Emocje. Wypieranie, doświadczanie, wyrażanie, akceptowanie.


 

Zapraszam do słuchania nagrania o emocjach. 

Do zrobienia tego nagrania skłoniły mnie Wasze wiadomości, w tym pytanie na blogu. W pytaniu tym pojawiło się takie zdanie:


"czy zachowanie w każdej sytuacji spokoju i dawanie emocjom przejść, to dobry sposób aby się one wyciszały?"


Odp: jeżeli jest to jednorazowa sytuacja o małym ładunku emocjonalny, to ok można po prostu dać emocji minąć, wpuścić ją bez oporu i wypuścić, natomiast jeśli mówimy o sytuacji, gdy emocja się powtarza i ładunek emocjonalny jest już duży, to warto byłoby się zastanowić, o czy mnie informuję ta emocja. Czy np. nie są przekraczane moje granice, a może z jakiś przyczyn reaguję ciągle żalem. Warto się nad tym zastanowić bez obwiniania siebie. Chodzi o zrozumienie siebie, a nie oskarżenie siebie. To co czujesz jest zawsze adekwatne, do tego co jest wewnętrz, natomiast niekoniecznie musi być adekwatne do tego co jest na zewnątrz. Emocja która się kumuluje, potrzebuje też ujścia, tym ujściem może być rozmowa, wyrażanie swojego zdania, dobrym pomysłem jest też ruch. Niektórzy są zdania, że dobrym pomysłem jest pokrzyczenie sobie gdzieś w samotności, myślę że tak, ale z umiarem (gdy się nadużywa tego narzędzia, można uzyskać efekt odwrotny czyli zamiast przepuszczania emocji, osiągniemy efekt wzniecania jej). 





 




Komentarze

  1. Dzięki Kasiu, jak zawsze trafiasz w najważniejsze kwestie. Czyli obok akceptacji należało by pewnie zająć sie tym co nas straszy a nie jest uświadomione? I to może byc jeden z elementów aby wyjsc z zaburzenia? Niby jest akceptacja ale jednak dyskomfort powraca, ktoś kto tak ma powinien odszukać albo przyznać się do tego co go straszy a następnie nabrać innego podejścia do tego? Tu może przydać sie terapia bo nie zawsze sami jesteśmy stanie przyznać sie do tego przed sobą - co nas straszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie o to mi chodziło. Żeby wyjść z zaburzenia, trzeba przede wszystkim zająć się zrozumieniem jak działa zaburzenie i nauką odpowiednich reakcji. Zrozumieniem czym jest zaburzenie, jak działa mechanizm błędnego koła, egocentryzm nerwicowy, trzeba ćwiczyć się w akceptacji i to bardzo długo ćwiczyć, bo ta akceptacja jest najczęściej "niby", a tak naprawdę to jej nie ma. I to jest kwestia podstawowa, bez niej ani rusz. W trakcie tej pracy warto również zwrócić uwagę na pewne nasze przekonania, schematy zachowań, reakcji itd, które mogą utrudniać wyjście z zaburzenia np. skłonność do perfekcjonizmu, brak wyrozumiałości do siebie, czarnowidztwo itp. i tutaj też warto popracować nad tymi sprawami, bo ciężko jest o akceptację, jeśli człowiek np. wszystko chcę robić na tip-top, idealnie. Potem dopiero, w drugiej kolejność, gdy już opadnie trochę poziom lęku, warto jest zastanowić się dlaczego doszło do tego, że pojawiło się zaburzenie. Natomiast nie polecam w silnych lękach brać się z tematy typu praca z wewnętrznym dzieckiem, uświadamianie sobie jakiś trudnych tematów itp. to w mojej ocenie zdecydowanie nie ta kolejność.

      Usuń
  2. Kasiu jak sobie radziłaś z wyciąganiem emocji z podświadomości do świadomości? Załóżmy że jest sytuacja ktora nas mocno stresuje np jakis zabieg w znieczuleniu. I teraz wiem ze nic mi nie grozi a ciało drży. Emocje są w. Ciele ale silniejsze niz kiedyś. Logika wie ze nic sie nie dzieje, czyli te emocje nie mają podstaw a przynajmniej tak nasilone emocje. Jesli to podświadomość powoduje ten stan ta jak dotrzeć do tego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że po prostu boisz się zabiegu, co jest zrozumiałe (wiele osób się boi, nawet jeśli to drobny zabieg), jeśli nawet boisz się w sposób niewspółmierny, to może to wynikać z faktu, że Twój układ nerwowy jest przeciążony i nadmiernie reaguje. Słowem nie ma co sobie robić wokół tego niepokoju sensacji i doszukiwać się Bóg wie czego. Tak jak mówiłam na poziomie umysłu możemy sobie mówić, że coś jest niegroźne, logiczne to sobie tłumaczyć, ale na poziomie emocji pójście do lekarza, zabieg i to wszystko, co tam się będzie działo, nawet jeśli jest niegroźne, to może być dla nas jakimś tam przeżyciem, szczególnie gdy jesteśmy mocno uwrażliwieni na bodźce (a w zaburzeniu jesteśmy).

      Usuń
  3. Kasiu a jak to się ma do emocji w zaburzeniu lękowym? Jako posiadaczka nerwicy natrectw momentalnie się nakrecilam na ten moment w nagraniu gdy mówisz o tym że zazwyczaj emocje mowia coś o nas ( w sensie o naszych chęciach?). Ja miewałam leki przed skrzywdzeniem siebie czy innych I zaraz sobie wkrecam ze to może prawda skoro emocje coś mowia o nas. Wiem że to może głupie ale chciałam dopytać. Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emocje informują nas o tym czego aktualnie doświadczamy, a myśli często wynikają z emocji, których doświadczamy. Ty doświadczasz uporczywego lęku, co powoduję lękowe myśli w rodzaju, że możesz zrobić krzywdę sobie lub komuś, co powoduję że odczuwasz znów lęk. A więc w na myśl, że możesz zrobić coś sobie lub innym reagujesz lękiem, to jest ta informacja. Myśl nie jest równoznaczna z chęcią ani z działaniem. Od pomyślenia do zrobienia czegoś jest bardzo długa droga, w wielu przypadkach nie do przebycia. Ja często myślę, że przydałoby się iść na siłownie, nie wiem który rok już tak myślę i ani chęci ani działania nie ma i pewnie nie będzie, chociaż świadomie o tym myślę.
      Twoim problemem nie są myśli, one Ci nie zagrażają, Twoim problemem jest niewłaściwy stosunek do myśli tj. tratowanie ich jako zapowiedzi czegoś, jako faktów, jako czegoś co może spowodować, że zrobisz coś czego nie chcesz zrobić itp. Twoim problem jest więc uporczywa chęć rozstrzygania myśli, w kategoriach będzie tak czy nie będzie na 100%, a wobec niemożliwego by wszystko w tych kategoriach rozstrzygnąć, wikłasz się w obsesje.

      Usuń
    2. W sensie ze mowia o tym co jest w nas. Coś czuję że niepotrzebnie się nakręcam zapewne 🙂

      Usuń
    3. Zdecydowanie niepotrzebnie się nakręcasz i tworzysz sobie zagrożenie tam gdzie go nie ma. Emocje informują nas o tym czego DOŚWIADCZAMY (np. Ty doświadczasz lęku), a nie o naszych zamiarach.
      Ty nie jesteś też swoim umysłem, ani swoimi myślami. Jesteś "istotą", która ma umysł i myśli.

      Usuń
    4. Dziękuję Ci za odpowiedź Kasiu. Do mysli potrafię się odnieść w jakiś w miarę sensowny sposób ale mnie bardziej przerażają takie niby impulsy czyli tzw niby chęci ( znalazłam to określenie w nagraniach divovic) i tu się właśnie zaczyna nakrecanie ze to jakieś prawdziwe chęci czy emocje. Wiem że z punktu widzenia osoby która nie jest w leku to wydaje się kompletnie bez sensu, sama to widzę jednak rzeczywiście schodzę w ruminowanie I pijawia sie u mnie ogromne napiecie. Mimo już kilkumiesięcznej pracy nas sobą I podejściem te natrety do mnie wracają szczególnie jakoś nie potrafię ich odpuścić. .dziękuję za Twoje nagrania. Pomagają układać w głowie mimo nakrecania.

      Usuń
    5. Natrętna myśl może się nam jawić w różnoraki sposób, jako obraz, idea, wspomnienie, przymus czy impuls. Powtórzę Ci jeszcze raz, to, że masz jakąś myśl nie oznacza automatu, że jest ona Twoim zamiarem. Przeciwnie może być ona w totalnej sprzeczności z Twoimi zamiarami (w tym wypadku dokładnie tak jest, dlatego lękasz się tej myśli).
      Bądź też dla siebie bardziej wyrozumiała i nie oczekuj, że będąc w silnym lęku i analizach szybko to ogarniesz, bo to niemożliwe tak na już. Pomalutku i do skutku. Na wszystko potrzebny jest czas.

      Usuń
  4. A ja Kasiu wrócę to mojego tematu. Na końcu swojej wypowiedzi napisałś że bardziej się stresujemy gdy jesteśmy bardziej uwrażliwieni na bodźce. Jak się „odwrażliwiałasś”? A może nie o metody tu chodzi a o nie robienie niczego i danie sobie czasu aż ta nadwrażliwość sama opadnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim nauczyłam się odpowiednio poruszać w zaburzeniu, tak by nie nakręcać sobie błędnego koła objawów (czy też kół), to Z CZASEM spowodowało, że mogłam się trochę uspokoić. Z czasem też zrozumiałam, że moje reakcje wynikają z tej nadwrażliwości i zaakceptowałam je tj. zaakceptowałam, że przeżywam silne emocje, bez potrzeby rozwiązywania tego problemu, robienia coś z nimi.
      Zdecydowanie lepiej jest zostawić pewne tematy w spokoju i dać sobie czas niż uporczywie szukać sposobu na odwrażliwienie.

      Usuń
  5. Dzięki Kasiu za Twoje komentarze. Czyli powrót do stanu z przed zaburzenia to nie wszystko. Wyjscie z samych somatów to za mało. Oczywiscie aby z nich wyjsc trzeba, tak jak napisałaś nauczyć się poruszać z nadwrażliwością w codziennym życiu tak aby się za bardzo nie uruchamiać w stresie. I to nabycie tej umiejętnosci jest tu dość kluczowe bo działa na wielu płaszczyznach czyli np na somaty, na nasze reakcje na nasze tempo wychodzenia. Już kiedyś padła prośba o nagranie typu jak ogarnełaś te relacje z samą sobą,, z podejściem do sytuacji stresogennych, lękogennych. Z góry dzięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię nagranie w którym poruszę kwestie o które pytasz.

      Usuń
  6. Kasiu czekamy na nowe nagranie a tym czasem co dla Ciebie znaczy nie blokować emocji w sobie? Jeśli niewspółmiernie się denerwujemy, czyli np nadmiernie dajemy się porwać i wybuchamy w sytuacji która nie powinna w nas powodowac takiego wybuchu. Czyli np ktoś nas zdenerwował lub działa na nas tak że czujemy się spięci, czujemy sonaty mrowienia w ciele. Czujemy się tragicznie bo mamy zaburzenie które powoduje że nasz organizm źle funkcjonuje. Co w takim razie? Chodzi nabuzowanym ąz to minie? To jest przepuszczanie? Czy powiedzieć: słuchajcie zdenerwowała mnie ta sytuacja, lub powiedzieć tej osobie: słuchaj denerwuje mnie twoje zachowanie... Chodzi o uwewnętrznianie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie blokować emocji oznacza dla mnie nie zaprzeczać im, nie wypychać ich na siłę ze swojej świadomości, a przyjmować je i akceptować nawet ze świadomością, że są one kapeczkę (łagodnie rzecz ujmując) przesadzone. Poza tym one mogę być przesadzone względem sytuacji, ale jeżeli uwzględni się stan emocjonalny, to są zrozumiałe. Jeżeli w zaburzeniu lękowym niewspółmiernie do sytuacji się denerwujemy, to obserwując swoje reakcje, dojdziemy w końcu do takiego wniosku i wtedy możemy dojść do wniosku, że problemem nie jest ta konkretna sytuacja, ale nasz stan emocjonalny i co za tym naszym celem nie musi być rozwiązanie tej konkretnej sytuacji. Najgorszą opcją tutaj, jest ciągłe stresowanie się swoimi emocjami, że dlaczego ja się tak denerwuje itp.

      Usuń
  7. Do poprzedniego wpisu, Kasiu jak doszłas do stanu że nie uruchamiasz sie juz jak rakieta gdy ktos Cię zdenerwuje, a tym samym nie ma potrzeby zastanawia sie nad przepiszczeniem emocji bo ich poprostu nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym (dojściu do stanu równowagi) jest w zasadzie cały blog.

      Usuń
  8. Hhmm, czyli w zasadzie cały blog jest temu poświecony ale my jak zwykle wszystko chcemy na już. Wiecej cierpliwości potrzeba, w tym wszystkim jest coś pocieszającego, a mianowicie to że potrzebny czas i tak upłynie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu trzeba więcej zrozumienia, czasu, dojrzenia do pewnych tematów, a nie jedynie prostych rozwiązań, na zasadzie co robić na jakiś objaw.

      Usuń
  9. Kasiu a jak było u Ciebie z kawą? Może pytanie wyda Ci sie dziwne ale czy na jakis czas wyeliminowałas kawę? Czy później wdrazałas ją próbując czy juz mozna czy raczej czekałas z tym rok lub dwa aż zaburzenie i somaty minęły? Powiem szczerze że czasami od tego uspokajania sie człowiek jest zmeczony i brakuje energii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kawoszem to ja nigdy specjalnym nie byłam. To tak na początek. Co najwyżej jakaś latte, czasem mi się jakaś mocniejsza kawa zdarzyła, no ale to naprawdę rzadko. Ale miałam jedną "dramatyczną" historie z kawą :D, mój facet kupił ekspres do kawy, akurat jakoś tak na początku mojego zaburzenia, w tych "najlepszych" stanach, no i nie wiem co mi strzeliło, żeby sobie zrobić mocniejszą kawkę. Akurat była znajoma, jak mnie dosłownie wywaliło z kapci, jakieś zawroty głowy i inne cuda. Po chwili przeszło, ale na ekspres to ja już nawet nie spoglądałam, a co dopiero żebym kawę sobie robiła. Oczywiście jak większość zaburzonych osób, traktowałam kawę i herbatę zresztą również w jakiś tam stopniu, jak diabła co mnie zaraz przeniesie w inny wymiar i nie tykał pod żadnym pozorem. Z czasem w ramach pracy nad m.in. nie unikaniem, herbata i lekka kawa wróciły, inna sprawa, że obecnie znów nie pije, ale to z uwagi na inne problemy zdrowotne. Jeżeli lubisz kawę, to nie widzę powodu żeby w ogóle jej nie pić, może nie jakieś siekiery co dwie godziny, ale jedna niezbyt mocna, raczej Cię nie zabiję. No chyba, że masz jakieś powody medyczne do tego, żeby jej nie pić.

      Usuń
  10. Jeśli chodzi o kawę to nie piłem kilka mcy i spróbowałem delikatną i niestety organizm zareagował uczuciem nerwowosci. Hhmm do tej pory uważałem że za stany nerwowe, depresje i nerwice odpowiedzialne są myśli a tu niespodzianka. Układ nerwowy zareagował na kawę. Dziwne to ale chyba jeszcze póki co nie bedę sięgał po tego typu używki. Wiem że kawa działa na układ nerwowy ale żeby zaraz wszystko denerowałoto to znak ze chyba lepiej sobie ją darować. Brakuje tej jasności umysłu jak po kawie ale cóż, skoro można żyć bez kawy to może i ja dam radę żyć normalnie. Kawa zawsze dodawała mi dopaminy, koncentracji, dzięki niej byłem pełen pomysłów a teraz tego brakuje, fakt jednak jest taki że kawa to sztucznie podkręcała. Teraz natomiast wyciszam układ nerwowy i wręcz czuję czasami potrzebę likwidacji tej „ mgły mózgowej” ale jak jestem taki uspokojony to w ciele nie mam
    somatów. Myślę sobie że ta chemia w mózgu w koncu dojdzie do równowagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciało wpływana na psychikę, a psychika na ciało.

      Usuń
  11. Kasiu, przy objawach psychosomatycznych dyskomfort jest prawdziwy, ból prawdziwy, drżenie prawdziwe. Czy do rze rozumiem że to jest i tak jest sprawa akceptacji w głowie a czesc ciała nawet masowana nie zmieni te sytuacji? Pamketam że swego czasu miałem bóle pleców w odcinku lędźwiowym, chodziłem na masaże, pomagały ale ból wracał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że jest prawdziwy, tyle że przyczyny są emocjonalne. Akceptacja nie powoduje, że wszelkie napięcia znikają, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, tylko powoduje, że łatwiej jest nam je znosić oraz pozwala im z czasem przeminąć.

      Usuń

Prześlij komentarz