Zrozumienie istoty objawów somatycznych w zaburzeniu lękowym.

 



Nagranie w którym jakieś milion razy użyłam słowa po prostu, tak wiem, że źle się tego słucha, ale reszta jest ok, więc póki co zostawiam. W wolnej chwili postaram się nagrać to jeszcze raz. Tak po prostu ;)

I po prostu, miłego długiego weekendu życzę :) 



Komentarze

  1. Hej Kasiu, nie chce tutaj prosić o rozwiązanie mojej sytuacji, ale chciałabym prosić o poradę. Bardzo zaczynam się stresować w sytuacjach kiedy to mój chłopak ma problemy na studiach etc. Mam cały czas wrażenie że bez mojej pomocy sobie nie poradzi mimo iż wiem ze to nie prawda i często sama troche utrudniam mu nauke. Powiedział mi kiedyś że nie chce żebym była dla niego matką która bedzie wszystko pilnować i staram się troche ze soba walczyc. W ostatnim czasie jednak znowu dopadl mnie jakis strach przed tym ze on sam sobie nie poradzi, nie umiem chyba mu zaufać bo mnie bardzo boli. Nie wiem jak sobie radzić z takimi napadami lęku. Gdy ogarnia mnie strach pojawiaja sie do tego mysli ze moze to nie ten chlopak, moze sobie zycie marnuje i przez kilka dni panuje we mnie stan upewniania sie czy napewno on mnie traktuje dobrze, czy ja jego, czy nasza relacja sie nie konczy w moim umysle etc. Chciałabym cię prosić o porade, co moge zrobić w takich sytuacjach, tym bardziej kiedy lek w mojej glowie wydaje sie jak najbardziej uzasadniony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego typu sytuacji nie da się rozwiązać poradą przez internet. To tak na wstępie, żebyś miała jasność co do moich możliwości. :) Trudno mi na podstawie jednej wiadomości coś poradzić, ale spróbuje: 1. Zacznę od końca, piszesz, że lęk wydaje Ci się uzasadniony, tu odsyłam do mojego wpisu o racjonalizacji, gdy mamy w sobie dużo lęku, to umysł wyszuka nam milion powodów do tego, żeby czymś "racjonalnym" wydawałoby się zamartwiać. To się dzieje u Ciebie. Problemem nie są studia Twojego faceta, ani w ogóle jakiejkolwiek jego życiowe sytuacje, problemem jest Twój lęk z którym sobie nie radzisz. 2. Dlaczego lęk uderza akurat w ten temat? Być może jako dziecko, byłaś odpowiedzialna z jakiegoś członka rodziny, matkowała komuś, a może w jakiś inny sposób byłaś uczona odpowiedzialności za decyzje innych, być może nie czułaś oparcia w dorosłych i to Ty byłaś tą co musi trzymać ster, być może byłaś zauważana i akceptowana tylko gdy byłaś dla kogoś oparciem i teraz ten sam model powielasz w relacji z chłopakiem. To takie najbardziej oczywiste wytłumaczenie, ale nie jedyne 3. Ten strach o to czy to właściwa relacja itd wynika znowu dużego lęku wewnętrznego (co najmniej w tym obszarze), który próbujesz wyprzeć kontrolą (muszę być pewna związku, muszę być pewne, że to się uda itd). Jest to oczywiści pułapka, która spowoduje jeszcze więcej lęku, bo im bardziej chcemy być czegoś pewni, tym bardziej przerażana nas fakt, że tej pewności nie ma.

      Usuń
  2. Kasiu dzięki za nagranie. Jak traktowałaś takie newsy z sieci ( z medycznych stron), gdzie specjaliści piszą że ocd nie jest uleczalne, jedynie da się je "trzymać w ryzach" po przejściu terapii ERP i dla niektórych może być tak ciężkie ze będą rozwazac samobójstwo. Znalazłam te newsy na atrobie treatmyocd.com, gdzie wypowiadają się specjalisci i terapeuci OCD. Bardzo mnie to nakreca bo u mnie natrety skupiają się na kwlu przed tym ze z tego nie da się wyjść na leku przed skrzywdzeniem innych lub siebie, na tym ze będę ciężarem dla innych I zr mając ocd jestem "uszkodzona" lub coś w ten deseń. Wiem że Ty zmagalas się z OCD. Jak Uwierzyć że to jest wyleczalne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że nieszczególnie zaczytywałam się w internetowych opowieściach jeśli chodzi o OCD, bo raz, że mnie to nakręcało jak bąka w maku i jakiś cudem wybiłam to sobie z głowy, a dwa, że nie miałam jakiegoś szczególnego poczucia pomocniczości i słuszność większości materiałów o OCD na jakie natrafiałam w sieci. Myśle, że przy OCD trzeba mieć na uwadze kilka spraw tj.chociażby, czy pojawiło się ono przy okazji innych zaburzeń czy samodzielnie, jak długo trwa, jakie są cechy osobowości osoby, która je ma itd.
      Ja byłam osobą z OCD (i to mega silnym) u której pojawiał się wręcz paniczny lęk przed tym, że mogę sobie coś zrobić, gdzie dziś nie mam takich obaw, więc jak widzisz da się.
      Co do trzymania w ryzach to rzeczywiście, jeśli umysł wyrobi sobie pewne nawyki związane z OCD, to potem trzeba go czasem mozolnie od tego odzwyczajać, mniej lub bardziej w zależności od stopnia nasilenia, ilości tych nawyków itd. OCD wynika tak naprawdę z rozrośnięcia się ponad miarę kontroli i pewnych mechanizmów z tym związanych, które stosujemy w celu uniknięcia lęku, w mojej ocenie jest to mechanizm, który można sobie odkręcić, ale w zależności od przypadku, wymaga to pewnej świadomości i wytrwałości. Często też zmniejszenie poziomu lęku, powoduje samoistne zmniejszenie się objawów OCD, co jest w sumie logiczne. Drobne natręctwa posiada wiele osób i nie jest to powód do paniki. Przy OCD bardzo istotną kwestią jest by nie wpadać w panikę z samego faktu, że pojawiają się jakieś myśli natrętne czy kompulsję i nie starać się usilnie coś z nimi zrobić. W momencie gdy nawet występuje, ale nie reagujemy na nie paniką, to już jest połowa sukcesu. Gdy nastawimy się na stopniowe zmniejszanie ich nasilenia, to jest już druga połowa, reszta to praktyka.

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź odnośnie tego OCD. Właśnie o to chodzi, myślę że gdybym jedynie posłużyła się info które jest ba forum

      Usuń
    3. Przestań czytać te strony. Calkowicie!!! To tak jakbyś ciągle czytała o raku/schizie/innym lęku i się nakręcała. :) Ja po zakupie książek na temat OCD byłam zszokowana, że nie ma tam ani słowa o mechanizmie walki lub ucieczki, o błędnym kole lękowym. Ot po prostu- rozdziały z natręctwami i przykłady terapii ERP. I wtedy myślałam, że też nie ma dla mnie szansy. A wiesz co mówią ludzie z lękiem uogólnionym, agorafobią itd.z mojej rodziny, znajomych, którzy nie wiedzą skąd się bierze zaburzenie lękowe? Że z tego się nie da wyjść, że trzeba się pogodzić, że to zawsze będzie z nami i że zawsze człowiek będzie się bać bez powodu. Nie da się ich wyprowadzić z tej myśli i mają do tego prawo. Ja myślę inaczej i znam też ludzi, którzy są od tego wolni.Tak samo w internecie będziesz miała milion opinii, bo każdy człowiek jest inny.
      A i przestań szukać ciągle zapewnienia, że z tego wyjdziesz!!! :D Pozwól sobie czuć lęk i nie rób z tym nic!

      Usuń
  3. Cześć Kasiu fajne nagranie. Na to wiele osób czekało. Słuchając go pojawiały mi się pytania, po czym w dalszej część Ty na nie odpowiadałaś. Więc super. Nurtuje mnie jeszcze jedna sprawa. Pierwsza to taka że jak powiedziałaś, niektórzy chcieli by wrócić do tego co było przed zaburzeniem. Wydaje mi się że część tych osób rozumiem. Są tacy którzy już uwierzyli że nic im nie jest, mają wszystkie badania i absolutnie nic a nic nie szukają w internecie. Zaakceptowali somaty a jedyny ich problem jest taki że te somaty nadal są. Mają oczywiście codzienne stresy typowe dla zwykłego funkcjonowania takie jak ma każdy i takie jakie mieli przed somatami ale teraz są somaty. Czyli żyją już tak jak przed ale somaty są lub wyciszają sie bardzo powoli. Moja teoria jest taka że układ nerwowy jeszcze nadmiernie reaguje teraz do tych zwykłych codziennych spraw z przed zaburzenia. Czyli jak przed zaburzeniem nie było somatów w związku z tym co sie dzieje za wschodnią granicą czy np w związku z innymi sprawami tak teraz somaty są bo układ nerwowy jeszcze się nie zregenerował, nie uspokoił sie. Tak wnioskuję że było też u Ciebie? Że proces nadpobudliwości układu nerwowego i somatów trwał u Ciebie jeszcze jakis czas mimo że już nie robiłas badań i żyłaś sobie w otoczeniu myślowym z przed zaburzenia a jednak somaty jeszcze były?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1."Zaakceptowali somaty a jedyny ich problem jest taki że te somaty nadal są."
      Jeżeli to jest ich problem, to znaczy, że ich nie zaakceptowali.
      2. "Czyli żyją już tak jak przed ale somaty są lub wyciszają sie bardzo powoli."
      Tak może być i często jest. Chociażby u mnie tak było. Objawy somatyczne nie występują tylko przy okazji zaburzeń lękowych, są one związane z reakcjami ciała na doświadczane emocje i można je mieć bez zaburzenia lękowego. Natomiast gdy nie ma się zaburzenia lękowego to objawy somatyczne nie są zazwyczaj utrzymywane nadmiernym skupieniem na nich.
      3. "Nurtuje mnie jeszcze jedna sprawa. Pierwsza to taka że jak powiedziałaś, niektórzy chcieli by wrócić do tego co było przed zaburzeniem. Wydaje mi się że część tych osób rozumiem."
      Jeżeli zaburzenie wynika z naszej osobowości i/lub z sytuacji nerwicorodnych w które tworzymy,/wchodzimy, to powrót do tego jacy byliśmy przed zaburzeniem, będzie prowadził znów do zaburzenia. Natomiast jeśli ktoś miał tzw. nerwicę sytuacyjną, przemęczenie nerwowe wynikające z jakiegoś trudnego momentu w życiu, to powrót do tego co było będzie ok.

      Usuń
  4. Kasiu jeszcze jedno pytanko.W zasadzie tym co nie wiedzą o co chodzi trzeba czasami tłumaczyć jak krowie na rowie … ;) Sama przechodziłaś somaty i myśli natrętne i jak powiedziałaś nawet mimo akceptacji to objawy nadal były i że akceptacja to był tylko wstęp oraz że po tym wstępie i tak musiałaś się jeszcze nagimnastykować żeby osiągnąć sukces. I to właśnie gimnastykowanie jest tym czego my zwykle nie rozumiemy. Niby akceptujemy pogodziliśmy się że tak może jeszcze być no ale jak somat sie na chwilę pojawia i trwa przez pół dnia to jednak myślimy o nim bo nie jest co coś obok czego można ot tak przejść bez choćby pomyślenia o tym że: oho chyba sie to coś znowu pojawiło…. No wiec planuję teoche poczytać o reakcji walcz i uciekaj ale co Tobie pomagało wyjść z objawów kiedy już byłaś na etapie akceptacji a jednak jeszcze somaty ni stąd i ni z owąd wracały? Czy tym czymś była wiara, wyrozumiałość i cierpliwość? Tak z praktycznego punktu widzenia co pomagało Ci to przetrwać w sytuacji gdy już wszystko co możliwe zrobiłaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Źle mnie zrozumiałaś, akceptacja to nie jest wstęp, akceptacja do jest finał. Ja się jej cały czas uczyłam i tym jest m.in to gimnastykowanie się. Nam się często wydaje, że to akceptujemy, ignorujemy, przepuszczamy, gdy w rzeczywistości ciągle się tym szarpiemy na różne sposoby.

      Usuń
  5. Dziękuję za odpowiedź odnośnie tego OCD. Przepraszam kliknęło mi się przypadkiem opublikuj zanim skończyłam zdanie🙂. Częściowo moje ocd utrzymuje właśnie to ze naczytałam sie na madrych stronach jakie to straszne i nieuleczalne niemal wrodzone jak autyzm przykładowo.( nie mam nic oczywiście do autyzmu, chodzi o porownanie). Te opisy ze można zaleczyć ale to przetrwały stan mi wzmogly natretne przeżuwanie tego tematu od wielu miesięcy właściwie. Jak zacznę googlowac to nie mogę przestać zenada🙄.chodzę na terapię ale terapeuta jest wielkim zwolennikiem lekow I mówienia ze ocd może być spowodowane uszkodzeniami mozgu, wiec właściwie moje natretne mysli tutaj się umocniły w tym temacie. Chętnie posłucham nagrania lub poczytam wpisy na temat twojego nastawienia do samego ocd jeżeli takie planujesz. Dzięki za to co robisz, wiele mi Twoje nagrania pomogły i wpisy, jestem wdzięczna za to 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie teraz mam w planach zrobić nagrania i wpisy o OCD :), więc w najbliższych dniach będą się pojawiać.

      Usuń
    2. Super to czekam dzięki 🙂

      Usuń
  6. Hej Kasiu no i o to gimnastykowanie najbardziej chodzi. Trzeba się gimnastykować ale tak żeby to nie było szarpanie się. To ma być naturalna akceptacja. Wcześniej mowilas ze praktykowałas mowienie „nie otwieram tych drzwi”. Pamiętasz jeszcze jakieś swoje patenty? U mnie sprawdza sie bycie tu i teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi o to, by budować w sobie tę akceptację, a nie oczekiwać, że będzie się ją miało już na starcie. Dlatego mówię w nagraniu o pokorze, to nie jest tak, że my akceptację mamy na dzień dobry, od razu umiemy ignorować, przepuszczać. W mojej ocenie do wyjścia z zaburzenia, wynikającego z osobowości, trzeba dojrzeć, dojść do pewnych spraw, pewnego zrozumienia, ale i tu posłużę się cytatem: "Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie".

      Usuń
  7. Czyli krótko mówiąc wskazana jest postawa w stylu: ok tak narazie jest i nie ma co nad tym sie zastanawiac. Robię swoje. Tylko dla wielu osób to jest jak trzymanie palca miedzy drzwiami a futryną. Praca nad podejściem do zycia jest trudna bo to co kiedys nam nie robiło somatow teraz nam robi. Somaty owszem były ale nie takie jak np bujaki. Bujaki to cos niezrozumiałego i taka reakcja budzi strach smutek . Dlatego Ty wyzdrowiałam bo przeczekała najgorsze ale też pracowałaś nad emocjami tak aby te drzwi juz tak nie trzaskały po tym palcu. Dobrze rozumiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że próbujesz to sobie ułożyć trochę jak przepis na ciasto. Na zasadzie rób tak i tak, a będzie dobrze. Poszukiwanie takich niezawodnych metod, wskazówek, rozwiązań to jest prosta droga do szarpania się. Przyjmij, że będziesz się uczyć nabierać do tego właściwego stosunku, stopniowo, pomału poszerzając swoje zrozumienie pewnych spraw i przyjmij, że ta droga nie obędzie się bez potknięć, błędów i to jest jej konieczna część. Praca nad podejściem do życia, z somatami czy bez, nie jest prostą sprawą. Ludzie niechętnie zmieniają przyzwyczajenia kulinarne (czasem wolą brać tonę leków, niż zrezygnować z ulubionych potraw), a co dopiero myślowe.

      Usuń
  8. Kasiu gdyby było coś w stylu przepisu na ciasto to było by idealnie :). Dzieki za odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć Kasiu. Czy u Ciebie występował lek że to nie minie, że przerodzi się w depresje albo ze jestem inną gorsza od innych? U mnie teraz fiksacja w tych tematach, nie samych natretow lub objawów a samej nerwicy natrectw myslowych. Ciagle sie tym dołuje że jestem w pewnym stopniu gorsza od innych "normalnych" ludzi. Ciagle czytam historie na temat nerwic I to w sumie widzę że pogarsza sprawę w kmoim przypadku. Boje sie ze w końcu dostanę od tego jakiejś depresji lub moze już ja mam, a szukając pocieszenia w necie natrafiam na jeszcze bardziej nakrecajace materiały i kółeczko się kręci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, był bardzo silny lęk, że mi tak zostanie, że całe życie będę się tak męczyć, że w końcu postradam zmysły od tych natręctw, że nie będę mogła przestać wykonywać kompulsji, że wreszcie sobie coś przez to zrobię. Chociaż tak w ogóle to depresji, ani chorób psychicznych się nie bałam.
      Zdecydowanie ciągłe czytanie o nerwicy nie będzie polepszać sprawy. Wychodzenie z zaburzenia nie powinno przeradzać się w obsesje (co ma najczęściej miejsce i co miało miejsce również i w moim przypadku), nie ma potrzeby zajmować się tym 24/h. Nic w ten sposób nie przyśpieszysz, a jedynie pogrążysz się w obsesjach.

      Usuń
    2. Dzięki. Jakbym czytała o sobie odnośnie tego że "nie wyjdę z tego albo nie będę mogła przestać wykonywać jakiejś czynnosci". Co najbardziej Ci pomogło w tej kwestii?

      Usuń
    3. Nie ma jednej konkretnej rzeczy, która mi pomogła. To był proces zmiany podejścia, reakcji, uspokajania układu nerwowego.

      Usuń
    4. Dziękuję za odpowiedź. Jeśli kiedyś zechcesz podzielić się informacjami jak ksstaltowalas te nowe postawy względem siebie zaburzenia i ogółem wszystkiego to chętnie posłucham.

      Usuń
    5. Kiedyś przyjdzie czas i na takie nagranie, ale póki co szykuje kilka innych. :)

      Usuń
  10. Kasiu czy łatwi sie denerwowałas i miałas niskie poczucie wlasnej wartosci? Jak tak to czy tak samo to traktowałas jak somaty, akceptując to?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzieć, że łatwo się denerwowałam, to nic nie powiedzieć. Odpalałam się jak rakieta przy byle pierdole :D. Niskie poczucie własnej wartości, w pewnej mierze i obszarach, to ja i wcześniej miałam, ale oczywiście w zaburzeniu spada zaufania do siebie i swoich możliwości.

      Usuń
  11. W końcu skumałem i jestem chyba na kolejnym etapie. Wiedza logiczna jest jak autostrada, jedziemy i działamy. Jestem po pierwszym kryzysie ale takim kryzysie świadomym. Wczesniej kryzysy powodowały nakręcanie. Teraz juz podchodze do kryzysów jak do lekcji. Pomogła wiedza logiczna jak to działa. Celowo piszę że pomogła bo najważniejsze co dzieki niej nastąpiło to możliwość pracy z emocjami. Logika to jedno a drugie to podswiadomosc ktora wysyła sygnały o zagrożeniu. Nie reagowanie na to w połączeniu z wiedzą to jest to co pozwala wyjść. Aktywacja nieprzyjemnych stanów to moment w ktorym podswidomosc chce nas ostrzec o czym co nie istnieje. Z czasem podswiadomosc bedzie coraz słabsze sygnały wysyłała bo mojej reakcji nie bedzie, żadnej, albo prawie żadnej, nie bedzie z mojej strony odpowiedzi. Zatem to proces, nie od razu do tego doszedłem bo nie do końca rozumiałem o czym Kasiu piszesz. Ale Ty o tym wszystkim napisałas i powiedziałas. Praca z emocjami to po prostu przyzwalanie na nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ładnie napisane i wszystko racja + do tego dodałabym jeszcze z czasem pracę nad tym, co powoduje u mnie zaburzenie, czyli np. jakie przekonania w sobie noszę, jaki jest mój stosunek emocjonalny do siebie i innych itp.

      Usuń
  12. Praca nad przyczynami zaburzenia to może dobry pomysł na kolejne nagranie? Czyli jak zmieniłaś swój stosunek do siebie i innych…

    OdpowiedzUsuń
  13. W sensie, jak Kasia doprowadziłaś do tego że zwykłe codzienne sprawy nie wywołują juz u Ciebie wyrzutu adrenaliny. No bo wszyscy wiemy ze ta adrenalina to walcz uciekaj lub odpalanie rakiety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy co dokładnie masz na myśli. Jeżeli zakładasz, że obecnie nie doświadczam już stresu to źle zakładasz, natomiast jeżeli chodzi Ci o ciągle aktywowaną reakcję walcz lub uciekaj to rzeczywiście, nie jestem już w stanie jej chronicznej aktywacji, co wynika głównie z faktu, że przestałam sama swoimi działaniami utrzymywać zaburzenie.

      Usuń
  14. Kasiu w jesnym z wpisów spokiałas że stan był h… ale stabilny, że tez jeden autorów książki tak miał, że stan był dość dobry ale nie zmianiał sie na lepsze od dłuższego czasu. To pewnie długi temat ale jak myślisz co było u Ciebie powodem. A moze to tez temat na nagranie ;)?

    OdpowiedzUsuń
  15. Kasiu poprawiam poprzednie pytanie bo zrobiłem tam literówki, za co przepraszam.W jednym z wpisów pisałaś że stan był stabilny i że tez jeden autorów książki tak miał, że stan był dość dobry ale nie zmianiał sie na lepsze od dłuższego czasu. Czyli tak jakby chwilowo sie to zatrzymało na pewnym poziomie. To pewnie długi temat ale jak myślisz co było u Ciebie powodem że juz wychodziłaś ale przez dłuższy czas tak jakby postępy się zatrzymały i czy zauważyłaś co pomogło popchnąć postęp dalej? A moze to tez temat na nagranie ;)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co przepraszać :) Nie powiedziałabym, że coś się zatrzymało, bo nawet nie ruszyło. Po prostu cały czas było bardzo źle, bez jakiś spektakularnych pogorszeń, ale też bez polepszeń. Było jakby ciągle źle i czasem gorzej. Początek był dość spektakularny, bo miałam wrażenie, że mam nieprzerwalnie atak paniki przez 2 dni. Potem miałam jeszcze ileś tam kryzysów. Dwa dość mocne. Jeden wręcz dramatyczny, związany z problemami zdrowotnymi.
      Przyczyna tego? Trudno jednoznacznie określić. Można stawiać hipotezy. Są osoby u których różne przypadłości, czy to zdrowotne czy nerwowe, mają charakter ostry, u innych są raczej łagodniejsze, ale mażą się, wchodzą w stan chroniczny. Im ładniejszy stan tym bardziej prawdopodobne, że może przejść w stan chroniczny, chociażby z uwagi na fakt, że łatwiej tolerować niewielkie objawy, ale nie jest to reguła. Bywa, że zaczyna się od stanu ostrego, a potem przechodzi w stan łagodniejszy, ale przewlekły.
      Z perspektywy czasu nie wiem jednak, czy określenie mojego stanu jako chuj..., ale stabilnego było dobry określeniem. Mam tutaj dylemat.

      Usuń

Prześlij komentarz