Czy nerwica może dawać korzyści?



Zapraszam do odsłuchania. 




Komentarze

  1. Droga Kasiu.
    Prowokacyjne pytanie.
    Z perspektywy umyslu zaburzonego moznaby sie doszukiwac jakichs aspektow w zaburzeniu lękowym, ktore nosilyby znamiona "korzysci", niemniej jest to podstepna iluzja.
    Analiza postow nowicjuszy i "stalych bywalcow" witryny zaburzeni.pl ujawnia typowy schemat, jakim jest "oswajanie sie" z zaburzeniem, czyli konstruowanie filozofii zycia z ta przypadloscia wg motta "Moze znajdzie sie jakas terapia, ale trzeba sie nauczyc zyc z zaburzeniem i pchac te taczki".
    Czego oni sie tam ucza? Trwania w zaburzeniu. Malo tego. Potrafia nawet zglaszac jakies rzekome sukcesy. Nie widza przy tym, jak infantylnie ulegaja afektom (obraza, agresja lub nagle "znikniecie") wobec jednej zwroconej im uwagi lub chocby jakiejs niewinnej sugestii czy proby wyjasnienia czegos. Cokolwiek nowego, nieznanego, gotowi odbierac jak zamach. Jada na tabletkach, to norma.
    Biada nowicjuszowi, ktory da sie wciagnac w takie kregi. Nie ma on bowiem swiadomosci faktu, ze w momencie wciagniecia sie do klubu niemalze automatycznie pozbawia sie mozliwosci wyboru pomiedzy "trwac" albo "odrzucic trwanie". W krotkim czasie nalezy do "wytrwalych".
    Taka osoba moze sobie w dziecinny sposob wmawiac jakies rzekome korzysci podobnie jak te rzekome sukcesy. Fatalne przy tym jest, ze omamiajac sie w ten sposob traci ona szersza perspektywe czasowa i nie widzi, ze trwanie w zaburzeniu nieuchronnie prowadzi do przybrania klasycznej postawy permanentnej "ofiary losu".

    Z punktu widzenia wolnego umyslu zaburzenie przynosi zero korzysci. Czy moze bowiem przynosic korzysci zatrzymanie sie w rozwoju emocjonalnym na poziomie infantylnym (taka bowiem jest anatomia tego zaburzenia) i trwanie w tym stanie rzeczy przez lata lub wrecz do konca zycia?
    Moze to brzmiec brutalnie, ale osoba dorosla dotknieta zaburzeniem tkwi bezustannie w swoistym szpagacie miedzy swiatem czlowieka doroslego i rownoczesnie nieodlacznie towarzyszacym swiatem nieporadnosci typowych dla przedszkolaka.
    Jest oczywiste, ze aby wyjsc z tego szpagatu, trzeba oderwac te noge, ktora wciaz tkwi w dziecinstwie. To nie boli, ale kazdy wie, ze aby wyjsc ze szpagatu raz na zawsze, trzeba miec pewnosc, ze punkt doroslego, na ktorym opiera sie ta druga noga, utrzyma caly ciezar i zapewni stan rownowagi. A to jest ta wlasnie upragniona pozycja, w ktorej zaburzony faktycznie rzadko bywal i funkcjonowal niezawodnie przez dluzszy okres czasu, stad niepewnosc, nieufnosc i brak wiary, czyli brak elementarnych przeslanek do podjecia decyzji zerwania szpagatu.
    Moge rozwinac temat, jesli jest potrzeba.
    Pozdrawiam.
    Adam

    OdpowiedzUsuń
  2. prosimy o rozwinięcie tematu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skad sie wywodzi ta przypadlosc?
      Poczynajac od ok. trzeciego roku zycia, tj. od momentu "obudzenia sie" swiadomosci u dziecka i rozpoznania obecnosci umyslu, jako instrumentu podlegajacego aktom woli i uzytecznego w realizacji jej zamierzen, rozpoczyna sie dynamiczny i bardzo intensywny proces przekazywania elementarnych fizycznych akcji i reakcji organizmu spod kontroli zaprogramowanych (na stale w sieci neuronalnej) odruchow motorycznych (np. placz, wrzask jako prymitywny sposob komunikowania otoczeniu jakiegos problemu - np. glod, bol itp.) pod bezposrednia kontrole umyslu.
      Pierwotna (autonomiczna) konfiguracja
      bodziec --> reakcja
      jest sukcesywnie rozszerzana o funkcje umyslu []:
      bodziec --> [interpretacja --> znalezienie rozwiazania(sposobu reagowania) --> decyzja dzialania] --> reakcja.
      Dziecko rozpoznaje intuicyjnie te zaleznosci, i metoda prob i bledow rozpoznaje, jak sterowac procesami umyslu i jakie akcje podejmowac, by uzyskiwac zamierzone (aktami woli) rezultaty.
      Zatem, aby ta kontrola byla owocna, witalnym wymogiem jest prawidlowe rozpoznanie, w jaki sposob funkcjonuje ow umysl i jak kierowac jego praca (kontrolowac porzadek procesow myslenia) aby uzyskac zadowalajace rezultaty w realizacji aktow woli.
      To jest baza wszelkich procesow nabywania nowych umiejetnosci i sprawnosci zarowno motorycznych, jak i umyslowych (mowienie, chodzenie, jazda na rowerze itd.).
      Wyuczone procedury sa z kolei utrwalane w sieci neuronalnej i z czasem funkcjonuja niemalze autonomicznie (z niewielkim udzialem uwagi - jak np. sznurowanie bucikow, czy prowadzenie samochodu).
      Swiadomosc dziecka rozpoznaje rowniez emocje, jako sygnaly niezalezne od woli i analogicznie, metoda prob i bledow uczy sie, jak poprawnie reagowac na te negatywne tak, aby psychika byla w balansie (spokoj ducha). Tu rowniez wyuczone procedury sa utrwalane i staja sie quasi-autonomiczne (refleksy umyslu).

      Nalezy zauwazyc, ze wszystkiego tego dziecko uczy sie niejako "w locie", intuicyjnie, w codziennych zajeciach, zabawach itd., nie majac zadnej wiedzy o fizjologii, funkcjonowaniu umyslu, emocji itp., nie znajac nawet brzmienia tych pojec(!). Skonkludowac mozna, ze wiedza taka jest dla przecietnego czlowieka zupelnie zbyteczna (wniosek dla "zaburzonych": wertowanie internetu mija sie z celem, kompletnie!).
      W kontekscie zaburzenia mozna rozpoznac dwa glowne deficyty z tego wczesnego procesu rozwoju.
      1. Dziecko rozpoznaje mechanizm "ogniskowania/odwracania uwagi", tzn. ze dowolna mysl podlega momentalnej kontroli jego woli:
      * zwracajac na nia uwage swiadomosci "zywi ja", tj. pozwala jej zyc w pamieci tym dluzej, im dluzej jest ona w ognisku uwagi
      * odwrocenie uwagi od dowolnej mysli przestaje ja zywic
      * zwrocenie uwagi na mysl, wzglednie porzucenie jej jest arbitralnym aktem woli.
      Umysl zaburzony nie posiada wycwiczonego mechanizmu "ogniskowania/odwracania uwagi" (jest to glowny powod "natrectwa" mysli).
      2. Dziecko uczy sie, ze w procesie szukania rozwiazania uwage nalezy ogniskowac wylacznie na myslach bedacych w bezposrednim zwiazku logicznym wzgl. przyczynowym z rozwazywanym problemem; wszelkie mysli niezwiazane sa "nawykowo" momentalnie porzucane (i "znikaja z pola widzenia").
      Brak tej dyscypliny selekcji mysli jest rowniez ewidentny u zaburzonych.
      Obydwa te deficyty, powstale we wczesnych latach zycia, uniemozliwily wypracowanie poprawnych reakcji na sygnal leku.
      Patrz tez:
      https://www.czlowiekczujacy.pl/2023/11/obsesje-i-kompulsje-w-zaburzeniu.html?showComment=1700081974690#c5220183317963551830
      https://www.czlowiekczujacy.pl/2023/11/obsesje-i-kompulsje-w-zaburzeniu.html?showComment=1700087975850#c6634470783491030293

      Pewnym jest, ze uzupelnienie tych niedoborow oraz skorygowania wadliwych procedur obslugi sygnalu leku jest gwarantem pozbawienia sie zaburzenia. Problem tkwi w znalezieniu mozliwie efektywnej praktycznej metody "kondycjonowania umyslu".
      Nalezaloby rowniez zaburzony umysl uwolnic od swoistej auto-projekcji "psychozy leku" jakej na codzien ulega (blad percepcji).
      Rozwinac?
      Adam

      Usuń
  3. Tak Adam rozwiń... Jak nauczyć się umysł odwracania uwagi od myśli ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem pytaniem: Jak nauczyc sie odwracania spojrzenia od jakiegos punktu/detalu w polu widzenia?
      Brzmi troche absurdalnie, nieprawda?
      Aczkolwiek zasadne pytanie, nigdy nie stawiamy go sobie. Dlaczego? Bo mamy juz w NAWYKU mechanizm ogniskowania wzroku na detalach, ktore akurat przyciagaja (wzglednie powinny przyciagac) cala nasza UWAGE, nasze ZAINTERESOWANIE; wszystkie detale lezace poza ogniskiem automatycznie traca nasza uwage. Kazdy zgodzi sie chyba, ze owo zainteresowanie najczesciej jest (choc nie zawsze) ekspresja naszej woli - patrzymy tu, czy owdzie, bo tego chcemy. Nie koncentrujemy uwagi na detalach, ktore nas nie interesuja. Regularnie robimy to nieustannie i niemal bezwiednie. Skad oczy "wiedza", na jakim detalu w postrzeganej scenerii zogniskowac spojrzenie, a jakie zignorowac? Owa wiedza jest swoista baza danych, jakie sa nieustannie zbierane z doswiadczen i konsolidowane tak, aby zmysl wzroku jak najlepiej nam sluzyl, dzialajac quasi-autonomicznie (rutynowo).
      Tak wiec, albo kierujemy wzrok wedle woli, albo on samoczynnie kieruje sie na jakis detal. Identycznej zasadzie podlega ogniskowanie uwagi naszej swiadomosci.
      (To jeden z licznych automatyzmow, jakie sa niezbedne dla naszej operatywnosci. Automatyzmy to utrwalone w sieci neuronalnej programy dzialania ("rutyny"), tzn. sekwencje decyzji i rozkazow, wykonywanych w lwiej czesci bez potrzeby swiadomej ingerencji.
      W obliczu dowolnego zadania, kiedy umysl nie znajduje gotowej rutyny, musi znalezc rozwiazanie, co jest czasochlonne i wymaga porzucenia innych zadan (pamietamy: umysl jest procesorem sekwencyjnym - wykonuje wszelkie zadania jedno po drugim, nigdy rownolegle).
      Ta sciezka rozwiazania danego zadania "zyje w pamieci" przez okreslony czas, proporcjonalny do nakladu czasu potrzebnego na rozwiazanie oraz WAGI zadania. Kazde kolejne przywolanie tej sciezki rozwiazania "utrwala" jej zapis w pamieci - wydluza czas zycia. Rutyny regularnie przywolywane, np. wszelkie codzienne rutynowe zajecia, "wbijaja sie" finalnie w pamiec, gdyz kazde odwolanie do nich odswieza ich czas zycia. Rutyny uwalniaja umysl od nieustannego zajmowania sie regularnie powracajacymi zadaniami/problemami.)

      Ten NAWYK sterowania zmyslem wzroku wypracowalismy sobie juz w bardzo wczesnym dziecinstwie i stal on sie rutyna. NAUCZYLISMY SIE CELOWEGO poslugiwania sie zmyslem wzroku tak, ze nawet bez swiadomej ingerencji woli skanuje on niejako cala scenerie i wybiera w niej jeden detal, na ktorym ogniskuje sie spojrzenie. I ten detal jest do dyspozycji swiadomosci, ktora moze (aczkolwiek nie musi) zdecydowac o jego momentalnej uzytecznosci wzglednie nieuzytecznosci. Kiedy jednakze decyzja zapadnie, dany detal jest albo nadal sledzony, albo porzucany, tzn. inny jest wybierany (odwrocenie wzroku), przy czym wybor nowego detalu moze podlegac rutynowym automatyzmom, wzglednie byc przejety przez swiadomy wybor (swiadome, skoncentrowane sledzenie/obserwacja), NIEZALEZNY od "zawartosci" scenerii(!).
      Mechanizm "ogniskowania/odwracania uwagi" jest w pelnej analogii do mechanizmu "ogniskowania/odwracania wzroku".
      Kiedy szukamy czegos szczegolnego wzrokiem, przeczesujemy scenerie pod pelna kontrola woli i wedle celowo wybranej metody; bezsensem byloby polegac na spontanicznej aktywnosci wzroku. Analogicznie, kiedy szukamy rozwiazania jakiegos problemu, wybieramy posrod mysli, rowniez wedle celowo wybranej metody; bezsensem byloby polegac na spontanicznych akcjach umyslu i roztrzasac po kolei kazda jedna mysl, jaka on nam podsunie.
      Zaburzenie jest skutkiem braku metody (rutyn): NAWYKU celowego kierowania uwagi (1) i NAWYKU celowej selekcji mysli (2).
      Obydwa te braki mozemy uzupelnic w sposob naturalny, tj. metoda prob i bledow, podobnie, jak uczylismy sie mowic, chodzic, pisac itd.
      cdn.

      Usuń
    2. W zakresie zdolnosci mentalnych system limbiczny asystuje nam w trzymaniu wlasciwego toru. Wszelkie uchybienia w pracy umyslu sa karane negatywnymi sygnalami, irytacja, czy frustracja, a sukcesy ulga/zadowoleniem. Osobom w zaburzeniu (oprocz leku) towarzysza zatem bezustannie irytacja i frustracjam (a ulga/zadowolenie to rzadko widzieni goscie). Normalnie umysl jest w stanie nalezycie obsluzyc te sygnaly, jednakze nie jest w stanie znalezc dla nich rozwiazania problemow leku, gdyz dopoki trwa on w zaburzeniu, nie jest w stanie rozwiazac wiekszosci incydentow powstania leku, w zwiazku z czym typowo kolejny incydent (wraz z kontekstem) zasili w pamieci wysypisko nierozwiazanych problemow lekowyych; kazdy z nich majacy potencjal wywolywania leku, kiedykolwiek zostanie przywolany z pamieci i znajdzie sie w ognisku swiadomosci (przyciagnie uwage). Wobec tej chronicznej nieporadnosci umyslu, towarzyszace sygnaly irytacji i frustracji pozostana rowniez nierozwiazane, nawet, kiedy rutyny ich obslugi sa generalnie poprawne(!).
      Ta kondycja permanentnego bombardowania swiadomosci negatywnymi sygnalami tworzy bezustanny "szum informacyjny". Stan permanentnago mentalnego przeciazenia i niewydolnosci bedzie zatem trwal tak dlugo, jak zaburzenie. Towarzyszy temu drastyczny spadek poczucia wlasnej wartosci.
      Te towarzyszace sygnaly sa bardzo czytelne dla umyslu wolnego. W przypadku umyslu zaburzonego lekiem sa one maskowane" (przyslaniane) silniejszym zwykle sygnalem leku, kiedykolwiek sie on zjawi. Niemniej, dla potrzeby dyscyplinowania umyslu do trzymania sie JEDNEGO TEMATU (punkt 2 powyzej) pojawia sie inna, specyficzna kara, jaka jest "nakrecanie sie", i ktora jest zaburzonym dobrze znana(!). Zatem nawet w stanie zaburzenia system limbiczny asystuje nam przy trzymaniu umyslu w rygorze dyscypliny, czyli trzymaniu sie danego MOMENTALNEGO problemu i nieuleganiu pokusom dryfowania w tematy INNE (dywagacje, spekulacje, wizje, scenariusze itp. niezwiazane, nierzadko bzdurne wrecz wymysly).

      Z relacji zaburzonych wynika, ze notorycznie ignoruja oni te asyste, mimo iz logicznym jest (co tez odczuwaja oni somatycznie), ze dowolna mysl nie w temacie (a szczegolnie kazda posiadajaca potencjal wzbudzania leku), powinna byc, zawsze i bezwzglednie, momentalnie odrzucana (jak w punkcie 1), zamiast kontemplowana (co podnosi poziom leku i w dodatku czas jej zycia w pamieci - utrwala ja!). To ignorowanie ma cechy "niezdrowego nawyku" (mentalnego niedbalstwa) i musi byc zastapione przedstawiona tu dyscyplina.
      Odpowiedz na postawione pytanie "jak nauczyć umysł?" sformulowalbym zatem:
      Przy kazdym jednym przyszlym incydencie pojawienia sie sygnalu leku nalezy starannie sledzic:
      1. na jakich myslach koncentruje sie nasza chwilowa uwaga i czy nowa mysl nie powoduje wzrostu leku; jesli powoduje, odrzucic ja.
      2. w drodze rozwiazywania problemu wybierac tylko i wylacznie mysli (w tym rowniez pytania) scisle zwiazane z ta pierwotna, ktora pojawila sie wraz z lekiem (takie mysli sa emocjonalnie neutralne - nie powoduja wzrostu poziomu leku).
      Trzymanie sie tych zasad jest nieodzowne dla wypracowania poprawnych rutym obslugi sygnalu leku. Poprawne rozwiazanie jest zawsze nagradzane sygnalem ulgi (zastrzyk dopaminy) i spamietywane jako element poprawnych reakcji/rozwiazan.
      Ta metodyka, o ile bedzie konsekwentnie stosowana, bedzie systematycznie utrwalana w sieci neuronalnej jako uzyteczna rutyna i po pewnym czasie nie bedzie juz wymagala interwencji swiadomosci - stanie sie refleksem umyslu. Zanim to nastapi, konsekwencja jest niezbedna, gdyz przy kazdej niekonsekwencji umysl chetnie skreci na stare tory niezdrowego nawyku niedbalstwa.
      Zasadniczo system limbiczny powinien dostarczac wystarczajaco skutecznych wskazowek w tym procesie. Czy tak faktycznie jest, moze odpowiedziec tylko osoba zaburzona.
      cdn.

      Usuń
    3. Tak wiec tu mamy przed soba perspektywe samodzielnego i STARANNEGO "odrabiania zaleglych lekcji z dziecinstwa", w istocie nauczenia sie "nowego", od zera. Nie ma potrzeby pospiechu, natomiast determinacja, konsekwencja i starannosc sa nieodzowne.
      Determinacja ... polecam: https://www.czlowiekczujacy.pl/2021/10/determinacja-i-zosc-w-wychodzeniu-z.html

      Jednym z aspektow zaburzenia, jakiego nie napotkalem w wypowiedziach zaburzonych jest permanentny brak poczucia bezpieczenstwa, poczucia nieodzownego dla spokoju ducha.
      Niewykluczone, ze zaburzony umysl jest niezdolny do wylowienia tego niuansu i wrzuca go do wspolnego worka "lekow", podobnie, jak czyni to z niesprecyzowanymi sygnalami niepokojow czy obaw, ktore roznia sie od sygnalow bezposredniego zagrozenia i konsekwentnie wymagaja odmiennych procedur obslugi. Byc moze, jak sugeruje mi intuicja, to wrzucanie do jednego worka jest jednak skutkiem przykladania zbyt "grubej miarki"(?). Moze ktos odpowiedziec?
      (Takie kwestie sa o tyle istotne, ze umysl zaburzony, skoro zostal zdemaskowany jako "niedbaluch", moze przejawiac niefrasobliwosc w szerszych sferach swojej aktywnosci. Dla mozliwie precyzyjnego modelu psychologicznego takie rozroznienia sa niezbedne. Model z kolei jest niezbedny dla wszelkich analiz i predykcji zachowan.
      Poczucie bezpieczenstwa nabiera ksztaltu typowo w wieku, kiedy dziecko idzie do przedszkola wzglednie pierwszejklasy.
      Staje sie ono substytutem "maminej spodnicy", pod ktora wczesniej dziecko szukalo schronienia. Aby ten substytut byl funkcjonalny, nieodzownym jest, by na tym etapie egzystowaly juz w miare poprawne rutyny obslugi najwazniejszych sposrod elementarnych negatywnych sygnalow, szczegolnie sygnalu leku, gdyz stanowia one fundament dla "otwarcia sie na swiat zewnetrzny" oraz wyksztalcenia poprawnych relacji z rowiesnikami (prototypow przyszlych generalnych wzorcow relacji socjalnych). Dysfunkcje, czy deficyty w zakresie tych rutyn rzutuja na ksztaltowanie nieodpowiednich postaw i wzorcow postepowania, czyli obciazaja w negatywny sposob fundamenty ksztaltujacej sie osobowosci.)
      Co tu pisze, to proba mozliwie prostego i jasnego ujecia fenomenu zaburzenia, jego roznych oblicz oraz konsekwencji.
      Komentarze i pytania mile widziane.
      Pozdrawiam
      Adam

      Usuń
    4. Panie Adamie, ciekawe jest to co Pan pisze. Proszę jednak o sprecyzowanie dotyczące tego fragmentu :

      "1. na jakich myslach koncentruje sie nasza chwilowa uwaga i czy nowa mysl nie powoduje wzrostu leku; jesli powoduje, odrzucic ja.
      2. w drodze rozwiazywania problemu wybierac tylko i wylacznie mysli (w tym rowniez pytania) scisle zwiazane z ta pierwotna, ktora pojawila sie wraz z lekiem (takie mysli sa emocjonalnie neutralne - nie powoduja wzrostu poziomu leku)."

      najpierw jest żeby odrzucać myśli które powodują lęki , a potem znowu żeby wybrać myśli związane z pierwotną, która pojawiła się wraz z lękiem... na prawdę nie rozumiem, po co wybierać znowu myśli pierwotne które wywołały lęki?

      bardzo proszę Pana o sprecyzowanie

      Usuń
    5. To nie sa "myśli pierwotne które wywołały lęki", pierwotnie jest zawsze tyko JEDNA myśl. Chodzi o to, aby sie JEJ konsekwentnie trzymac.
      Cytat z zaburzeni.pl:
      "... od dwóch miesięcy męcze się z lękami i myślami natrętnymi,
      1. najpierw że jestem chora np. na coś poważnego,
      2. później że zwariuje i coś zrobię komuś,
      3. później że mam depresję i że na pewno będę miała myśli samobójcze,
      4. teraz że zwariuje i zrobię coś sobie..
      te myśli są okropne, wywołują potężny lęk, nie umiem się wtedy opanować..
      5. Dziś np. Taka myśl że i tak się zabiję i taki jakby przymus żeby to powtarzać...
      Noż kurde, ja się nie chce zabijać ani nic z tych rzeczy..."

      Kazda z powyzszych myśli, zanim stala sie natretna, kiedys pojawila sie po raz pierszy, lecz nie byla pierwotna, a nieuprawniona konkluzja. Co zabawne, wszystkie one sa "prognozami" (czarnymi scenariuszami), czyms, co w umyśle wolnym moze powstac tylko jako hipoteza do rozpatrzenia, o ile zasadna. Powyzsze konkluzje sa bezzasadne wzglednie niedorzeczne.

      Aby jakakolwiek konkluzja sie pojawila musi zaistniec potrzeba rozwazania jakiegos problemu, nieprawdaz?
      Zatem punktem wyjsciowym dowolnej konkluzji zawsze jest konkretny problem, zgoda?
      Mozna wiec, wychodzac od tej konkluzji, pojsc wstecz tropem rozumowania wskutek ktorego ona powstala i w ten sposob odnalezc TE piersza myśl, ktora powstala w swiadomosci w momencie, kiedy nagle pojawil sie lęk i byla ONA bezposrednio z TYM doznaniem lęku zwiazana.
      Taka pierwotna myśl zawsze rodzi sie wraz z pojawieniem sie lęku. Mowimy wtedy o "myśli z kontekstem lęku".
      Przyklad: doznaje naglego bolu glowy, jakiego wczesniej nie zaznawalem i pojawia sie lęk. Pierwsza (pierwotna) mysla byloby najprawdopodobniej pytanie "Co to za bol? Co on moze oznaczac?". Nastepnie pojawilyby sie kolejne pytania, np. czy cos szczegolnego moglo, w przeciagu dnia, wywolac ten bol? itp. itd. Ewentualnie popytalbym znajomych.
      Jesli nie znalazlbym satysfakcjonujacego wyjasnienia i ten nieznany wczesniej bol uporczywie sie utrzymywal, bylbym zmuszony do podjecia decyzji: skonsultowac jakiegos lekarza, albo odczekac jakis czas (nie odwiedzam lekarzy bez zasadnych potrzeb).

      Mialbym oczywiscie swiadomosc, ze DO MOMENTU WYJASNIENIA postawionych pytan, w sczegolnosci TEGO pierwszego (czyli do momentu "rozwiazania problemu"), TEN lęk ktory sie pojawil, nadal bedzie mi towarzyszyl, tak dlugo, jak dlugo bedzie sie utrzymywal TEN bol. Bedzie on (TEN lęk) znikal, kiedy skoncentruje UWAGE na INNYCH PROBLEMACH, a KIEDYKOLWIEK SKUPIE UWAGE na TYM BOLU, TEN lęk znowu bedzie obecny w ognisku swiadomosci (a wraz z nim TE postawione pytanie, ktore wciaz CZEKA na satysfakcjonujaca odpowiedz).
      ---- cdn.

      Usuń
    6. Wobec powyzszego nalezy zauwazyc, ze:
      1. "Problem" zostal tu sformulowany jako zapytanie, ktore uruchomilo kolejne pytania (sciezka poszukiwania rozwiazania), a nie stwierdzenia, tym bardziej nie "prognozy". Wszystkie te kolejne pytania trzymaja sie SCISLE tego PIERWOTNEGO, dzieki czemu nie wywoluja one wzrostu poziomu lęku, sa emocjonalnie NEUTRALNE(!).
      Rozwiazaniem (czyt. odpowiedzia na pierwotne pytanie) moze byc rezultat wlasnych dociekan lub diagnoza lekarska.
      Taka diagnoza lekarska moglaby byc nieprzychylna i wywolac nowy lęk, niemniej wtedy bylby to juz INNY problem i bylby on jasno zdefiniowany diagnoza fachowca (stwierdzeniem FAKTU). Taki nowy problem nalezaloby przedyskutowac z lekarzem, a nie spekulowac.
      2. Powstaly lęk (problem) moze sie "rozwiac" bez znalezienia rozwiazania droga rozumowania czy konsultacji, np. wskutek dzialania czasu (jesli np. bol zniknie samoistnie). Incydent zapisze sie wowczas w pamieci (wraz z kontekstem towarzyszacego lęku) w zbiorze "nierozwiazanych problemow" i bedzie tkwil w niej jakis czas, zalezny od WAGI problemu. Kazde pozniejsze skojarzenie (przypomnienie sobie) tego incydentu wywola dokladnie ten sam poziom lęku, jaki wtedy zaistnial, a ponadto wydluzy czas zycia zapisu w pamieci.
      Dowolny problem z tego zbioru mozna wedle uznania przywolac i sprobowac rozwiazac. Jesli sie to uda, zostanie on przeniesiony do zbioru "rozwiazan sygnalu lęku", i stanie sie emocjonalnie neutralny. (Umysl zaburzony jest niestety niezdolny do tego przetwarzania.)
      Niemniej, nalezy miec jasnosc, ze nie wszystkie problemy da sie rozwiazac; rowniez nie wszystkie pojedyncze incydenty zasluguja na roztrzasanie, zwlaszcza gdy nie pozostawiaja na dluzsza mete wyrazistego oddzwieku/sladu w swiadomosci.
      Czy to rozjasnilo sprawe?
      Pozdro
      Adam, nie Pan Adam.

      Usuń
  4. Ciekawie piszesz Adamie.
    Masz do polecenia jakąś literaturę w celu pogłębienia tematu z tej perspektywy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie napotkalem literatury w tym akurat temacie.
      To, co tu pisze jest adresowane do zaburzonych, wzglednie niezaburzonych, ktorzy chcieliby asystowac zaburzonych w przelamaniu blednego NAWYKU.
      Wzgledy praktyczne narzucaja rygor minimalizmu. Zadnego poglebiania (czy poszerzania), aby nie macic w glowach zaburzonych, ktore bez tego sa nieustannie przeciazone. Ponadto byloby to bezcelowe, niezaleznie od adresata.
      Jesli chcemy nauczyc dziecko chodzenia, czy jazdy na rowerze, nie zaczynamy od tlumaczenia praw fizycznych. A kiedy dziecko juz sie tego wszystkiego nauczylo, wyklady bylyby bezprzedmiotowe.
      Co jest esencja zdobycia nowych umiejetnosci jak te, to nauka koordynowania akcji fizycznych. Typowo dziecko uczy sie nasladujac odpowiedni WZORZEC i przy asyscie "instruktora", ktory pokaze co i jak robic, wzglednie czego nie robic.
      Przy nauce chodzenia, czy jezdzenia, powazne bledy sa bezposrednio karane (upadkami, obiciami itp.).
      Analogicznie, bledy procesow myslowych w rozwiazywaniu problemow leku sa karane. W obydwu przypadkach kara niesie jedna niezmiennie tresc: tutaj robisz cos nie tak, jak nalezy.

      Rozwiazywanie problemow generujacych lek wymaga opanowania zdolnosci do konstruktywnego (czyt. celowego) myslenia w obliczu leku. Ta zdolnosc, aczkolwiek generalnie uniwersalna (zdolnosc koordynowania procesow myslowych), w przypadku zaburzenia lekowego podlega regule wyjatku (umysl "odmawia" jej uzywania w sytuacji leku). Nie jest to dziwnie. Umysl zawsze szuka sciezki "najmniejszego oporu". Zaburzony umysl znajduje taka w postaci gotowej rutyny (najszybszej sciezki), tj. NAWYKU (czyt. refleksu) "luznego" traktowania mysli, czyli wybiera zawsze "pierwsza z brzegu" mysl, byleby byla ona w jakikolwiek sposob powiazana kontekstualnie z problemem domagajacym sie rozwiazania. I w tym punkcie pamiec podsunie mu miedzy innymi caly wachlaz mysli rozmaitej tresci, czesto niezwiazanych z tematem, lecz majacych wspolny atrybut: wspomniany juz "kontekst leku". Wobec absolutnej swobody wyboru, umysl w takiej sytuacji notorycznie zawodzi.
      Ten bledny modus operandi, aby wbic sie na stale w pamiec (stac sie "refleksem umyslu") wymaga nie wiecej, niz kilku tygodni.
      Troche wiecej czasu wymaga proces "przepisania" tego blednego nawyku poprawnym, czyli konsekwentnego trzymania sie zasad kontroli umyslu, jak to zostalo przedstawione, do momentu, kiedy nowy mechanizm "zaskoczy", tj. przejmie role preferowanego.
      I tu jest przypuszczalnie glowna trudnosc stojaca przed zaburzonym.
      Pozdrawiam
      Adam

      Usuń
    2. Podsumowujac, ta kluczowa umiejetnosc, jaka kazde dziecko opanowuje, czy tez powinno opanowac juz w kulku pierwszych latach zycia, jak opisane powyzej, 3 grudnia 2023 22:15, to nawyk elementarnej samodyscypliny mentalnej. Jest iscie zdumiewajace, ze dziecko na tak wczesnym etapie rozwoju (wszak proces ten przebiega juz w czasie, gdy dziecko uczy sie mowic), samodzielnie, bez czyjejkolwiek pomocy jest w stanie go wyksztalcic. Z drugiej strony, ten wczesny okres rozwoju tworzy sprzyjajace warunki: pojemnosc "pamieci operacyjnej" (krotkoterminowej) umyslu jest w tym wieku ograniczona typowo do dwoch "watkow" (u doroslych 7++), dzieki czemu nie ma problemow "rozbieganych mysli", a ponadto "pamiec trwala" (dlugoterminowa) jest "tabula rasa", czyli nie ma w niej absolutnie zadnych "straszacych" zapisow (jakich jest mnostwo w glowie z umyslem zaburzonym). Umysl takiego dziecka, aczkolwiek jeszcze slabo rozwiniety, jest JASNY, pogodny i glodny wiedzy. Tak wiec dziecko skonfrontowane z sygnalem leku podchodzi do problemu raczej z ciekawoscia i sila rzeczy konstruktywnie (aczkolwiek metoda prob do skutku). Nie ma ono zadnej wiedzy nt. "co takiego czy innego strasznego moze sie stac lub nie stac", malo tego - nie interesuja go takie tematy, gdyz z powodu "tabula rasa" nie ma on absolutnie zadnej bazy do jakichkolwiek spekulacji(!); wiek spekulacji to lata szkolne++.

      Teraz mamy obraz, o ile trudniej jest pozbyc sie zaburzenia w wieku dojrzalym.
      Lekiem sie nie przejmowac zbytnio - kto tysiac razy "umieral ze strachu" moze sobie pozwolic, by po raz tysiac pierwszy rowniez "umrzec".
      Nalezy ukrocic "rozbiegane mysli", poprzez scisle trzymanie sie "tematu".
      Obok zajmowania sie biezacymi "straszakami" (ktore nalezy usilnie starac sie rozwiazac) wypada sukcesywnie rozwiazywac wszelkie "straszaki", jakie zalegaja w pamieci (umysl niezaburzony nie odklada takowych w pamieci - pamiec to nie smietnik).
      Determinacja, konsekwencja i dyscyplina przy wdrazaniu kontroli umyslu sa nieodzowne.
      Nie nalezy sie spodziewac spektakularnego efektu "z dnia na dzien". Proces neurolingwistycznego przepisywania wadliwego nawyku nowym, jest jak budowa nowego szlaku, ktory w przyszlosci ma zastapic uzywana obecnie wadliwa autostrade, poczynajac od wytyczenia ruty, zniwelowania gruntu itd., a nastepnie przekierowania calego ruchu na ten nowy szlak i systematycznego blokowania ruchu po obecnie uzywanej wadliwej drodze. Kiedy ta nowa ruta nabierze przepustowosci rownej z tamta stara, stanie sie ona preferowana i bedzie poszerzana (a tamta stara bedzie systematycznie "demontowana" kiedy spimy), i ten stan rzeczy przebije sie do swiadomosci. To bedzie "punkt bez powrotu". W idealnych warunkach jest to mozliwe do zrealizowania w czasie ok. 2-3 miesiecy. Nalezy jednak pamietac, ze nie pospiech, a konsekwencja, sumiennosc i wytrwalosc decyduja o efektach.
      Pozdrawiam.
      AdamK

      Usuń

Prześlij komentarz