie teraz nakreca natretnie sam czas trwania zaburzenia I chodzenia na terapię bo mija już rok i 7 miesiecy ( zarówno ocd jak i terapia bo od razu zaczelam) a w zasadzie przed każdą rozmowa z terapeuta się stresuje jakbym conajmnije na egzamin szła i.jiewiwle przez to z tego wynoszę. Nie skupiamy się też na samym lęku ale na grzebaniu w przeszłości.nie wiem mi taka forma chyba nie pomaga bo tak jak mowie przed każdą terapia stres na maxa a potem walkowanie kilka dni tego co usłyszałam bo zazwyczaj jest to coś co mnoży wątpliwości i nakreca. Pozdrawiam serdecznie. Dzięki za Twoja prace tutaj pomaga poukładać w głowie
Staram się nie opiniować tutaj terapeutów, ale jeśli na spotkania chodzisz jak na egzamin i opierają się one głównie na maglowaniu przeszłości, co przy silnych stanach lękowych jest w moim przekonaniu nieporozumieniem, to sugerowałabym zastanowić się nad zmianą terapeuty.
Cześć! Czy perfekcjonizm odnośnie idealnego porządku, czystości, chęć produktywności od samego rana i cierpienie z powodu niepowodzenia w tym temacie mogą być objawem nerwicy? To wszystko przekłada się na zwiazek, potrzebę "matkowania", niezadowolenie z organizacji czasu partnera i chęć nauczenia go takiego samego dbania o przestrzeń jak ja. Dodam, że mam zdiagnozowany ocd w związku, to wszystko wydaje się być trudniejsze niż jest w rzeczywistosci
A bierzesz pod uwagę że tkwienie w zaburzonym umyśle może być spowodowane właśnie problemami zdrowotnymi? Np. zaburzenia hormonalne, problemy z jelitami itd. często powodują depresję. Nie zastanawiałaś się czy w twoim przypadku nie było tak, że udało Ci się wyjść z zaburzenia w momencie w którym polepszyło się twoje zdrowie ?
Biorę, aczkolwiek w moim przekonaniu to problemy psychiczne generują najczęściej problemy hormonalne i bardzo mocno wpływają na mikrobiom, a potem już te mogą tworzyć mechanizm błędnego koła. Oczywiście mogą być tu też jakieś wyjątki spowodowane np. zakażeniami. W moim przypadku najpierw pogorszył się stan psychiczny, a potem posypało się zdrowie. I gdy polepszył się stan psychiczny, to bardzo pomału zaczęło poprawiać się zdrowie. Jelita leczę do dziś, bo mam tam niezły bałagan.
Moim zdaniem problemy psychiczne mają podłoże w tym że twój organizm jest chory. Oczywiście nie mówię tu o traumach. To że zaburzamy swój umysl nie bierze się z powietrza, powodem muszą być rozregulowane neuroprzekaźniki, niedobory witamin, u mężczyzn np. niski testosteron. Tylko coś te problemy tworzy, i sztuka znaleźć co
Właśnie, coś te problemy tworzy. Moim zdaniem jest dokładnie na odwrót, co miałam okazję śledzić, patrząc na wyniki moich badań. To stan ducha wpływa na stan ciała, za pośrednictwem chociażby systemu nerwowego czy hormonów, a potem już stan ciała wpływa na stan ducha, ale to umysł ma pierwszeństwo. Nie będę jednak z Tobą dalej polemizować, jeśli chcesz sądzić inaczej.
To że nagle zaczynasz bać się samego siebie i nie potrafisz ogarnąć co się z tobą dzieje to nie jest jakies nadprzyrodzone zjawisko które bierze się z niczego. Wpływ na to ma przede wszystkim to jak żyjemy. A jak się obciążamy używkami chociażby to wiadomo że niszczymy się od wewnątrz. Prosty przykład : anemia. Niedobory żelaza i niedotlenienie przyczyniają się do depresji a nie na odwrót. Nie zaburzenie powoduje że ktoś ma niski testosteron(stres oczywiście go obniża ale nie na tyle) tylko niski testosteron powoduje że ludzie mają stany lękowe. To że ktoś ma rozwalone jelita to nie dlatego ze ma natrętne myśli tylko prawdopodobnie dla tego że niespecjalnie o nie dbał do tej pory i sobie na to zapracował, a od jelit zależy bardzo wiele w naszych głowach. Zgadzam się - stres przeczynia się do wielu dolegliwości w ciele, ale wiele dolegliwości powoduje że ten stres się pojawia. Jeszcze jedna kwestia - pasożyty. Nie rodzą się magicznie w ciałach ludzi którzy mają nerwicę i depresję, tylko przyczyniają się do tych dolegliwości. Jeżeli alkoholik ma depresje to dlatego że pil tyle że na to zapracował, a nie że pije bo ma depresje (chociaż tak pewnie mu się wydaje).Warto polemizować z każdym szczególnie o odmiennym zdaniu, ale to już twoja decyzja.
A kto twierdzi, że to jest nadprzyrodzone zjawisko? Jeżeli uważnie byśmy obserwowali pewne sprawy, to da się zauważyć emocjonalną drogę, która do tego doprowadziła. Ja swoją dostrzegam. Przy depresji niedobry żelaza wiążą się zazwyczaj z niedoborem kwasu foliowego, który jest tu istotniejszy. Ten oczywiście może mieć różne przyczyny, ale jedną z kluczowych jest stres, plus jeśli ten stres trafi na podatny grunt np.antykoncepcja, to efekt może być nieciekawy. Aczkolwiek nie musi to skutkować depresją (mój przypadek), bo całkiem sporo osób ma ten niedobór (mutacja genu MTHFR). Druga sprawa, że przy zaburzeniu lękowym zużycie witamin i mikroelementów bywa ogromne, o czym się mało mówi. Zaburzenia hormonalne są zazwyczaj wynikiem stylu życia i adaptacji do niego organizmu. Np. niski progesteron u kobiet jest często wynikiem chronicznego pozostawania w trybie walki, bo organizm słusznie zakłada, że nie czas teraz na rozmnażanie się. Słowem taki, a nie inny układ hormonów wynika ze stylu i warunków życia i naszych reakcji emocjonalnych, które decydują o tym jakie hormony będą produkowane i uwalniane (hormony dzielą ze sobą receptory). Jeżeli wydaje Ci się, że stres jedynie nieznacznie wpływa na hormony, to u mnie stres podwyższył prolaktynę 3 krotnie ponad normę, lekarze uznali, że to niemożliwe, żeby aż tyle od stresu, więc zlecili kolejne badania i co się okazało? Prolaktyna sama opadała, gdy zmniejszył się poziom stresu i dziś jest na normalnym poziomie, pomimo że nie brałam nic, żeby ją zmniejszyć. Jestem też ciekawym przykładem tego, jak układ hormonalny może dostosować się do sytuacji życiowej człowieka, krótko rzecz ujmując mój układ hormonalny wytworzył mechanizm obronny w postaci wysokich androgenów, co nijak się nie dodaje z innymi moimi parametrami i wyglądem. Latami byłam "leczona" na to antykoncepcją, tymczasem skutecznie leczy się to psychoterapią. Główną przyczyną alkoholizmu jest nieradzenie sobie z emocjami, ucieczka od nich. To, że nadużywanie alkoholu skutkuje w efekcie jeszcze większymi problemami emocjonalnymi czy wręcz tworzy problemy psychiczne, to jest oczywiste i to osobny temat. Co do jelit to z racji problemów z nimi znam ten temat bardzo dobrze i zapewniam Cię, że kluczowy jest styl życia, relacje jakie tworzymy z innymi ludźmi (jest to dość dobrze udokumentowane w badaniach na myszach) i dopiero później to co jemy. Jest mnóstwo ludzi na super ułożonych dietach, z toną badań co im służy i co nie służy, którzy wciąż czują się źle tzw. najzdrowsi chorzy pacjenci (mówi o tym chociażby Oscar Kaczmarek, ekspert ds. mikrobioty i terapii mikrobiologicznej) , kluczem jest tu psychika. Nie bez przyczyny są takie specjalizacje jak psychodietetyka czy psychoneuroimmunologia. Co do pasożytów, to wszystkie patogeny atakują osłabione organizmy, co więcej kiedyś słuchałam bardzo dobrego wykładu psychoneuroimmunologa, gdzie mówione było o tym, że niektóre bakterie nie tylko wyczuwają nasze horomony stresu, ale nawet potrafią wpływać na ich produkcje (temat bakterii z racji, że bujam się z nimi od ponad 2 lat też jest mi bliski). Oczywiście nie twierdzę, że nie należy się wspomagać dietą, odrobaczać w razie potrzeby itd. ale moim zdaniem tłumaczenie zaburzeń lękowych, tylko w kontekście problemów z jelitami czy hormonami, jest błędną drogą, ponieważ te wynikają z naszego stylu życia.
Podsumowując nie podzielam Twojego stanowiska i mogłabym o tym dlaczego jeszcze wiele napisać, ale trochę szkoda mi na to czasu, bo to jednak nie jest blog medyczny. Co za tym kończę temat, bo nie widzę sensu prowadzić tutaj tego typu dyskusji. Jeśli masz inne zdanie i uważasz, że za Twoje problemy są odpowiedzialne niedobry witamin/pasożyty itp, to pewnie są jakieś miejsca w necie, gdzie możesz spotkać ludzi o podobnych poglądach.
Nie tłumacze tego TYLKO w kontekście problemów zdrowotnych, co napisałem min. o stresie. Głowa i ciało musi ze sobą współpracować w obie strony - jeżeli głowa nie domaga, zawsze będą problemy z ciałem i w drugą stronę. Jeżeli ktoś nie ma żadnych problemów ze sobą, wiedzie szczęśliwe życie i nagle wywala go z kapci i nie wie skąd się to bierze to według Ciebie również przyczyną jest tylko głowa? Tak na prawdę to wszystko - zaburzenia psychiczne i fizyczne układów w ciele to są OBJAWY a nie przyczyny. Przyczyną jest to jak żyjemy, co jemy i jak funkcjonujemy. To co piszę odbierasz jako ataki na swoje teorie - całkowicie bezsensu. Tak jak napisałem na końcu, warto otwierać się na poglądy z obu stron, tym bardziej jeżeli pomagasz ludziom.
Gdybym to odbierała jako atak, to po prostu skasowałabym Twoje komentarze. Bez przesady, wyrażasz swoją opinie, aczkolwiek wyżej robiłeś to dość kategorycznie, więc uznałam, że skoro masz tak mocno wyrobiony pogląd, to nie ma co dyskutować, a Ty powinieneś poszukać miejsca, które bardziej współgra z Twoimi przekonaniami.
"Jeżeli ktoś nie ma żadnych problemów ze sobą, wiedzie szczęśliwe życie i nagle wywala go z kapci i nie wie skąd się to bierze to według Ciebie również przyczyną jest tylko głowa?"
To jest subiektywna opinia tej osoby. Wiele osób twierdzi, że przed zaburzeniem ich życie było świetne i na pewno nie mieli żadnych konfliktów wewnętrznych itp., a potem jak rozmawiamy, to wyłania mi się inny obraz. Nie każdy ma świadomość pewnych spraw, nie zawsze uświadamiamy sobie, że doświadczamy stresu, że żyjemy nie swoim życiem itd. Nie każdy też zdaje sobie sprawę, że np.odwodnienie to dla organizmu stres, albo bardzo intensywne ćwiczenia fizyczne, to również dla organizmu stres i potrafią one bardzo rozregulować pracę np. układu pokarmowego. A przesadnie forsowny wysiłek fizyczny jest często ucieczką do myśli i emocji, z którymi sobie nie radzimy. Oczywiście może być też i tak, że jest jakaś przyczyna chorobowa/medyczna Twojej sytuacji. Owszem, bywa że niektóre problemy zdrowotne mogą powodować objawy nerwicy (np.problemy z tarczycą). Aczkolwiek ja po ponad 2 latach czytania na ten temat, jestem zdania, że prawie wszystkie procesy chorobowe mają tło emocjonalne.
"Tak jak napisałem na końcu, warto otwierać się na poglądy z obu stron, tym bardziej jeżeli pomagasz ludziom."
Wyraziłeś swoje poglądy i ok, ale o profilu tego miejsca będę decydować ja.
Wiadomo, to twój blog. A nagranie jest o tym o czym dyskutujemy więc profil miejsca zachowany :> poczytaj też w drugą stronę. Może nastawiłas się akurat w tę bo u Ciebie to tak wygląda. Według mnie to jest jak z błędnym kołem, chora głowa a zdrowe ciało - nierealne , zdrowa głowa - chore ciało - tak samo. Jedno zawsze ciągnie za sobą drugie. Jeszcze nasuwa mi się przykład boreliozy lub tężyczki, które powoduja nerwicę u ogromnej ilości osob, no a w drugą stronę to raczej nierealne :)
W każdą stronę czytałam, bo co ja już nie kombinowałam. :) I moja konkluzja jest taka, że większość problemów zdrowotnych jest psychosomatycznych i medycyna (zachodnia, bo wschodnia zawsze to uznawała) pomału zaczyna też iść w tym kierunku. Natomiast co do efektu błędnego koła to zgoda.
Hej. Rozumiem, że każde wychodzenie z zaburzenia lękowego lub ocd jest długotrwałe i potrzeba czasu, aby objawy się stopniowo zmniejszały. Ale co jeśli, naprawdę się staramy, tzn wystawiamy wręcz na te wyzwalacze (nieprzyjemne myśli, odczucia, doznania z ciala) a one absolutnie nie maleją, wręcz przy obiekcie obsesji urastają znów do wielkich rozmiarów (mam na myśli odczucia z ciała- bóle brzucha, szybkie tętno). Godzę się z faktem, że tkwię w zaburzeniu (wcześniej był z tym problem, potrzebowałem potwierdzenia że to na pewno to).
OdpowiedzUsuńW skrócie chodzi o to, że mam wrażenie iż sam w sobie obiekt obsesji i natrętnych myśli zmniejszylu na siłę, ale czuję ogólny niepokój, objawy psychosomatyczne i ciągle zmartwienie. Mam wrażenie, że to się stało już pewną ideą, bo nie jest ku temu potrzebna konkretną myśl, w sensie jakby mozg był już zaprogramowany w taki sposób że jest podejrzliwy i nastawiony na cierpienie (choć osobiście mam tego dosc). Ciężko mi, bo ciezko pracuję nad nieocenianiem myśli i swoich stanów emocjonalnych a mimo to bóle brzucha i niepokój są nieodłącznym elementem, zwłaszcza czy wyzwalaczu. Nie rozumiem. Trzeba więcej cierpliwości i czasu, czy jestem beznadziejnym przypadkiem...
Pozdrawiam :)
Każde zaburzenie trwa tyle, ile trwać musi. Jeżeli jesteś w ciągłym napięciu, to zapewniam Cię, że raczej są ku temu powody. A powodów może być mnóstwo (również życiowe sprawy). Chociażby podejście do wystawiania się na wyzwalacze. Jeśli idziesz jak na walkę, to otrzymujesz walkę i jej skutki (napięcie), a tu nie o to chodzi. W sumie to zrobię może o tym nagranie, bo to często spotykany (w mojej ocenie) błąd.
UsuńBardzo chętnie też posłucham, jakbym czytała o sobie. Mnie teraz nakreca natretnie sam czas trwania zaburzenia I chodzenia na terapię bo mija już rok i 7 miesiecy ( zarówno ocd jak i terapia bo od razu zaczelam) a w zasadzie przed każdą rozmowa z terapeuta się stresuje jakbym conajmnije na egzamin szła i.jiewiwle przez to z tego wynoszę. Nie skupiamy się też na samym lęku ale na grzebaniu w przeszłości.nie wiem mi taka forma chyba nie pomaga bo tak jak mowie przed każdą terapia stres na maxa a potem walkowanie kilka dni tego co usłyszałam bo zazwyczaj jest to coś co mnoży wątpliwości i nakreca. Pozdrawiam serdecznie. Dzięki za Twoja prace tutaj pomaga poukładać w głowie
UsuńStaram się nie opiniować tutaj terapeutów, ale jeśli na spotkania chodzisz jak na egzamin i opierają się one głównie na maglowaniu przeszłości, co przy silnych stanach lękowych jest w moim przekonaniu nieporozumieniem, to sugerowałabym zastanowić się nad zmianą terapeuty.
UsuńCześć! Czy perfekcjonizm odnośnie idealnego porządku, czystości, chęć produktywności od samego rana i cierpienie z powodu niepowodzenia w tym temacie mogą być objawem nerwicy? To wszystko przekłada się na zwiazek, potrzebę "matkowania", niezadowolenie z organizacji czasu partnera i chęć nauczenia go takiego samego dbania o przestrzeń jak ja. Dodam, że mam zdiagnozowany ocd w związku, to wszystko wydaje się być trudniejsze niż jest w rzeczywistosci
OdpowiedzUsuńTak, może to wskazywać na nerwicę. Zresztą OCD jest częstym elementem nerwic.
UsuńA bierzesz pod uwagę że tkwienie w zaburzonym umyśle może być spowodowane właśnie problemami zdrowotnymi? Np. zaburzenia hormonalne, problemy z jelitami itd. często powodują depresję. Nie zastanawiałaś się czy w twoim przypadku nie było tak, że udało Ci się wyjść z zaburzenia w momencie w którym polepszyło się twoje zdrowie ?
OdpowiedzUsuńBiorę, aczkolwiek w moim przekonaniu to problemy psychiczne generują najczęściej problemy hormonalne i bardzo mocno wpływają na mikrobiom, a potem już te mogą tworzyć mechanizm błędnego koła. Oczywiście mogą być tu też jakieś wyjątki spowodowane np. zakażeniami.
UsuńW moim przypadku najpierw pogorszył się stan psychiczny, a potem posypało się zdrowie. I gdy polepszył się stan psychiczny, to bardzo pomału zaczęło poprawiać się zdrowie. Jelita leczę do dziś, bo mam tam niezły bałagan.
Moim zdaniem problemy psychiczne mają podłoże w tym że twój organizm jest chory. Oczywiście nie mówię tu o traumach. To że zaburzamy swój umysl nie bierze się z powietrza, powodem muszą być rozregulowane neuroprzekaźniki, niedobory witamin, u mężczyzn np. niski testosteron. Tylko coś te problemy tworzy, i sztuka znaleźć co
UsuńWłaśnie, coś te problemy tworzy. Moim zdaniem jest dokładnie na odwrót, co miałam okazję śledzić, patrząc na wyniki moich badań.
UsuńTo stan ducha wpływa na stan ciała, za pośrednictwem chociażby systemu nerwowego czy hormonów, a potem już stan ciała wpływa na stan ducha, ale to umysł ma pierwszeństwo.
Nie będę jednak z Tobą dalej polemizować, jeśli chcesz sądzić inaczej.
To że nagle zaczynasz bać się samego siebie i nie potrafisz ogarnąć co się z tobą dzieje to nie jest jakies nadprzyrodzone zjawisko które bierze się z niczego. Wpływ na to ma przede wszystkim to jak żyjemy. A jak się obciążamy używkami chociażby to wiadomo że niszczymy się od wewnątrz. Prosty przykład : anemia. Niedobory żelaza i niedotlenienie przyczyniają się do depresji a nie na odwrót. Nie zaburzenie powoduje że ktoś ma niski testosteron(stres oczywiście go obniża ale nie na tyle) tylko niski testosteron powoduje że ludzie mają stany lękowe. To że ktoś ma rozwalone jelita to nie dlatego ze ma natrętne myśli tylko prawdopodobnie dla tego że niespecjalnie o nie dbał do tej pory i sobie na to zapracował, a od jelit zależy bardzo wiele w naszych głowach. Zgadzam się - stres przeczynia się do wielu dolegliwości w ciele, ale wiele dolegliwości powoduje że ten stres się pojawia. Jeszcze jedna kwestia - pasożyty. Nie rodzą się magicznie w ciałach ludzi którzy mają nerwicę i depresję, tylko przyczyniają się do tych dolegliwości. Jeżeli alkoholik ma depresje to dlatego że pil tyle że na to zapracował, a nie że pije bo ma depresje (chociaż tak pewnie mu się wydaje).Warto polemizować z każdym szczególnie o odmiennym zdaniu, ale to już twoja decyzja.
OdpowiedzUsuńA kto twierdzi, że to jest nadprzyrodzone zjawisko?
UsuńJeżeli uważnie byśmy obserwowali pewne sprawy, to da się zauważyć emocjonalną drogę, która do tego doprowadziła. Ja swoją dostrzegam.
Przy depresji niedobry żelaza wiążą się zazwyczaj z niedoborem kwasu foliowego, który jest tu istotniejszy. Ten oczywiście może mieć różne przyczyny, ale jedną z kluczowych jest stres, plus jeśli ten stres trafi na podatny grunt np.antykoncepcja, to efekt może być nieciekawy. Aczkolwiek nie musi to skutkować depresją (mój przypadek), bo całkiem sporo osób ma ten niedobór (mutacja genu MTHFR). Druga sprawa, że przy zaburzeniu lękowym zużycie witamin i mikroelementów bywa ogromne, o czym się mało mówi.
Zaburzenia hormonalne są zazwyczaj wynikiem stylu życia i adaptacji do niego organizmu. Np. niski progesteron u kobiet jest często wynikiem chronicznego pozostawania w trybie walki, bo organizm słusznie zakłada, że nie czas teraz na rozmnażanie się. Słowem taki, a nie inny układ hormonów wynika ze stylu i warunków życia i naszych reakcji emocjonalnych, które decydują o tym jakie hormony będą produkowane i uwalniane (hormony dzielą ze sobą receptory). Jeżeli wydaje Ci się, że stres jedynie nieznacznie wpływa na hormony, to u mnie stres podwyższył prolaktynę 3 krotnie ponad normę, lekarze uznali, że to niemożliwe, żeby aż tyle od stresu, więc zlecili kolejne badania i co się okazało? Prolaktyna sama opadała, gdy zmniejszył się poziom stresu i dziś jest na normalnym poziomie, pomimo że nie brałam nic, żeby ją zmniejszyć.
Jestem też ciekawym przykładem tego, jak układ hormonalny może dostosować się do sytuacji życiowej człowieka, krótko rzecz ujmując mój układ hormonalny wytworzył mechanizm obronny w postaci wysokich androgenów, co nijak się nie dodaje z innymi moimi parametrami i wyglądem. Latami byłam "leczona" na to antykoncepcją, tymczasem skutecznie leczy się to psychoterapią.
Główną przyczyną alkoholizmu jest nieradzenie sobie z emocjami, ucieczka od nich. To, że nadużywanie alkoholu skutkuje w efekcie jeszcze większymi problemami emocjonalnymi czy wręcz tworzy problemy psychiczne, to jest oczywiste i to osobny temat.
Co do jelit to z racji problemów z nimi znam ten temat bardzo dobrze i zapewniam Cię, że kluczowy jest styl życia, relacje jakie tworzymy z innymi ludźmi (jest to dość dobrze udokumentowane w badaniach na myszach) i dopiero później to co jemy. Jest mnóstwo ludzi na super ułożonych dietach, z toną badań co im służy i co nie służy, którzy wciąż czują się źle tzw. najzdrowsi chorzy pacjenci (mówi o tym chociażby Oscar Kaczmarek, ekspert ds. mikrobioty i terapii mikrobiologicznej) , kluczem jest tu psychika. Nie bez przyczyny są takie specjalizacje jak psychodietetyka czy psychoneuroimmunologia.
Co do pasożytów, to wszystkie patogeny atakują osłabione organizmy, co więcej kiedyś słuchałam bardzo dobrego wykładu psychoneuroimmunologa, gdzie mówione było o tym, że niektóre bakterie nie tylko wyczuwają nasze horomony stresu, ale nawet potrafią wpływać na ich produkcje (temat bakterii z racji, że bujam się z nimi od ponad 2 lat też jest mi bliski).
Oczywiście nie twierdzę, że nie należy się wspomagać dietą, odrobaczać w razie potrzeby itd. ale moim zdaniem tłumaczenie zaburzeń lękowych, tylko w kontekście problemów z jelitami czy hormonami, jest błędną drogą, ponieważ te wynikają z naszego stylu życia.
Podsumowując nie podzielam Twojego stanowiska i mogłabym o tym dlaczego jeszcze wiele napisać, ale trochę szkoda mi na to czasu, bo to jednak nie jest blog medyczny. Co za tym kończę temat, bo nie widzę sensu prowadzić tutaj tego typu dyskusji. Jeśli masz inne zdanie i uważasz, że za Twoje problemy są odpowiedzialne niedobry witamin/pasożyty itp, to pewnie są jakieś miejsca w necie, gdzie możesz spotkać ludzi o podobnych poglądach.
Nie tłumacze tego TYLKO w kontekście problemów zdrowotnych, co napisałem min. o stresie. Głowa i ciało musi ze sobą współpracować w obie strony - jeżeli głowa nie domaga, zawsze będą problemy z ciałem i w drugą stronę. Jeżeli ktoś nie ma żadnych problemów ze sobą, wiedzie szczęśliwe życie i nagle wywala go z kapci i nie wie skąd się to bierze to według Ciebie również przyczyną jest tylko głowa? Tak na prawdę to wszystko - zaburzenia psychiczne i fizyczne układów w ciele to są OBJAWY a nie przyczyny. Przyczyną jest to jak żyjemy, co jemy i jak funkcjonujemy. To co piszę odbierasz jako ataki na swoje teorie - całkowicie bezsensu. Tak jak napisałem na końcu, warto otwierać się na poglądy z obu stron, tym bardziej jeżeli pomagasz ludziom.
OdpowiedzUsuńGdybym to odbierała jako atak, to po prostu skasowałabym Twoje komentarze. Bez przesady, wyrażasz swoją opinie, aczkolwiek wyżej robiłeś to dość kategorycznie, więc uznałam, że skoro masz tak mocno wyrobiony pogląd, to nie ma co dyskutować, a Ty powinieneś poszukać miejsca, które bardziej współgra z Twoimi przekonaniami.
Usuń"Jeżeli ktoś nie ma żadnych problemów ze sobą, wiedzie szczęśliwe życie i nagle wywala go z kapci i nie wie skąd się to bierze to według Ciebie również przyczyną jest tylko głowa?"
To jest subiektywna opinia tej osoby. Wiele osób twierdzi, że przed zaburzeniem ich życie było świetne i na pewno nie mieli żadnych konfliktów wewnętrznych itp., a potem jak rozmawiamy, to wyłania mi się inny obraz. Nie każdy ma świadomość pewnych spraw, nie zawsze uświadamiamy sobie, że doświadczamy stresu, że żyjemy nie swoim życiem itd.
Nie każdy też zdaje sobie sprawę, że np.odwodnienie to dla organizmu stres, albo bardzo intensywne ćwiczenia fizyczne, to również dla organizmu stres i potrafią one bardzo rozregulować pracę np. układu pokarmowego. A przesadnie forsowny wysiłek fizyczny jest często ucieczką do myśli i emocji, z którymi sobie nie radzimy.
Oczywiście może być też i tak, że jest jakaś przyczyna chorobowa/medyczna Twojej sytuacji. Owszem, bywa że niektóre problemy zdrowotne mogą powodować objawy nerwicy (np.problemy z tarczycą). Aczkolwiek ja po ponad 2 latach czytania na ten temat, jestem zdania, że prawie wszystkie procesy chorobowe mają tło emocjonalne.
"Tak jak napisałem na końcu, warto otwierać się na poglądy z obu stron, tym bardziej jeżeli pomagasz ludziom."
Wyraziłeś swoje poglądy i ok, ale o profilu tego miejsca będę decydować ja.
Wiadomo, to twój blog. A nagranie jest o tym o czym dyskutujemy więc profil miejsca zachowany :> poczytaj też w drugą stronę. Może nastawiłas się akurat w tę bo u Ciebie to tak wygląda. Według mnie to jest jak z błędnym kołem, chora głowa a zdrowe ciało - nierealne , zdrowa głowa - chore ciało - tak samo. Jedno zawsze ciągnie za sobą drugie. Jeszcze nasuwa mi się przykład boreliozy lub tężyczki, które powoduja nerwicę u ogromnej ilości osob, no a w drugą stronę to raczej nierealne :)
OdpowiedzUsuńW każdą stronę czytałam, bo co ja już nie kombinowałam. :) I moja konkluzja jest taka, że większość problemów zdrowotnych jest psychosomatycznych i medycyna (zachodnia, bo wschodnia zawsze to uznawała) pomału zaczyna też iść w tym kierunku.
UsuńNatomiast co do efektu błędnego koła to zgoda.
Cześć Kasiu, film niedostępny. Jest możliwość odblokowania?
OdpowiedzUsuń