Kasiu dzięki za nagranie. Czy masz w planie nagrać lub napisał coś więcej o tej Twojej nowej postawie wobec życia? Jak Ty działałaś na te objawy somatyczne o których wspominasz w 3 filmach ostatnich? U mnie też się jakieś zdarzają choć u mnie nerwica koncentruje się głównie na leku przed chorobami psychicznymi różnego rodzaju , depresjami itp. Momentami gubię się i nie wiem jak reagować na natrety lub somaty bo np w książkach o ERP piszą by się na to wystawiać gdzie indziej żeby ignorować i olewać i już sama nie wiem. Sorki rozpisałam się. W każdym razie dziękuję za nagranie i cxekam na kolejne wpisy/nagrania. Dziękuję 🙂
Mam teraz w planie zrobić nagranie o innych moich nerwicowych objawach w tym o OCD, a potem kolejne nagrania o tym w jaki sposób wychodziłam z zaburzeń lękowych. Co do tego co robić z natrętami, to wiele zależy od treści natrętów i Twojej osobowości. Metodę trzeba dobierać do siebie, a nie siebie zmuszać do metod. Przy natrętnych myślach kluczowe jest zrozumienie ich faktycznej funkcji i powodu dlaczego się pojawiają np. natręty typu boję się chorób psychicznych mogą wynikać z faktu, że jest w Tobie dużo lęku, on zapewne ma jakieś swoje przyczyny, być może jesteś jedną z tych osób, których osobowość sprzyja rozwojowi nerwic (podobnie było u mnie), co wynika najczęściej z warunków w jakich dorastałaś, a być może jakieś życiowe sytuacje były u Ciebie nerwicorodne, a być może oba (tu znowu mój przypadek). W każdym razie masz już w sobie dużo lęku, z którym umysł próbuje sobie jakoś radzić i stosując racjonalizację zamienia sobie ten abstrakcyjny lęk w "realne" wydawałoby się obawy, typu "a co jak zwariuje". Teraz już nie zajmujesz się jakimś abstrakcyjnym lękiem, że nie wiadomo o co chodzi, ale wydawałoby się realna obawą, która tak naprawdę jest jedynie wyrazem lęku, który w Tobie tkwi. Nie masz problemu zwariowania, masz problem lęku. Dlaczego boisz się akurat zwariowania? Tu można dywagować, ale zważywszy na to, że treści obaw powtarzają się u większości osób, myślę że wynikają one z faktu, że racjonalizacja idzie w kierunku naszych największych wartości.
Witaj Kasiu, jestem pod wrażeniem tego że udało Ci się być tak dzielną i wytrwałą i z tego co w innym nagraniu mowiłas bez wsparcia farmakologicznego i terapii. Przy tylu objawach nie jedna osoba by sie poddała. A czy stosowałaś np jakieś zioła? Może jakieś nagranie co najbardziej Ci pomogło? Wiem że to proces i pomagają różne rzeczy w zależności od etapu.
Cześć, akurat to wychodzenie z zaburzenia bez wsparcia, nie było najlepszym pomysłem, ale dzięki za miłe słowa. Niczego nie brałam, poza czasem doraźnie hydroksyzyną, która średnio mi pomagała, więc niespecjalnie ją stosowałam. Natomiast z perspektywy czasu uważam, że powinnam była, przed wszystkim wzmacniać swój organizm dietą i trochę suplementacją. Zrobię o tym wpis. Nagrania o tym jak wychodziłam z zaburzenia są planowane :)
A czy pamiętasz jak najdłużej trzymał jakoś somat? Trechę ich miałaś ale czy to były rzuty trwające np tydzień czy był jakis dłuższy fizycznie odczuwalny?
Kasiu ja też wglownej mierze próbuje wyjść z natretow bez wsparcia tzn nie chce żadnych lekow. Na terapię chodzę ale praktycznie nic z niej nie wnoszę oprócz mnożących się wątpliwości i też często jest odwolywana. Czemu uważasz ze wychodzenie bez wsparcia nie jest dobrym pomysłem? Oczywiście jak szanujący się nerwicowiec nakrecilam się bo akurat mój konik dotyczy tego że nie wyjdę z tego że w ogóle co by ludzie powiedzieli jakby zobaczyli co mam w głowie itp. Łęki zaczęły się u mnie 1.5 roku temu i ciągle trafiam na artykuły o nerwicy negatywne co tylko podkręcą u mnie natretne mysli.
W moim przypadku wychodzenie z zaburzenia bez wsparcia nie było najlepszym pomysłem, z uwagi na ilość i nasilenie objawów, specyficzne warunki (byłam wtedy za granicą bez rodziny, przyjaciół, pracy itd) i problemy zdrowotne, które mi się przypałętały. Natomiast finalnie udało się, więc da się. Aczkolwiek być może, można było to zrobić mniejszym kosztem.
Rozumiem chociaż nie ukrywam ze nerwicowo mnie to nakrecilo. W każdym razie gratuluję Ci ogromnej zmiany, motywacji i mam nadzeieje ze problemy zdrowotne o których piszesz uspokoiły się.
Był czas, że nakręcało mnie niemal wszystko i wiecznie rozmyślałam "po co ja to przeczytałam" itp., z czasem zaczęłam jednak rozumieć, że to nie jest rzecz w tym, że coś przeczytałam, tylko w tym, że nie mam żadnego dystansu do tego co przychodzi do mnie z zewnątrz, ze wszystkim się utożsamiam itd. Poza tym rozmyślania typu "gdybym tego nie przeczytała, to byłoby dobrze" są bzdurą, gdybym tego nie przeczytała, to znalazłby się inny powód, bo dopóki będę chciała szukać racjonalizacji dla swoich lęków, to one zawsze się znajdą.
Dziękuję za odpowiedź. Tez się na tym braku dystansu łapie jednak to niewiele zmienia przy nakrecaniu się. Np czuję już ze sie czymś Martwię i googluje. Tylko ja przeszukuje forum o nerwicy zaburzeni.pl żeby się uspokoić ze ktoś tak mial jednak niemal zawsze kończę na nakrecaniu się bo czasem tak są wpisy które właśnie bez dystansu nakręcają w panice i potem czytam dalej często i się obwiniam że sama na własne życzenie to robię. Błędne koło. Jeśli kiedyś będziesz mieć czas i ochotę żeby coś więcej napisać lub powiedzieć o tym jam budowałaś dystans to byłoby fajnie. Dziękuję za to co robisz 🙂
Samo zauważanie problemu zazwyczaj niewiele zmienia, często dochodzimy wtedy do wniosku: "i co z tego, że ja to widzę, jak to nic nie zmienia". Oczywiście jest to prawda, nic się nie zmienia od samego widzenia, poza perspektywą, a ta może (nie musi)być impulsem do pewnych działań. Jeżeli jest tym impulsem i osoba widzi potrzebę działania, wtedy zaczynają przychodzić zmiany. Co mam tutaj na myśli: na początek zauważamy, że brakuje nam tego dystansu, że nakręcamy się i przyjmujemy, że tak jest, bez sensacji nad tym faktem, albo też przyjmujemy, że jednak robimy sobie tę sensację i za cholerę nie może być póki co inaczej. Potem i to najważniejsze, nie oczekujemy, że nagle magicznie nam się odwidzi to nakręcanie się, tylko zaczynamy małymi krokami uczyć się innych zachowań, a więc np. zmniejszamy ilość tego co czytamy, żeby się uspokoić, staramy się ograniczać uporczywe upewnianie się i uczymy pozwalać lękowi być. Z czasem, jeżeli będziemy wytrwale pracować i znosić dyskomfort zmian, zazwyczaj pomału zaczną pojawiać się efekty.
Hhmm, wiadomo że są wątpliwości i to wątpliwości przy objawach są najtrudniejsze do racjonalizacji. Jeśli jest objaw np drżenie i jest on bez powodu przez część dnia od 5 mcy to czy to normalne przy nerwicy że to tak długo trwa? To drżenie rąk nóg i przedramion, delikatne, czasem niewidoczne - wewnętrzne. Maleje z miesiąca na miesiąc ale jest, a proces tego ustępowania jest powolny. Czy to kwestia „regeneracji” układu nerwowego? Pojawia sie też w momencie położenia się i trwa kilkanaście sekund. Pisałaś Kasiu że miałaś podobnie np siedząc z koleżanką w restauracji gdy np cos działo sie ze wzrokiem, czy to przychodziło bez powodu czy było następstwem jakiegoś stresu? W innym przypadku mówiłaś o „telepawkach” po położeniu się do łóżka ktore ustępowały a Ty je ignorowałaś. Czy te objawy występowały bez wyraźnej przyczyny czy zawsze po jakimś stresie? Myślę że uświadomienie sobie tego że tak może jeszcze być bez żadnego powodu było by bardzo pomocne.
Nieszczególnie lubię odpowiadać na pytana z cyklu "czy to normalne", bo nie jestem lekarzem, nie badam kogoś, więc też nie mam pojęcia czy u osoby, która mnie o to pyta to kwestia nerwicy. Odpowiem więc tak: jest to możliwe przy nerwicy, chociażby przez wyrzut adrenaliny, której nie zużywamy i która może powodować drżenie mięśni. Ja tak miewałam głównie w momencie gdy chciałam się położyć, bardzo możliwe, że to rozdygotanie było obecne i przed położeniem się, ale w ruchu mniej to czułam, bo bardziej zużywałam adrenalinę. Objawy które wymieniasz występowały u mnie różnie tj. po jakimś stresie, ale też i bez niego, ot tak po prostu.
Dzięki Kasia, z jednej strony jest problem z nakręcaniem a z drugiej jak juz sie nie nakrecamy i nie sprawdzamy to oczekujemy że bedzie lepiej a często nie jest i znowu zaczynamy cos sprawdzać. Zdaje się że cierpliwość jest tak samo ważna jak inne sprawy. Cierpliwość i wiedza że tak może być jeszcze i że tak ten proces może wyglądać, czyli tak jakby świadomie akceptujemy a podświadomość jeszcze potrzebuje czasu na dojscie to tego że zagrożenia nie ma. Mi np pomaga też medytacja, wycisza objawy ale to działa na jakis czas, ale praktykowanie przy dłuższym okresie podobno ma wpływ na podświadomość.
Cierpliwość i wytrwałość jest kluczowa (pisałam o tym). Jeśli ktoś oczekuję, że jego ciało momentalnie będzie w równowadze, bo przez chwilę nie nakręca się (ale przy tym odczuwa lęk), to jest to oczekiwanie z gatunku niemożliwych.Umysł wpływa na ciało, a ciało na umysł, jeżeli przeżywamy silne wewnętrzne niepokoje, to nie ma takiej opcji, żeby nie wpływało to na ciało. Medytacja to bardzo dobry pomysł.
Dziękuję za odpowiedź. Pytałam odnośnie tego braku wsparcia ponieważ ja akurat wybrałam się do terapeuty ale średnio mi to pomagało, to raczej terapia analityczna jednak coś mi tam w głowie świtało i chciałam ja kontynuować jednak niestety wizyty mialam nieregularnie od roku i z panią psycholog ustalałam je smsowo. Niestety od ponad miesiąca nie odpisuje na moje smsy i jest mi przykro ze terapia kończy się na zasadzie urwania kontaktu. Nie wiem czy nie lepiej poprzez psychoedukację jak Ty robiłaś i robisz wychodzić z zaburzeń bo gdy ktoś jest w leku a terapeuta jednak urywał kontakt. Dla mnie to akurat kolejny powód do nakrecania się.
Jeżeli ktoś w ten sposób kończy współpracę, to oznacza, że do współpracy się nie nadaje. Co nie oznacza, że trzeba w ogóle zrezygnować ze współpracy ze specjalistami. Natomiast praca własna, z terapeutą czy bez, jest najważniejsza.
Dzięki za odpowiedź. Nie chcę się tutaj żalić nie wiadomo jak ale dziś juZ nawet próbowałam zarezerwować pierwszy lepszy wolny termin do mojej terapeutki przez znanylekarz ale za chwilę Zobaczyłam ze juz jest odwołany... Tak samo jak klikam w powiadomienie ze zwolnił się termin to od razu mam komunikat że zajęty... no ale Boje sie ze jakby ktoś z boku popatrzył to wyszłoby ze jakiś psychol ze mnie co się uczepił terapeuty. A jednak przykre po roku terapii tak to wygląda. Trochę to słabe no ale już kończę to narzekanie. Dzięki ze chciałaś wysłuchać. To bardzo miłe. Pozdrawiam ciepło.
Ciężko mi oceniać sytuację z boku, bo nie wiem jak wyglądały Wasze relację. Od siebie dodam tylko, że pomaganie osobą w zaburzeniu, nie jest proste i znam przypadki, gdzie terapeuci rezygnowali, tak więc, nie jesteś jedyną osobą, której terapeuta podziękował za współpracę (czy też nie podziękował). Nie bez przyczyny napisałam ten tekst https://www.czlowiekczujacy.pl/2022/10/dlaczego-osoba-zaburzona-budzi-irytacje.html Nie ma powodu by, przesadnie czepiać się kogokolwiek, ostatecznie i tak najważniejsza jest Twoja praca. Skoro terapeuta zrezygnował ze współpracy, to trzeba wyciągnąć wnioski i poszukać ewentualnie innego. Pozdrawiam i głowa do góry.
Dzięki za odpowiedź. Oczywiście tekst przeczytałam I to prawda ciagle upewnianie się bywa napewno dla innych irytujące, jednak po roku współpracy myslalam.ze chociaż dostanę jakiś feedback nt tego że spotkania nie będą kontynuowane bo akurat na tej terapii głównie rozmawiałyśmy o tematach bieżących, o nerwicy w sumie już od dawna nie. Ro w zasadzie moja pierwsza styczność z przedstawicielami tej branży i zara zaczęłam panikować ze może jednak mnie źle zdiagnozowała itp skoro tak urywał kontakt. Achh te niekończące się wątpliwości 😀. Dzięki ze znałaś czas żeby mi odpisać. Czekam na kolejne nagrania lub wpisy. Pozdrawiam
Nie chodzi tylko o ciągłe upewnianie się, ale i wiele innych wymienionych w tekście powodów. Myślę, że nie ma co roztrząsać dlaczego terapeutka zakończyła w ten dziwny sposób współpracę, bo niestety, ale nie zawsze gdy przychodzimy po pomoc, to trafiamy na właściwą dla nas osobę. Ja też miałam mnóstwo dziwnych doświadczeń tyle, że z lekarzami. Nie ma się co zrażać i trzeba działać dalej. Pozdrawiam i trzymam kciuki.
Kasiu dużo mówisz o akceptacji. Generalnie wiemy i co chodzi i że ta akceptacja nie jest prosta nawet jak nam sie wydaje ze juz ją mamy. Kiedy miałaś silne somaty i zdecydowałaś sie na ich akceptowanie to jak to wyglądało? Miałas np telepawki, bole brzucha, czy inne i… po prostu z tym żyłaś? Czując to zaciskałaś zęby i do przodu?
Wyglądało to tak, że miałam objawy somatyczne, którym nie poświęcałam nadmiernej uwagi, nie próbowałam ich przesadnie kontrolować, nie zajmowałam się całymi dniami ustalaniem wszystkiego na ich temat i nie tyle zaciskałam zęby (bo to jest przeczekiwanie, a nie akceptacja), ile po prostu przyjmowała, że jest jak jest i mój opór jest nie tylko niepotrzebny, ale wręcz szkodliwy. Akceptacja to jest coś, do czego w moim przekonaniu trzeba dojrzeć, trzeba nabyć pewnego emocjonalnego doświadczenia, wtedy się ją dopiero rozumie.
Hejka Kasiu a jak bys podeszła do takiej sytuacji… lęk lękiem… nie chcidzic po lekarzach itp.. ale mam rzeczywisty problem ktory musze skonsultowac z hirurgiem i bedzie zabieg. No i włacza sie lęk. Moge z tym poczekac ale tez nie za długo. Nie chce tez od tego uciekac bo to mechanizm lękowy chyba taka ucieczka? Co robic?
Nerwica nie wyłącza możliwości realnych problemów zdrowotnych. Zresztą przy zaburzeniu lękowym, nie chodzi tylko o wymyślanie sobie chorób, ale i o podejście do realnych problemów zdrowotnych, które robi się nerwicowe, obsesyjne, przepełnione nieadekwatnym lękiem. Co robić? Starać się podchodzić zdroworozsądkowo, akceptować obawy, ale nie traktować ich jako coś, co musisz rozwiązać. Nie pogrążać się całkowicie w temacie, nie zajmować się tym cały dzień (jest to nie tylko zbędne, ale i niekorzystne). Do chirurga oczywiście iść, bo skoro trzeba, to trzeba.
Kasiu dzięki za nagranie. Czy masz w planie nagrać lub napisał coś więcej o tej Twojej nowej postawie wobec życia? Jak Ty działałaś na te objawy somatyczne o których wspominasz w 3 filmach ostatnich? U mnie też się jakieś zdarzają choć u mnie nerwica koncentruje się głównie na leku przed chorobami psychicznymi różnego rodzaju , depresjami itp. Momentami gubię się i nie wiem jak reagować na natrety lub somaty bo np w książkach o ERP piszą by się na to wystawiać gdzie indziej żeby ignorować i olewać i już sama nie wiem. Sorki rozpisałam się. W każdym razie dziękuję za nagranie i cxekam na kolejne wpisy/nagrania. Dziękuję 🙂
OdpowiedzUsuńMam teraz w planie zrobić nagranie o innych moich nerwicowych objawach w tym o OCD, a potem kolejne nagrania o tym w jaki sposób wychodziłam z zaburzeń lękowych.
UsuńCo do tego co robić z natrętami, to wiele zależy od treści natrętów i Twojej osobowości. Metodę trzeba dobierać do siebie, a nie siebie zmuszać do metod. Przy natrętnych myślach kluczowe jest zrozumienie ich faktycznej funkcji i powodu dlaczego się pojawiają np. natręty typu boję się chorób psychicznych mogą wynikać z faktu, że jest w Tobie dużo lęku, on zapewne ma jakieś swoje przyczyny, być może jesteś jedną z tych osób, których osobowość sprzyja rozwojowi nerwic (podobnie było u mnie), co wynika najczęściej z warunków w jakich dorastałaś, a być może jakieś życiowe sytuacje były u Ciebie nerwicorodne, a być może oba (tu znowu mój przypadek). W każdym razie masz już w sobie dużo lęku, z którym umysł próbuje sobie jakoś radzić i stosując racjonalizację zamienia sobie ten abstrakcyjny lęk w "realne" wydawałoby się obawy, typu "a co jak zwariuje". Teraz już nie zajmujesz się jakimś abstrakcyjnym lękiem, że nie wiadomo o co chodzi, ale wydawałoby się realna obawą, która tak naprawdę jest jedynie wyrazem lęku, który w Tobie tkwi. Nie masz problemu zwariowania, masz problem lęku. Dlaczego boisz się akurat zwariowania? Tu można dywagować, ale zważywszy na to, że treści obaw powtarzają się u większości osób, myślę że wynikają one z faktu, że racjonalizacja idzie w kierunku naszych największych wartości.
Witaj Kasiu, jestem pod wrażeniem tego że udało Ci się być tak dzielną i wytrwałą i z tego co w innym nagraniu mowiłas bez wsparcia farmakologicznego i terapii. Przy tylu objawach nie jedna osoba by sie poddała. A czy stosowałaś np jakieś zioła? Może jakieś nagranie co najbardziej Ci pomogło? Wiem że to proces i pomagają różne rzeczy w zależności od etapu.
OdpowiedzUsuńCześć, akurat to wychodzenie z zaburzenia bez wsparcia, nie było najlepszym pomysłem, ale dzięki za miłe słowa. Niczego nie brałam, poza czasem doraźnie hydroksyzyną, która średnio mi pomagała, więc niespecjalnie ją stosowałam. Natomiast z perspektywy czasu uważam, że powinnam była, przed wszystkim wzmacniać swój organizm dietą i trochę suplementacją. Zrobię o tym wpis. Nagrania o tym jak wychodziłam z zaburzenia są planowane :)
UsuńA czy pamiętasz jak najdłużej trzymał jakoś somat? Trechę ich miałaś ale czy to były rzuty trwające np tydzień czy był jakis dłuższy fizycznie odczuwalny?
OdpowiedzUsuńRóżnie, jedne utrzymywały się krótko, inne jak np. duszności albo problemy z sercem trwały tygodniami.
UsuńKasiu ja też wglownej mierze próbuje wyjść z natretow bez wsparcia tzn nie chce żadnych lekow. Na terapię chodzę ale praktycznie nic z niej nie wnoszę oprócz mnożących się wątpliwości i też często jest odwolywana. Czemu uważasz ze wychodzenie bez wsparcia nie jest dobrym pomysłem? Oczywiście jak szanujący się nerwicowiec nakrecilam się bo akurat mój konik dotyczy tego że nie wyjdę z tego że w ogóle co by ludzie powiedzieli jakby zobaczyli co mam w głowie itp. Łęki zaczęły się u mnie 1.5 roku temu i ciągle trafiam na artykuły o nerwicy negatywne co tylko podkręcą u mnie natretne mysli.
UsuńW moim przypadku wychodzenie z zaburzenia bez wsparcia nie było najlepszym pomysłem, z uwagi na ilość i nasilenie objawów, specyficzne warunki (byłam wtedy za granicą bez rodziny, przyjaciół, pracy itd) i problemy zdrowotne, które mi się przypałętały. Natomiast finalnie udało się, więc da się. Aczkolwiek być może, można było to zrobić mniejszym kosztem.
UsuńRozumiem chociaż nie ukrywam ze nerwicowo mnie to nakrecilo. W każdym razie gratuluję Ci ogromnej zmiany, motywacji i mam nadzeieje ze problemy zdrowotne o których piszesz uspokoiły się.
UsuńBył czas, że nakręcało mnie niemal wszystko i wiecznie rozmyślałam "po co ja to przeczytałam" itp., z czasem zaczęłam jednak rozumieć, że to nie jest rzecz w tym, że coś przeczytałam, tylko w tym, że nie mam żadnego dystansu do tego co przychodzi do mnie z zewnątrz, ze wszystkim się utożsamiam itd. Poza tym rozmyślania typu "gdybym tego nie przeczytała, to byłoby dobrze" są bzdurą, gdybym tego nie przeczytała, to znalazłby się inny powód, bo dopóki będę chciała szukać racjonalizacji dla swoich lęków, to one zawsze się znajdą.
UsuńDziękuję za odpowiedź. Tez się na tym braku dystansu łapie jednak to niewiele zmienia przy nakrecaniu się. Np czuję już ze sie czymś Martwię i googluje. Tylko ja przeszukuje forum o nerwicy zaburzeni.pl żeby się uspokoić ze ktoś tak mial jednak niemal zawsze kończę na nakrecaniu się bo czasem tak są wpisy które właśnie bez dystansu nakręcają w panice i potem czytam dalej często i się obwiniam że sama na własne życzenie to robię. Błędne koło. Jeśli kiedyś będziesz mieć czas i ochotę żeby coś więcej napisać lub powiedzieć o tym jam budowałaś dystans to byłoby fajnie. Dziękuję za to co robisz 🙂
UsuńSamo zauważanie problemu zazwyczaj niewiele zmienia, często dochodzimy wtedy do wniosku: "i co z tego, że ja to widzę, jak to nic nie zmienia". Oczywiście jest to prawda, nic się nie zmienia od samego widzenia, poza perspektywą, a ta może (nie musi)być impulsem do pewnych działań. Jeżeli jest tym impulsem i osoba widzi potrzebę działania, wtedy zaczynają przychodzić zmiany. Co mam tutaj na myśli: na początek zauważamy, że brakuje nam tego dystansu, że nakręcamy się i przyjmujemy, że tak jest, bez sensacji nad tym faktem, albo też przyjmujemy, że jednak robimy sobie tę sensację i za cholerę nie może być póki co inaczej. Potem i to najważniejsze, nie oczekujemy, że nagle magicznie nam się odwidzi to nakręcanie się, tylko zaczynamy małymi krokami uczyć się innych zachowań, a więc np. zmniejszamy ilość tego co czytamy, żeby się uspokoić, staramy się ograniczać uporczywe upewnianie się i uczymy pozwalać lękowi być. Z czasem, jeżeli będziemy wytrwale pracować i znosić dyskomfort zmian, zazwyczaj pomału zaczną pojawiać się efekty.
UsuńHhmm, wiadomo że są wątpliwości i to wątpliwości przy objawach są najtrudniejsze do racjonalizacji. Jeśli jest objaw np drżenie i jest on bez powodu przez część dnia od 5 mcy to czy to normalne przy nerwicy że to tak długo trwa? To drżenie rąk nóg i przedramion,
OdpowiedzUsuńdelikatne, czasem niewidoczne - wewnętrzne. Maleje z miesiąca na miesiąc ale jest, a proces tego ustępowania jest powolny. Czy to kwestia „regeneracji” układu nerwowego? Pojawia sie też w momencie położenia się i trwa kilkanaście sekund. Pisałaś Kasiu że miałaś podobnie np siedząc z koleżanką w restauracji gdy np cos działo sie ze wzrokiem, czy to przychodziło bez powodu czy było następstwem jakiegoś stresu? W innym przypadku mówiłaś o „telepawkach” po położeniu się do łóżka ktore ustępowały a Ty je ignorowałaś. Czy te objawy występowały bez wyraźnej przyczyny czy zawsze po jakimś stresie? Myślę że uświadomienie sobie tego że tak może jeszcze być bez żadnego powodu było by bardzo pomocne.
Nieszczególnie lubię odpowiadać na pytana z cyklu "czy to normalne", bo nie jestem lekarzem, nie badam kogoś, więc też nie mam pojęcia czy u osoby, która mnie o to pyta to kwestia nerwicy. Odpowiem więc tak: jest to możliwe przy nerwicy, chociażby przez wyrzut adrenaliny, której nie zużywamy i która może powodować drżenie mięśni.
UsuńJa tak miewałam głównie w momencie gdy chciałam się położyć, bardzo możliwe, że to rozdygotanie było obecne i przed położeniem się, ale w ruchu mniej to czułam, bo bardziej zużywałam adrenalinę.
Objawy które wymieniasz występowały u mnie różnie tj. po jakimś stresie, ale też i bez niego, ot tak po prostu.
Dzięki Kasia, z jednej strony jest problem z nakręcaniem a z drugiej jak juz sie nie nakrecamy i nie sprawdzamy to oczekujemy że bedzie lepiej a często nie jest i znowu zaczynamy cos sprawdzać. Zdaje się że cierpliwość jest tak samo ważna jak inne sprawy. Cierpliwość i wiedza że tak może być jeszcze i że tak ten proces może wyglądać, czyli tak jakby świadomie akceptujemy a podświadomość jeszcze potrzebuje czasu na dojscie to tego że zagrożenia nie ma. Mi np pomaga też medytacja, wycisza objawy ale to działa na jakis czas, ale praktykowanie przy dłuższym okresie podobno ma wpływ na podświadomość.
OdpowiedzUsuńCierpliwość i wytrwałość jest kluczowa (pisałam o tym). Jeśli ktoś oczekuję, że jego ciało momentalnie będzie w równowadze, bo przez chwilę nie nakręca się (ale przy tym odczuwa lęk), to jest to oczekiwanie z gatunku niemożliwych.Umysł wpływa na ciało, a ciało na umysł, jeżeli przeżywamy silne wewnętrzne niepokoje, to nie ma takiej opcji, żeby nie wpływało to na ciało. Medytacja to bardzo dobry pomysł.
UsuńDziękuję za odpowiedź. Pytałam odnośnie tego braku wsparcia ponieważ ja akurat wybrałam się do terapeuty ale średnio mi to pomagało, to raczej terapia analityczna jednak coś mi tam w głowie świtało i chciałam ja kontynuować jednak niestety wizyty mialam nieregularnie od roku i z panią psycholog ustalałam je smsowo. Niestety od ponad miesiąca nie odpisuje na moje smsy i jest mi przykro ze terapia kończy się na zasadzie urwania kontaktu. Nie wiem czy nie lepiej poprzez psychoedukację jak Ty robiłaś i robisz wychodzić z zaburzeń bo gdy ktoś jest w leku a terapeuta jednak urywał kontakt. Dla mnie to akurat kolejny powód do nakrecania się.
OdpowiedzUsuńJeżeli ktoś w ten sposób kończy współpracę, to oznacza, że do współpracy się nie nadaje. Co nie oznacza, że trzeba w ogóle zrezygnować ze współpracy ze specjalistami. Natomiast praca własna, z terapeutą czy bez, jest najważniejsza.
UsuńDzięki za odpowiedź. Nie chcę się tutaj żalić nie wiadomo jak ale dziś juZ nawet próbowałam zarezerwować pierwszy lepszy wolny termin do mojej terapeutki przez znanylekarz ale za chwilę Zobaczyłam ze juz jest odwołany... Tak samo jak klikam w powiadomienie ze zwolnił się termin to od razu mam komunikat że zajęty... no ale Boje sie ze jakby ktoś z boku popatrzył to wyszłoby ze jakiś psychol ze mnie co się uczepił terapeuty. A jednak przykre po roku terapii tak to wygląda. Trochę to słabe no ale już kończę to narzekanie. Dzięki ze chciałaś wysłuchać. To bardzo miłe. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńCiężko mi oceniać sytuację z boku, bo nie wiem jak wyglądały Wasze relację. Od siebie dodam tylko, że pomaganie osobą w zaburzeniu, nie jest proste i znam przypadki, gdzie terapeuci rezygnowali, tak więc, nie jesteś jedyną osobą, której terapeuta podziękował za współpracę (czy też nie podziękował). Nie bez przyczyny napisałam ten tekst https://www.czlowiekczujacy.pl/2022/10/dlaczego-osoba-zaburzona-budzi-irytacje.html
UsuńNie ma powodu by, przesadnie czepiać się kogokolwiek, ostatecznie i tak najważniejsza jest Twoja praca. Skoro terapeuta zrezygnował ze współpracy, to trzeba wyciągnąć wnioski i poszukać ewentualnie innego. Pozdrawiam i głowa do góry.
Dzięki za odpowiedź. Oczywiście tekst przeczytałam I to prawda ciagle upewnianie się bywa napewno dla innych irytujące, jednak po roku współpracy myslalam.ze chociaż dostanę jakiś feedback nt tego że spotkania nie będą kontynuowane bo akurat na tej terapii głównie rozmawiałyśmy o tematach bieżących, o nerwicy w sumie już od dawna nie. Ro w zasadzie moja pierwsza styczność z przedstawicielami tej branży i zara zaczęłam panikować ze może jednak mnie źle zdiagnozowała itp skoro tak urywał kontakt. Achh te niekończące się wątpliwości 😀. Dzięki ze znałaś czas żeby mi odpisać. Czekam na kolejne nagrania lub wpisy. Pozdrawiam
UsuńNie chodzi tylko o ciągłe upewnianie się, ale i wiele innych wymienionych w tekście powodów.
UsuńMyślę, że nie ma co roztrząsać dlaczego terapeutka zakończyła w ten dziwny sposób współpracę, bo niestety, ale nie zawsze gdy przychodzimy po pomoc, to trafiamy na właściwą dla nas osobę. Ja też miałam mnóstwo dziwnych doświadczeń tyle, że z lekarzami. Nie ma się co zrażać i trzeba działać dalej. Pozdrawiam i trzymam kciuki.
Kasiu dużo mówisz o akceptacji. Generalnie wiemy i co chodzi i że ta akceptacja nie jest prosta nawet jak nam sie wydaje ze juz ją mamy. Kiedy miałaś silne somaty i zdecydowałaś sie na ich akceptowanie to jak to wyglądało? Miałas np telepawki, bole brzucha, czy inne i… po prostu z tym żyłaś? Czując to zaciskałaś zęby i do przodu?
OdpowiedzUsuńWyglądało to tak, że miałam objawy somatyczne, którym nie poświęcałam nadmiernej uwagi, nie próbowałam ich przesadnie kontrolować, nie zajmowałam się całymi dniami ustalaniem wszystkiego na ich temat i nie tyle zaciskałam zęby (bo to jest przeczekiwanie, a nie akceptacja), ile po prostu przyjmowała, że jest jak jest i mój opór jest nie tylko niepotrzebny, ale wręcz szkodliwy.
UsuńAkceptacja to jest coś, do czego w moim przekonaniu trzeba dojrzeć, trzeba nabyć pewnego emocjonalnego doświadczenia, wtedy się ją dopiero rozumie.
Witam, czy to mozliwe ze obawy fizyczne np bole napiecowe brzucha czy takie ala mrowienie dretwienie ucisk w brzuchu ustepują w nocy?
OdpowiedzUsuńTak, chociażby właśnie bóle brzucha, często w nerwicach ustępują w nocy, bo są związane z napięciem psychicznym i pracą jelit.
UsuńW nocy jelita chyba tez pracują ale w takim razie bez napiecia psychicznego pewnie wiele zmienia.
OdpowiedzUsuńTak, ale zakładając, że nie zajmujesz się w nocy jedzeniem, to Twoje jelita nie zajmują się wtedy trawieniem.
UsuńHejka Kasiu a jak bys podeszła do takiej sytuacji… lęk lękiem… nie chcidzic po lekarzach itp.. ale mam rzeczywisty problem ktory musze skonsultowac z hirurgiem i bedzie zabieg. No i włacza sie lęk. Moge z tym poczekac ale tez nie za długo. Nie chce tez od tego uciekac bo to mechanizm lękowy chyba taka ucieczka? Co robic?
OdpowiedzUsuńNerwica nie wyłącza możliwości realnych problemów zdrowotnych. Zresztą przy zaburzeniu lękowym, nie chodzi tylko o wymyślanie sobie chorób, ale i o podejście do realnych problemów zdrowotnych, które robi się nerwicowe, obsesyjne, przepełnione nieadekwatnym lękiem.
UsuńCo robić? Starać się podchodzić zdroworozsądkowo, akceptować obawy, ale nie traktować ich jako coś, co musisz rozwiązać. Nie pogrążać się całkowicie w temacie, nie zajmować się tym cały dzień (jest to nie tylko zbędne, ale i niekorzystne). Do chirurga oczywiście iść, bo skoro trzeba, to trzeba.
Cześć Kasiu, film niedostępny. Jest możliwość odblokowania?
OdpowiedzUsuń