Przez całej moje dotychczasowe życie towarzyszyło mi poczucie bycia niedostateczną. Cokolwiek robiłam, mówiłam, po chwili w mojej głowie zaczynało się w: mogłaś inaczej, mogłaś lepiej, itd. Jakąkolwiek decyzje bym nie podjęła zawsze miałam przekonanie, że mogłam podjąć lepszą, właściwszą, trafniejszą. Towarzyszyło temu ciągłe poczucie bycia niewłaściwą, niewystarczającą, poczucie, że wszystko co robię to wciąż za mało, nie tak, że mogłam lepiej. Przyczyny tego stanu rzeczy są u mnie złożone, ale mocno powiązane z tematem parentyfikacji, na czym się dziś skupię.
Jako dziecko sparentyfikowane byłam w sytuacji, gdzie nie mogłam spełnić tego czego ode mnie oczekiwano, było to niemożliwe z uwagi na wiek, ale było to też niemożliwe z uwagi na oczekiwania (niemal całkowite wyzbycie się własnego "ja" na rzecz innych). Oczywiście nikt nie mówił mi tego wprost, zresztą rzadko kiedy dziecko słyszy taką prośbę wyrażoną wprost. Słyszy za to mnóstwo komunikatów o tym, że mama/tata sobie nie radzi, jest wtajemniczane w problemy, widzi bezradnego rodzica, jest dostrzegane albo chwalone, gdy jest pomocne, może uporczywie słyszeć komunikaty w rodzaju, że rodzina musi sobie pomagać, albo dzieci muszą pomagać rodzicom. Nie jest więc to zazwyczaj powiedziane wprost, jest to oczekiwanie, które dziecko wyczuwa, czego potwierdzenie znajduje w fakcie, że zaczyna być aprobowane i/lub zauważane, tylko gdy jest pomocne. Dodatkowo dziecko zależy od rodzica, jego być albo nie być, zależy od rodzica, więc gdy rodzic jest w rozsypce, to dziecko chcą ratować siebie, może zacząć ratować rodzica.
Dziecko sparentyfikowane nie jest jednak w stanie pomóc rodzicowi, jest to niemożliwe, ponieważ rodzic, jest osobą dorosłą i tylko on sam może siebie pomóc. Rodzic nie będzie słuchał ani tym bardziej wykonywał poleceń dziecka, nie ma takiej opcji. Dziecko takie nie jest więc w stanie podołać roli, ponieważ jest to rola, która jest nieadekwatna do wieku, a co za tym i do możliwości. Osoba taka będzie więc wyrastała w przekonaniu, że cokolwiek nie zrobi, to wciąż będzie mało, cokolwiek nie zrobi będzie to nieskuteczne. Zamiast nabierać wprawy w podejmowaniu decyzji stosownych do swojego wieku i uczyć się dzięki temu sprawczości, zaczyna uczyć się niemocy. Poczucie to z czasem zacznie rzutować na jej życie i wybory. Zaznaczam tu, że piszę tu o parentyfikacji, która ma charakter stały i jest niezauważana. Inną sytuacją jest gdy parentyfikacja jest chwilowa i rodzic ma świadomość, że nie jest to rola dla dziecka. Parentyfikacja zauważana nie powoduje takiego spustoszenia w psychice dziecka jak niezauważana, ponieważ dziecko ma tu świadomość, że rola może być zbyt trudna i może nie podołać, a rodzice są mu wdzięczni za wysiłek. W przypadku parentyfikacji, której rodzice lub rodzic zaprzeczają, dziecko nie ma świadomości, że podejmuje się zadania, które może go przerastać, przez co może rodzić się w nim poczucie niemocy. Uczy się też poświęcania na rzecz innych, jako czegoś naturalnego, za co nie ma oczekiwać wzajemności.
Osoby takie często wzrastają w poczuciu, że za mało z siebie dają, a jednocześnie są wyczerpane trwonieniem swojej energii na sprawy innych osób. W efekcie narasta frustracja, ponieważ z jednej strony osoba taka czuje się przeciążona ciągłym pomaganiem, a z drugiej ma poczucie winy, że wciąż robi zbyt mało. Finalnie żyje w konflikcie wewnętrznym, gdzie z jednej strony są jej potrzeby, a z drugiej poczucie winy, że daje z siebie za mało. Żeby było ciekawiej osoba taka często tak mocno wypiera swoje potrzeby, że bywa ich nieświadoma, a co za tym, jest nieświadoma konfliktu, jaki się w niej toczy. Bywa, że tym co pozwala go zidentyfikować jest narastające poczucie zirytowana z byle pierdoły, ktoś zajdzie nam drogę, zajmie miejsce w autobusie, które my chcieliśmy zająć, a my odbieramy to nad wyraz intensywnie.
Komentarze
Prześlij komentarz