Obsesje i kompulsje.

 



Obsesja to nawracająca, niechciana przez nas myśl i związane z nią emocje. Kompulsja to działanie, które ma zniwelować dyskomfort wynikający z niechcianych myśli i emocji. Działanie to może mieć charakter fizyczny np. mycie rąk, odkażanie przedmiotów lub mentalny np. analizowanie sytuacji, w celu upewniania się. Kompulsje dają pozorną ulgę/rozwiązanie, w rzeczywistości jednak prowadzą nie tylko do wzmacniania wartości niechcianych myśli, ale i wzmacnia kompulsywnego sposobu reagowania. 
Przy OCD naszym celem nie jest to by, wyjaśniać, układać, upewnić się, ale to by, pozostawić, pozwolić sobie na niepewność, nieuporządkowanie. Co za tym praca przy OCD nie ma polegać na szukaniu odpowiedzi na mnożące się pytania, na rozstrzyganiu uporczywych wątpliwości, na dopytywaniu się po milion razy "czy ktoś tak ma", "czy to normalne", ale na na tym by, nauczyć się nie odpowiadać na te pytania i pozostawać z myślami i emocjami bez reakcji, bez usilnych prób opierania się im. Akceptacja ich obecności daje im szanse, by wróciły do swej ulotnej natury i był tym, czy faktycznie są, bez nadawania im niepotrzebnej rangi. Myśli są efektem pracy naszego mózgu. Nie jesteś swoimi myślami, tak jak nie jesteś swoimi umysłem. 









                                     


Komentarze

  1. Kasiu czasem jak mnie męczy bezradności i frustracja to doświadczam silnej zlosci I zdarza mi się krzyczeć na najbliższych I potem mam okropne wyrzuty sumienia czuję się tak podle ze nie jestem tego w stanie opisać. Mam nerwice natrectw myslowych i właśnie jak mam takie dni stresujące I natrety sie mnożą I do tego coś się dzieje innego stresującego niezwiązanego z nerwica to zdarzenie mi się wybuchnąć złością i się drzeć. Dais googlowalam to w celu znalezienia pocieszenia i nakrecilamnsie gorzej bo znalazłam jakiś akttkul o zaburzeniach ekspozywnych czy coś w tym stylu ze tonsie charakteryzuje właśnie wybuchami zlosci. No i mnożą się zaraz kolejne wątpliwości 🙄.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że (choć nie znam dokładnie Twojej sytuacji) nadajesz tym wybuchom przesadną rangę, a gdybyś tak spróbowała nauczyć się być z tą swoją wybuchowością, zaakceptowała, że na razie tak masz i nie próbowała usilnie coś z tym zrobić. Byłby to taki pierwszy kamyczek, do tego by, z czasem móc więcej pracować nad tym tematem. Ja miałam zreszta podobnie, ogromne wyrzuty sumienia po każdym wybuchu, bo jak ja mogę tak, tu ważnym krokiem, było dla mnie zaakceptowanie siebie w różnych wersjach. Osobny tematem jest to, że być może, jak większość nerwicowców, masz w sobie bardzo duże pokłady wypartej złości.

      Usuń
  2. Tak temat zlosci przerabiam na terapii ale to głównie gadanie. Wybuchy zlosci u mnie nasilają właśnie strach przed skrzywdzeniem kogoś bliskiego wiec z automatu gdy odczuwam zlosc to bombardują mnie natrety ze vos die stanie a po wybuchu zlosci okropne wyrzuty sumienia. Mialamto trochę przepracowane co frustruje mocniej bo od roku się tym tematem zajmuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że Ty masz problem w ogóle z tym, żeby móc tą złość odczuwać, stąd cała reszta. Pamiętaj, że złość nie musi być uprawiona, w sensie, że nie musisz się rozliczać z tego, że ją czujesz i czy słusznie, bo jeśli ją czujesz, to zawsze jest jakiś tego powód.

      Usuń
    2. To prawda. Boje sie zlosci I mam wyrzuty sumienia bo zazwyczaj w zlosci pomyślę coś złego I wtedy od razu mam natretne poczucie winy. Mam też strach przed utrata kontroli w różnych wydaniach

      Usuń
    3. Człowiek lękający się swojej złości, to zazwyczaj człowiek lękający się swoich potrzeb (złość służy m.in. walce o nie).
      Pamiętaj, że to "przepracowanie" wskazane żeby było, na poziomie autentycznego emocjonalnego zrozumienia/doświadczenia.

      Usuń
    4. Hmm a co do dokładnie znaczy? 🙂

      Usuń
  3. Hej. Czy negatywne uczucia do Partnera (niechęć do spotkań, właściwie całkowite poddanie się juz) mogą być wynikiem ocd, czy to już po prostu zwykła "kolej rzeczy"..? To nie jest tak, że te myśli sa jakimś obcym głosem, doskonale wiem, że są ode mnie, stąd nie mam pewności czy to zaburzenie. Natomiast spędzam nad tym całe dnie, wstaję skołowana i cały dzień staram się ogarnąć to wszystko. Ponoć BEZWARUNKOWA MIŁOŚĆ bierze wszystko, a ja się czepiam różnych szczegółów i czuje się z ttn okropnie. Wolałabym nie mieć tych myśli w głowie, ale co jeśli to po prostu fakty a nie ocd :(
    Ludzie totalnie tego nie rozumieją, mam wrażenie, że zwariowałam albo jestem totalnie podła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi też o to, że ja chyba zaczęłam w to wszystko wierzyć i mam wrażenie, że skoro pojawiły się też negatywne UCZUCIA, unikanie, to coś znaczy..mam nadzieję, ze nie, bo bardzo zależy mi na tym czlowieku. Boję się tych uczuć. Ogólnie bardzo się boję.

      Usuń
    2. Nie znam zbyt dobrze Twojego przypadku, żeby móc wyrokować. Jednak sposób w jaki piszesz wskazuję na obsesje tego tematu, natomiast sposob w jaki radzisz sobie z niechcianymi myślami i emocjami, wskazują na kompulsję. Jak spojrzysz wyżej na wykres, który zamieściłam, to zauważysz, że kompulsje prowadzą do nasilenia obsesji.
      Co za tym jeśli dalej będziesz radziła siebie z niechcianymi myślami/emocjami (obsesje), w sposób kompulsywny tj. całymi dniami próbowała zdobyć poczucie, że Twoja miłość jest poprawna/właściwa/prawdziwa, to nie tylko nie uda Ci się zdobyć tego poczucia (jest to niemożliwe), ale i będzie to nasilać obsesje. Musisz porzuć chęć bycia pewną w tej kwestii i nauczyć się akceptować niepewność.

      Usuń
  4. A czy jest szansa, że gdy wyleczę się z obsesji, naturalnie poczuję/ zdecyduję czy ten związek ma sens? Teraz czuję, że nie myślę już racjonalnie i potrzebuję zdania/ opinii innych. To pewnie też kompulsja. Do tego dochodzi kwestia religijna, siedzę i sprawdzam na forach czy związek mieszany ma przyszłość itp. To podkręcą mój niepokój, a ja staram się znaleźć pocieszenie ...

    Natomiast - czy czytanie o samym OCD też jest kompulsja? Próbuję zgłębić wiedzę na temat samego zaburzenia, co robić, jak to pokonać, poznać mechanizmy. Czy w tej sytuacji też lepiej odpuścić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak "wyleczysz" się z obsesji, to nie będziesz miała potrzeby czuć tego sensu. Natomiast dopóki Twoim celem, będzie chęć osiągnięcia tego poczucia, to obsesja będzie mieć się dobrze. "Teraz czuję, że nie myślę już racjonalnie i potrzebuję zdania/ opinii innych. " Tak, to kompulsja. Podobnie jak to: "siedzę i sprawdzam na forach czy związek mieszany ma przyszłość itp."
      Nie ma znaczenia czy ktoś milion razy myje ręce, bo musi mieć poczucie ich czystości, czy ktoś ciągle czyta o relacjach i dopytuje się wszystkich dookoła, czy wszystko z jego związkiem jest ok, bo musi mieć poczucie prawidłowości swojego związku. I to i to jest kompulsją.
      Czytanie/zdobywanie wiedzy o OCD jest wręcz wskazane w Twoim przypadku, aczkolwiek jak każdy temat i ten również może stać się obsesją.

      Usuń
    2. Ale ponoć OCD na tle relacji nie jest gwarancją miłości, która teraz jest lekko mówiąc w potrzasku, więc jak żyć i pracować ze świadomością, że może to doprowadzić do rozstania... Bo odnalezienie sensu to może być właśnie to, skoro skądś biorą się te wszystkie myśli? :(. Czyli wyjście z zaburzenia pomoże mi podejmować racjonalne decyzje?

      Usuń
    3. A dlaczego Twoim zdaniem ROCD miałoby być gwarancją miłości? I dlaczego miałabyś być z tego powodu w potrzasku? Miliony ludzi na tej planecie, wchodzi w związki bez gwarancji, dlaczego więc Ty musisz je mieć?

      "więc jak żyć i pracować ze świadomością, że może to doprowadzić do rozstania."

      Normalnie, jest wiele rzeczy, które w Twoim życiu może zaistnieć. Ty możesz odejść od partnera, on może odejść od Ciebie. Wchodząc w związek, przyjmujemy nieuniknione ryzyko.

      "Bo odnalezienie sensu to może być właśnie to, skoro skądś biorą się te wszystkie myśli?"

      Jest dokładnie na odwrót tj. dopiero gdy porzucisz potrzebę posiadania absolutnej pewności wyjątkowości swojej relacji, myśli będą mogły przepłynąć dalej. Dopiero gdy zaakceptujesz te wszystkie najgorsze myśli, zaakceptujesz, że mogą być prawdą i pozwolisz im być, to będą mogły być i minąć, ulotnić się, jak większość myśli.
      One się biorą z Twojego stanu emocjonalnego, z Twoich lęków, być może z jakiś przekonań, które w sobie nosisz, złych doświadczeń itp., natomiast to w jakim sposób do nich podchodzisz tj. że próbujesz wypierać je przez kompulsję, powoduje ich nasilenie i efekt błędnego koła. Im bardziej chcesz udowodnić sobie, że Twoja miłość jest jedyna i wyjątkowa, tym więcej widzisz sygnałów do obaw. W efekcie stajesz się niewolnikiem swoich obsesji oddając się kompulsji za kompulsją (czytanie, upewnianie się, szukanie odpowiedzi itd).
      I jeszcze jednak kwestia, związki trzeba doświadczać, przeżywać, a nie bezustannie analizować.

      Usuń
  5. I ostatnie - czy nerwica to mogą być też właśnie niechciane UCZUCIA? bo mowi się zwykle o myślach. A tymczasem u mnie raczej jest gorzej z niechcianymi uczuciami, co też generuje objawy bólów brzucha itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśli pociągają za sobą emocje, poczucia, wrażenia, impulsy. Szczególnie, jeśli ktoś bardzo uparcie mieli pewne tematy.

      Usuń
  6. Cześć Kasiu. Borykam się OCD od około 1.5 roku. Moje leki głównie kręcą sie wokół chorób psychicznych a ostatnio zaburzen osobowosci. Te drugie leki pojawiły się głównie po lekturze forum zaburzeni.pl gdzie wiele osób pisało o różnych zaburzeniach tego typu wcześniej o istnieniu takowych nie wiedziałam i nie było się czym nakręcić. Ostatnio boje sie borderline bo wyczytałam na forum ze to się objawia między innymi tym ze w jednej chwili można kochać swojego partnera a w innej go nienawidzić. Mi się coś takiego czasem zdarza gdy jestem zdenerwowana ale myslalam ze to normalne I związane z tym że każdy może się wkurzyć itp. Teraz się boję się takie coś mogę mieć 🙄. Chodzę też do psychologa od roku ale nigdy nie rozmawialiśmy o osobowościach tylko o tym że mam ocd. Czy ty też może miałaś takie emocje w stosunku do bliskich?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część, oczywiście z zrozumiałych przyczyn, nie będę tutaj rozstrzygać, czy masz czy nie masz borderline, ale wiesz już, że masz OCD i że Twoją obsesją są choroby psychiczne i zaburzenia osobowości. W odpowiedzi na myśli i emocje związane z obsesją, zaczęłaś wykonywać kompulsje (czytanie na temat chorób psychicznych i zaburzeń osobowości, bo móc kontrolować temat, by szukać pewności), co tylko spotęgowało obsesje. W efekcie zaczynasz się zastanawiać, czy aby nie masz borderline, bo czasem wściekasz się na partnera. Musisz jednak wiedzieć, że uczucia pokrzywdzenia, nienawiści czy poczucia winy, nabierają często w nerwicach, wręcz epickiego charakteru, co przy tego tego typu tematyce obaw, może je potęgować (obawy). Co też ma u Ciebie miejsce.
      Oczywiście, że każdy może się wkurzyć i czasem kochać, a czasem niemal nienawidzić swojego partnera/kę. Tam gdzie jest miłość, będzie i nienawiść.
      Moje emocje, to był istny wulkan Tambora (dla niezorientowanych, chodzi o największy wybuch wulkanu w historii).

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź. Teraz się boję ze jak zapytam psychologa o te zaburzenia osobowości to mi jakieś zdiagnozuje. Co ciekawe mam niedawne przykre życiowe sytuację związane z rodziną męża ( tesciowa) która krótko mówiąc urwała z.nami kontakt to ładnie wywołuje we mnie taka mieszane uczuć negatywnych i nasila googlowanie. Czy na jakimś etapie nerwicy towarsyssyl ci lek przed odrzuceniem? Bo wg różnych stron internetowych to on występuje właśnie w tym borderline 😪

      Usuń
    3. Towarzyszyło mi wiele bardzo silnych emocji, złość, poczucie krzywdy, winy, niezrozumienia, żalu. Godzinami potrafiłam ruminować, że nie tak się zachowałam, że ktoś coś sobie o mnie pomyślał, źle mnie potraktował, albo może ja nie tak kogoś potraktowałam.
      Na Twoim miejscu zdecydowanie zakończyłabym już lekturę stron poświęconych borderline, bo za chwilę każdą silniejszą emocje będziesz interpretować "no wiadomo, border".

      Usuń
    4. Dzięki za odpowiedź. Super ze chcesz dzielić się doświadczeniami jestem Ci za to bardzo wdzięczna. Wiem też ze wspominałaś o swojej zmianie patrzenia na pewne sprawy-jakbys kiedyś chciała się tym podzielić to byloby super. Ja od kiedy mam ocd to też tonpoczucie winy mnie meczy tzn np ktoś lub coś mnie wkurzy to potem to chce analizować czy dobrze czuje i czy to normalne. Nawet jam to pisze to mam zaraz myśl " co ja w ogóle pisze jakby ktoś znajomy lub z rodziny to przeczytal" itp takie pierdolamenty. Pozdrawiam dobrego wieczoru.

      Usuń
    5. Myśle, że kiedyś zrobię nagranie o zmianie niektórych moich postaw/przekonań, ale póki co, muszę w końcu zrobić nagrania o OCD ;) Zaznaczę tylko, że te zmiany wciąż się dzieją, to nie jest tak, że ja już na obecną chwile, osiągnęłam stan jakieś doskonałości i w niej trwam :D

      Usuń
  7. Apropo jeszcze powyższych wpisów o rocd - czy może być tak, że przewlekłe zamartwianie o wspólne wartości (ja wierząca, on nie) przy jednoczesnej chęci pozostania w tym związku i nie wyobrażania sobie życia bez niego, może mieć podłoże lękowe i również być ocd? Ja rozumiem, że to nie jest prosty temat, ale z jednej strony chciałabym myśleć inaczej i mieć w związku z tym tematem większy luz, a nie do końca mogę i dodatkowo dochodzi do tego aspekt już nawet budzenia się zmartwioną i rozmyślania o tym. Czy to jest tak że zaprzeczam swoim prawdziwym pragnienieniom i przez to myśl o tym stała się natrętna, bolesna? Z tym, że ja naprawdę chce zmienić sposób.myslenia ale jakby coś mnie trzyma i ciągle pokazuje czarne, katastroficzne scenariusze. Czy ewentualnie przy obniżeniu lęku (ten jest ogromny w związku z tą sprawą) mogą zmienić się moje odczucia i emocje? Naprawdę chciałabym mieć wiekszu luz w tej kwestii i nie czuć jakby całe ciało chciało mi zasygnalizować, że robię coś wbrew sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sadząc po opisie, jest to ROCD. Ludzie mają czasem dylematy i wątpliwości odnośnie związku, ale nie manifestują się one w tak uporczywy sposób, że osoba nimi dotknięta, czuję się wykończoną uparta potrzebą ich rozstrzygania. Przy normalnych watpliwościach, można je pozostawić, dać sobie czas, przy natrętnych wątpliwościach, są one nieznośne i pojawia się przymus zajmowania się nimi.
      Większość osób z ROCD zaczytuje się literaturze poświęconej związkom, relacjom itp (co jest kompulsją) i to w naprawdę różnej literaturze, a najczęściej po prostu czyta wszystko jak leci. Ktoś w necie napiszę coś w rodzaju "jeśli nie jesteś pewna, to znaczy, że to nie to". I lament, panika, bo przecież ja nie jestem pewna. Nie uwzględnia się w tym momencie co najmniej 2 kwestii:
      1. Wcale nie jest prawdą, że wszyscy dookoła w każdym momencie swego życia, są pewni swoich uczuć, po prostu wszyscy dookoła uporczywie się nad tym nie zastanawiają. Związki to przypływy i odpływy, raz się kochamy, a raz mamy siebie dość. I to jest normalne.
      2. Jeżeli już wiesz, że masz ROCD to dlaczego nie uwzględniasz tego faktu, dlaczego nie bierzesz pod uwagę, że w stanie w którym się znajdujesz, możesz być bardzo niepewna swoich uczuć.
      "Czy ewentualnie przy obniżeniu lęku (ten jest ogromny w związku z tą sprawą) mogą zmienić się moje odczucia i emocje?"
      Tak.
      "Naprawdę chciałabym mieć wiekszu luz w tej kwestii i nie czuć jakby całe ciało chciało mi zasygnalizować, że robię coś wbrew sobie."
      Twoje ciało reaguje jak reaguje, ponieważ stosujesz takie a nie inne, mechanizmy radzenia siebie z emocjami i to jest tego efekt.

      Usuń
    2. W takim razie co najlepiej zrobić w przypadku, wydawałoby się uzasadnionych wątpliwości (wartości życiowe) choć natrętnych ... czuję, że jakoś mogłabym sobie poukładać to w głowie ale ta ciagla potrzeba rozważania tego od samego rana dręczy mnie. Do tego dochodzą kwestie (od jakiegos czasu) rozważań co do jego wyglądu, faktycznie czasami jest prawdą że coś mi się przestało podobać, ale spędzanie z tym człowiekiem czasu i tak jest czymś wspaniałym. Doszło do tego, że wpatruję się w inne osoby, czy z nim nie czułabym się lepiej skoro przy tym już tyle dziwnych myśli i emocji się pojawia.

      Czytam Twoje wpisy, ale nie wiem, czy lepiej zostawiać te myśli i przekierowywać uwagę czy ironicznie im przytakiwać. Zastanawiam się już nawet nad lekami, żeby jakkolwiek zacząć normalnie myśleć i wtedy też naprawiać psychikę bardziej w świadomym stanie...

      Co do czytania w necie- w takim razie polecasz porzucić na razie jakąkolwiek literaturę, czy raczej te która utwierdzalaby mnie co zależności w związkach, a mogłabym się skupić na treściach psychologicznych, stricte z lękiem czy ocd?

      Usuń
    3. Rzecz w tym, że to uporczywe układanie sobie w głowie jest problemem. Przy kompulsjach czynnościowych jest to bardziej widoczne/zrozumiałe, że ktoś np. uporczywie układa coś, bo inaczej czuje niepokój, ale to samo dzieje się, gdy uporczywie układasz coś w głowie, bo czujesz niepokój. To jest ten sam schemat: chęć zyskania pewnego poczucia. A ponieważ poczucie to jest nieosiągalne (bo jest subiektywnym wrażeniem), to koło OCD się kręci.
      Co za tym, dopóki nie zarzucisz potrzeby tego układania, również w odniesieniu do tego co robić względem tych myśli, bo tu również pomału wpadasz w pułapkę OCD, to ciężko będzie Ci, to nie nakręcać.
      Trzeba też pamiętać, że przy OCD mamy zazwyczaj mnóstwo zniekształceń poznawczych typu: myślenie czarno-białe, wyolbrzymianie, selektywna uwaga itd., dlatego nie polecam czytać teraz o związkach, relacjach itp. sprawach. Natomiast dowiadywać się o OCD należy, ale tu też trzeba uważać, by nie wpaść w kolejną obsesje.

      Usuń
  8. Czyli może być tak, że nawet niby słuszne wątpliwości (wiara itp) okazują się obsesją? U mnie pojawią się ogromny konflikt między tym, w czym dorastałam i jak sobie wyobrażam przyszłość a tym, że z tym człowiekiem stworzyłam cudowna relacje, dobrze mi z nim. Tylko, że te myśli stały się na tyle chore że ja już nie wiem, czy dziwne poczucie i ogromny stres przy nim są naturalnym objawem który daje znać że to wszystko jest bez sensu...do tego właśnie doszła ta wybiórczość co do wyglądu. Dużo mi przeszkadza. A jednak nie wyobrażam sobie zerwać. Wczoraj już to się prawie stało, mam wrażenie że krzywdzę tego człowieka, bo on widzi, że mega się motam. Mam wizytę u psychiatry niebawem, może chociaż częściowe uspokojenie przez leki wspomogą proces terapii?
    Jestem w bardzo dziwnym stanie, nic mnie nie cieszy, spędzanie z nim czasu przypomina walkę o przetrwanie, żeby jakoś to było beż ciągłego płaczu. Zastanawiam się czy powinnam mu dać żyć i uwolnić od toksycznej siebie, a z drugiej strony tak bardzo mi na nim zależy. Chora sytuacja, chore objawy. Nic tutaj się nie zgadza...

    Czy Ty miałaś chociaż ciut podobnie, czy u Ciebie ocd na tle relacji miało akurat najmniejsze odbicie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko może się stać obsesją. Można mieć np. w jakimś tam stopniu słuszne obawy, co do swojego zdrowia, które przerodzą się w obsesje. Przy obsesjach pułapką jest zajmowanie się tym czy obawy są słuszne, czy nie są słuszne (kocham czy nie kocham, jestem czysty czy nie jestem czysty, mogłem się zarazić czy nie mogłem się zarazić itd), zamiast zajmowania się tym, że obojętnie czy są czy nie są słuszne, moje podejście jest problematyczne, to ono generuję to wszystko co się ze mną dzieje (natłok emocji, silne reakcje ciała itp).

      "Tylko, że te myśli stały się na tyle chore że ja już nie wiem, czy dziwne poczucie i ogromny stres przy nim są naturalnym objawem który daje znać że to wszystko jest bez sensu...do tego właśnie doszła ta wybiórczość co do wyglądu."

      Gdybyś uważała to za naturalny objaw, to nie pisałabyś tutaj, to oczywiste.

      "Chora sytuacja, chore objawy. Nic tutaj się nie zgadza..."

      W kontekście ROCD wszystko się zgadza. Sugeruje lepiej zapoznać się tematem.

      Usuń
  9. To jest o tyle chore, że najpierw czuje tragiczny lęk w czasie spotkania (pewnie w wyniku tych rozmyślań?), psuję wszystko, atmosferę, chce płakać. A jak mój cudowny partner okaże zrozumienie i zacznie mnie rozśmieszać to po jakimś czasie naprawdę ten lek mija i przynajmniej nie czuję się jak tykająca bomba. Czy to da się jakoś racjonalnie wytłumaczyć...

    Dodatkowo, mam wrażenie że jakiekolwiek rozmowy z ludźmi na ten temat mi nie pomagają. Wydaje mi się, że oni tego totalnie nie rozumieją i dla nich sprawa jest czarno-biala (kocham lub nie). Przeraża mnie to że dla normalnych ludzi coś takiego nie ma miejsca, co mnie dodatkowo nakręca i wprawia w poczucie bezsensu i paniki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, ludzie zazwyczaj nie spędzają dni na tym, by analizować to czy kochają, czy nie kochają swojego partnera, nie zastanawiają się nad tym czym jest miłość, nie rozbierają tego na atomy. Dlatego rozmowy osoby z ROCD z innymi ludźmi, w celu znalezienie zapewnienia/uspokojenia, są bezcelowe. To jest zupełnie inne postrzeganie tematu i jedyne co tym osiągniesz, to wzmacnianie obsesji.

      Usuń
  10. Dziękuję za wszystko, już postaram się nie męczyć nadal. Czy jednak polecasz jakieś źródła co do samego ROCD? Z tego co widzę, literatura na ten temat jest okrojona, niestety głównie samo w sobie ocd widnieje na półkach/ podcastach.

    Ps. Mam nadzieję, że się "ogarnę", bo dłużej tak się nie da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma znaczenia, czy to ROCD czy HOCD, to są te same schematy, więc sugeruje zorientować się w literaturze OCD.

      Usuń
  11. Kasiu. Czuję, że wariuję. Natrafienie na film, który mówi o rozstaniu z jakichś przyczyn (nie kochają się postaci) lub odnalezienie informacji na temat "egodystonicznosci i nadwartoscia czlowieka" sprawiają, że momentalnie czuję iż wszystko już przesądzone.

    Kontakt z Partnerem jest dla mnie przykry. Nie chce z nim nawet komunikować się przez internet, telefon. Nie umiem tego wytłumaczyć. Niechęć/ ból/ żal/ drażliwość... Czy to jeszcze wgl ma sens...

    Czuję się wykończona. Najchętniej zasnęłabym i przespała ten czas. Czuję, że mój organizm jest wykończony, ale równocześnie nie mogłabym teraz spać. Na niczym nie mogę się skupić.

    Czy znasz kogokolwiek, kto przy takich objawach pokonał ten "lęk" Czy cokolwiek to jest i jeszcze pozostal w tym związku? Wez pod uwagę, że u mnie to naprawdę spore watpilowsci i aktualnie już niechęć do spotkania nawet...

    Nie rozumiem tych uczuć. Czuję że mogę zmarnować sobie u jemu zycie. Czy jest jakaś szansa dla nas, ale właściwie dla mnie przede wszystkim na lepszy obraz swiata... czuję, jakbym wpadała w depresję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Natrafienie na film, który mówi o rozstaniu z jakichś przyczyn (nie kochają się postaci) lub odnalezienie informacji na temat "egodystonicznosci i nadwartoscia czlowieka" sprawiają, że momentalnie czuję iż wszystko już przesądzone"

      Spójrz na wykres (nie zamieściłam go bez powodu), skoro dalej wykonujesz kompulsję (próbujesz wyprzeć myśli/emocje przez ciągłe szukanie "rozstrzygnięć" w necie), to wzmacniasz obsesje.

      "Kontakt z Partnerem jest dla mnie przykry. Nie chce z nim nawet komunikować się przez internet, telefon. Nie umiem tego wytłumaczyć. Niechęć/ ból/ żal/ drażliwość... Czy to jeszcze wgl ma sens..."

      Trudno żeby nie był przykry, skoro partner jest przedmiotem obsesji, którą stale wzmacniasz.

      "Czy znasz kogokolwiek, kto przy takich objawach pokonał ten "lęk" Czy cokolwiek to jest i jeszcze pozostal w tym związku? Wez pod uwagę, że u mnie to naprawdę spore watpilowsci i aktualnie już niechęć do spotkania nawet..."

      Tak, ja jestem taką osobą (aczkolwiek zaznaczę, że nie zajmowałam się pokonywaniem lęku).

      Z tym, że albo zrozumiesz, że musisz działać wbrew pewnym tendencjom i przeciw wzmacnianiu obsesji, albo ciągle będziesz tkwiła w pułapce OCD. Robiąc to obecnie robisz, nie da się tego osiągnąć. Niestety nie można się upierać przy wzmacnianiu OCD i jednocześnie zakładać, że się w wyjdzie z tego stanu. Jest to niemożliwe. Oczywiście możesz iść też po pomoc do psychiatry.

      Usuń
    2. Źle mnie zrozumiałaś, bardziej chodzi o to, że nie specjalnie szukałam np tamtym razem. Oglądałam zwykły film, nagle pojawił się temat rozstania, a mi od razu włączyła się panika .. nie szukałam tego celowo :( już nie rozumiem, to też obsesja?

      Jeżeli nie zajmowała się Pani lękiem, to czym? Jego nie było,?

      Usuń
    3. Właściwie to już czuję jakbym zerwała, a przecież się to nie stało.

      Usuń
    4. I wgl myślisz, że lepiej się faktycznie rozstać? Jestem rozchwiana emocjonalnie, czy to wgl fair wobec partnera, on nie musi tego rozumieć. Szczerze, sama będąc zdrowa bym tego nie rozumialarozumiala

      Usuń
    5. Myślę, że powinnaś jeszcze raz przeczytać treść mojego wpisu ( w tym spojrzeć na wykres), oraz treści moich odpowiedzi i zastanowić się do czego zmierzasz.

      Usuń
  12. Kasiu ten schemat mysli można tez uzyc do niechcianych objawów? Czy to wszystko to jest to samo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Pojawia się objaw X, to wywołuje lęk, za lękiem idą myśli, myśli wywołują dyskomfort/napięcie, w celu pozbycia się tego dyskomfortu zaczynamy stosować kompulsję (chcą wyprzeć myśli/emocje).

      Usuń
  13. Pojawia sie objaw, np bujaki, jest mysl ( znowu? Chyba to nie minie… ). Zy w ten sposob podtrzymuje sie bujaki? Dodam że bujaki bez zadnego powodu ktore po czasie same opadają by znowu po czasie sie pojawic np bez powodu kub w sutek stresu. Kompulsją mize byc sprawdzanie w necie lub np kolejne badania. Ale gdy tych czynności nie ma to czy kompulsją może byc sam fakt ze zwracamy uwage na somat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kompulsją będzie tutaj uporczywe powtarzanie badań czy googlowanie. Natomiast sam fakt, że zwracasz uwagę na objaw nie jest kompulsją, ją jest dopiero to, co podejmujesz by pozbyć się dyskomfortu związanego z myślami ( czyli to co robisz, żeby wyprzeć jakoś te myśli/emocje).

      Usuń
  14. Wiem, że okropnie męczę, ale mój stan jest dość ciezki (rocd). Czy możliwe jest, że na tyle wzmocniłam te myśli, wątpliwości o partnerze i związku że praktycznie już "jestem pewna", że trzeba się rozstać? Wstaję z nasilonymi objawami somatycznymi, wczoraj przy spotkaniu właściwie już widziałam same wady i przebiegła mi przez głowę mysl, że to raczej znak i ja chyba już nic nie czuję... Czy możliwe jest że ten lęk tyczy się faktycznie strachu przed rozstaniem Czy może być tak że umysł już po prostu się poddał i nawet nie chce dłużej analizować czy być w związku Czy nie (kocham/ nie kocham). Dodam, że wolałabym tego nie robić! To dla mnie bardzo ważny czlowkek. Po prostu już pogubiłam się, być może na siłę już wierzę że mogłam nadać tym myślom tak.ważną rangę, a w rzeczywistości to po prostu fakt..dzisiaj się widzimy i bardzo się stresuję co mój organizm mi podpowie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przechodzą mi przez głowę nawet myśli, że kontakt z nim mnie męczy, co poniekąd jest prawdą. Strasznie się boję. W czw mam wizytę, nwm jak do tego czasu sobie poradzę.

      Usuń
    2. Z całym szacunkiem, ale ROCD to nie wyrok, a Twój stan jest jaki jest, ponieważ skupiasz na kompulsjach. Rozumiem, że nie porzucisz ich tak po prostu, ale nie widzę, abyś w jakimkolwiek stopniu przyjmowała, to co do Ciebie pisze. Zamiast tego pytasz mnie, obcej kobiety z netu, czy powinnaś zerwać ze swoimi facetem, bo organizm Ci tak podpowiada. Gdybyś nabyła wiedze o zaburzeniu, z którym się zmagasz, to miałabyś świadomość, że odczucia przy ROCD nie są żadnym wyznacznikiem jakości związku.

      Usuń
  15. CZyli jesli przy bujakach nie ma kompulsji to co? Pozostaje je przeczekac w akceptacji i zrozumieniu? Tylko że zrozumienie mechanizmów lękowych daje wiedze ze objawy sami napedzamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie ma kompulsji to i raczej nie ma obsesji, bo one ją napędzają. Skoro jednak pytasz o ten temat, to zapewne wiąże się on, ze sporym napięciem, którego nie chcesz odczuwać. Uporczywe rozmyślania typu "znowu to jest", "nigdy mi to nie minie", też mogą być formą kompulsji. Czym innym jest pomysleć siebie, że znów czuje się źle, a czym innym jest pogrążać się w tych myślach. Zwróć uwagę, czy czujesz przymus takiego myślenia i nie możesz się skupić na niczym innym. Zamartwianie się bywa również formą kontrolowania.
      Co należy zrobić: pozwolić nie tylko na bujaki, ale i na dyskomfort emocjonalny z nich wynikający, zaprzestać oporu (również manifestującego się w ciągłym narzekaniu).

      Usuń
  16. Az tak to nie mam, poprostu jeden czy dwa objawy jeszcze są i czytałem ze wiele osob tak ma ze jakis objaw sie utrzymuje mimo że te osoby czują sie juz odburzone . Szaffer pisał w swojej kaiążce że pewien etap trwał u niego w końcówce przez jakis dłuższy czas, ale z czego to wynikało to nie napisał wprost. Pisał jednak o autostradzie ktora musi zarosnąć zanim sie wszystko uspokoi. .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, może tak być, że objawy nerwicowe mogę się utrzymywać jakiś czas, nawet bez zaburzenia. Co więcej można nie mieć w ogóle zaburzenia, a mieć czasem jakieś objawy nerwicowe.

      Usuń
    2. Co do autostardy, która musi zrosnąć, to również to potwierdzam. Moim zdaniem nawet jeżeli się wyjdzie z zaburzenia, to przez jakiś czas, trzeba mieć na uwadze, że pewne sposoby reakcji mogą się odpalać, układ nerwowy jest też wciąż bardzo czuły, wspomnienia wciąż żywe, ale lęk lubi po nie sięgać. Jestem pewna, że każda z osób, która wyszła z zaburzenia (mam tu na myśli zaburzenie z mechanizmami utrzymywania lęku), nawet już po miała takie momenty, jakby nawrotu, tj. momenty, gdy w jakimś stresie odpalały się pewne ścieżki reakcji i trzeba było się ogarnąć, żeby znowu nie wejść w te tory. Im dłużej tym oczywiście większy dystans i mniej tych okazji do powrotu.

      Usuń
  17. Dzięki za odpowiedz, autostrada to inaczej neuroprzekaźniki i hormony? To one wg Ciebie tu muszą wrocic do równowagi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ufasz Szafferowi? ;) Tak neuroprzekaźniki, hormony, czasem też i mikroelementy, witaminy (stres bardzo mocno je zużywa).

      Usuń
  18. Ufam Szafferowi choć wiem że są osoby ktore miały wiecej roznych objawów. Szafer pisze o panice głównie chyba. Jestem jednak zaskoczony że możemy wpływać na neuroprzekaźniki poprzez mysli zmianę stylu postrzegania siebie i świata oraz techniki relaksacyjne. Jest to praca własna i ona dexyduje głownie o sukcesie ale bez wiedzy nie da sie tej pracy wykonać, a na terapiach roznie bywa z przekazaniem wiedzy poza tym godzina w tygodniu to jakos mało wiec byc moze czesto na terapiach o mechanizmach sie nie mowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, np. ja zaliczam się do tych osób.
      A co do neuroprzekaźników, to duże znaczenie ma też stan jelit.

      Usuń
  19. Kasiu a co sądzisz o tym że ktoś jest nieszczęśliwy z tego powodu że jest nieszczęśliwy?Załózmy ze tuż bez zaburzeniem miał duzo lub nawet za duzo dopaminy. Obecnie przez wyciszanie doszlo do poprawy ale w kwestii motywacji i poczucia szczęscia nie jest jeszcze dobrze. Zatem tej dopaminy i serotoniny mogłoby byc wiecej. Czy to normalny etap? Czy to może że zbyt bardzo skupiamy sie na tym ze jest mniej dopaminy niz kiedys a za mało działamy zeby to zmienic? Przez działanie mam na myśli to aby np bardziej angażować sie w codzinne sprawy i odcinać sie od zycia zaburzeniem. Może za duzo oczekujemy a za mało w nas akceptacji ze juz nie jest tak na 150 procent z dopaminą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napiszę tak, już samo pytanie jest przekombinowane i wskazuję na to, że za dużo czasu poświęcasz swojemu samopoczuciu, a bardzo możliwe, że za mało jest uwagi ( i co za tym działania) skierowanej na zewnątrz.

      Usuń
  20. Masz rację, za duzo poswiacam uwagi sobie i swojemu wnętrzu, dzięki za ten komentarz, czasami potrzebuję takiego ala „kopniaka”. Muszę jednak powiedziec ze to zaglądanie w siebie przy złym samopoczuciu jest dosc automatyczne. Zapominam ze nalezy wtedy zmienic. Pomaga np chociazby włączenie jakiegos filmu komediowego. A teraz z innej beczki. Czy stosowałas cos co Tobje pomoglo z w samopoczuciu np ashwagandhe magnez czy witaminy? Polecane jest zioło brachmi oraz dziurawiec ale ten ostatni tonjuz chyba mocne zioło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze mną był taki problem, że uważałam, że wszystko muszę sama, że nic nie jest w stanie mi pomóc, nawet witaminami średnio chciałam się wspomagać, co było błędem. Kiedyś może zrobię nagranie o tym, skąd u mnie takie podejście.
      Z czasem coś tam próbowałam brać, ale bez systematyczności.
      Natomiast sugeruje sprawdzać stan witamin, szczególnie tych z grupy B i witaminę C, oraz stan hormonów.

      Usuń

Prześlij komentarz